- Tak naprawdę, planując wyprawę, byliśmy przygotowani do wyjazdu do Rumunii - zdradza pani Dobrosława. - Pomysł na wyjazd do Maroka podsunął nam kolega, z którym zwykle jeździmy na motocyklach. Zdecydowaliśmy się podjąć tego wyzwania.
Przygotowania do tej niezwykłej wyprawy trwały prawie pół roku. - Załatwienie transportu, biletów lotniczych oraz przygotowanie motocykli wymagało czasu - mówi oleśniczanka.
W wyprawie brało udział osiem osób, które podróżowały na sześciu motocyklach. - Samolotem do Malagi polecieliśmy 22 września - mówi pani Dobrosława. - Tam czekały już na nas nasze motocykle przetransportowane wcześniej samochodem. Już na kołach pojechaliśmy do Algeciras promem przez Cieśninę Giblartarską do Ceuty. Plan wyprawy był tylko w głowie naszego przewodnika, tak naprawdę całość to był typowy spontan - uśmiecha się nasza rozmówczyni.
Kręte ścieżki dla motocykli
Prawdziwa wyprawa z udziałem oleśniczan zaczęła się od gór Rif poprzez góry Atlasu Średniego dalej Wysokiego, skąd motocykliści kierowali się do Sahary Zachodniej.
- Większość krętymi drogami stworzonymi wprost dla motocykli w towarzystwie pięknych widoków, omijając duże miasta - relacjonują nasi motocykliści. - Z Sahary Zachodniej z miejscowości Merzouga udaliśmy się w kierunku Atlantyku przez Atlas Wysoki. Nad oceanem przejechaliśmy najpiękniejsze wybrzeże z Agadiru do Essauria. Piękne wysokie klify, wiejący wiatr i serferzy. To na pewno na zawsze pozostanie w naszych głowach. Znad oceanu oleśniczanie udali się w kierunku Marakeszu, by tam obejrzeć jedną z największych medin - starą dzielnicę arabskich miast pełną bazarów, z meczetem, ichniejszymi budowlami.
Kolejnym celem motocyklistów było niebieskie miasto, czyli Szafszawan ( tam trudno odróżnić, gdzie kończy się niebo a zaczyna ziemia), skąd wrócili do Ceuty (nazywanej afrykańskim kawałkiem Hiszpanii) oraz dalej do Malagi.
Dobrosława Polowczyk nie kryje, że wyjazd był wyjątkowy:
- Zobaczyliśmy gliniane miasto Ait Ben Haddou, gdzie kręcony był Gladiator (to jedna z najpiękniejszych i najlepiej zachowanych w Maroku wiosek obronnych, red) - wylicza oleśniczanka. - Na naszej trasie znalazł się również Wąwóz Dades i Todra z pięknymi serpentynami.
Przemierzając drogi Maroka motocykliści nocowali u rodzin Berberów w ich wioskach na wysokości ponad 3000 metrów nad poziomem morza. - Jedną z wielu rzeczy jakie nas zdziwiły było to, że głową rodziny u Berberów są kobiety - uśmiecha się oleśniczanka, podkreślając, że miejscowi są bardzo przyjaźni i życzliwi.
- Właśnie u nich naszemu koledze przytrafiła się przygoda. W jego motocyklu pękła linka sprzęgła. Ku naszemu zdziwieniu nasz gospodarz zorganizował naprawę w ciągu kilku godzin. Dzięki temu bez problemu mogliśmy ruszyć w dalszą podróż - relacjonuje uczestniczka wyprawy, podkreślając, że w każdej wiosce byli przyjmowani z życzliwością, ale też z dużą ciekawością i zainteresowaniem.
W ciągu dwóch tygodni motocykliści pokonali prawie 4000 km, z czego dużą część szutrami na wysokości od 2000 - 3000 metrów nad poziomem morza,. Tymi, po których zazwyczaj poruszają się tylko osiołki. - Na niektórych drogach górskich było tak wąsko, że nie mogliśmy się minąć z pieszym lub osiołkiem. Bywało niebezpiecznie - puentuje oleśniczanka.
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?