Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Oleśnica: Wspominamy tych co odeszli i zastanawiamy się, czy można oswoić się ze śmiercią

kk, kj
Nauczyciele, lokalni działacze, sportowcy, ale też zwykli śmiertelnicy. Rodzice, dziadkowie, synowie, córki. Ich wszystkich wspominamy przed 1 listopada i w tym wyjątkowym dniu. A ludzi, którzy na co dzień mają do czynienia ze śmiercią pytamy o to, czy to możliwe, by się z nią oswoić.

Podczas październikowego pożegnania na oleśnickim cmentarzu poruszenia nie krył nawet przemawiający nad grobem ks. Zdzisław Paduch, proboszcz parafii NMP Matki Miłosierdzia.
- 21 maja arcybiskup wrocławski zatwierdził skład nowej rady parafialnej w naszym kościele. Jej przewodniczącym został Sławomir Kaczkowski. Któż mógł wtedy przypuszczać, że tak szybko przyjdzie nam żegnać tego oddanego innym, dobrego człowieka - mówił.
Kilka miesięcy wcześniej rodzina, przyjaciele, koledzy i uczniowie Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych w Oleśnicy żegnali nauczyciela języka polskiego Adama Kawalca. - Odszedł nagle, nawet nie zdążyliśmy się z nim pożegnać - mówili koledzy polonisty. Takie słowa słyszymy bardzo często. - Odszedł zbyt szybko. Dlaczego on? - pytają ci, którzy żegnają bliskich.
Jak co roku w ostatnim październikowym wydaniu naszej gazety piszemy o ludziach nietuzinkowych, których nie ma już wśród nas. Jesteśmy przekonani, że warto to robić każdego roku. Wszak człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nich...

Żegnaliśmy ich

Na początku września minęła pierwsza rocznica śmierci nieodżałowanego sportowca, piłkarza wielu lokalnych klubów - Leszka Rusieckiego. Trzy lata wcześniej na cmentarzu tłumy żegnały Marka Gajęckiego, przedsiębiorcę, ale przede wszystkim miłośnika sportu i człowieka, który potrafił się dzielić z innymi tym, co sam posiadał. Sześć lat minęło w tym roku od śmierci jednego z najbardziej znanych samorządowców. Andrzej Proszkowski zmarł nagle. Z nikim się nie pożegnał, nikomu nie powiedział “do widzenia”. Kiedy w latach 90.stanął na czele gminy Oleśnica wydawało się, że będzie gospodarzem podoleśnickich wsi do końca świata i...jeden dzień dłużej. Nie wspominamy dziś przerwanej samorządowej kariery wójta Proszkowskiego. Wspominamy człowieka. Pogodnego, inteligentnego, z poczuciem humoru i ripostą, której zazdrościł mu pewnie niejeden polityk. Ludzi, których na łamach gazety przyszło nam żegnać, było wielu. To m.in. Antoni Buraczewski szefujący wydziałowi obywatelskiemu w starostwie.Uczynny, sympatyczny. Zmarł w 2008 roku. Jan Proniewicz to wspaniały muzyki, bankowiec, ostoja Smyków. - Był dla nas i pozostanie osobą niezastąpioną- tak mówił o swoim przyjacielu Zygmunt Maleszka. Pan Jan zmarł w 2012 roku. Nie doczekał 30-lecia swojej ukochanej kapeli.
Franciszek Gawlik -wieloletni gospodarz naszego miasta, który poświęcił Oleśnicy swoje najlepsze lata, Ryszard Bober-inżynier z zawodu, a fotografik z zamiłowania, Kazimierz Bruzdewicz - miłośnik historii Oleśnicy, przewodnik. Siostra Henrietta- przez 30 lat związana z oleśnickimi parafiami, prowadząc jej kancelarie.-Skrupulatna, gorliwa - tak wspominał ją na naszych łamach proboszcz ks.Jan Suchecki. Żegnaliśmy też na naszych łamach dyrektorów oleśnickich szkół - Tadeusza Balińskiego, Urszulę Bober, Stanisława Czuczwarę, Aurelię Pilinko. Mówiliśmy “ do zobaczenia ” Tadkowi Grabowskiemu, nieodżałowanemu miłośnikowi bluesa, organizatorowi wielu koncertów. Oleśniczan, do których wracamy dzisiaj pamięcią było wielu. Bardzo wielu. Ich śmierć napawała nas żalem. Czy jesteśmy w stanie się z nią oswoić? Czy potrafią to zrobić ludzie, którzy na co dzień ze śmiercią obcują?

Tego widoku się nie zapomina

- Śmierć jest czymś naturalnym, koleją rzeczy, ale z jednym nie mogę i nie chcę się godzić. Z tym, gdy umiera dziecko - mówi Lech Strachulski, właściciel zakładu pogrzebowego Augstra. Decyzja, żeby otworzyć zakład pogrzebowy zapadła po śmierci teścia pana Lecha. - Po kilku kursach postanowiłem,że otworzę zakład, który ułatwi ludziom przejście przez ten trudny czas. I tak zostałem pierwszym w powiecie właścicielem prywatnego zakładu pogrzebowego - wspomina oleśniczanin. Pan Lech doskonale pamięta pierwszego zmarłego, w którego twarz spojrzał. - Był nim mój przyjaciel, który zginął w wypadku. W drodze do szpitala miałem nadzieję, że to on spośród czwórki podróżujących, wyszedł z tego wypadku cało. Ale na miejscu brutalnie rozwiano moje nadzieje. Wpuszczono nas do sali, gdzie właśnie zakończyła się sekcja zwłok. Zobaczyłem trzy martwe, pokiereszowane ciała. To jeden z takich obrazów, który zostaje w głowie na całe życie - mówi Strachulski.

Adam Piórek od lat pracuje w kamieniarstwie. To między innymi on buduje pomniki na oleśnickich cmentarzach. - My kamieniarze jesteśmy dalej od śmierci, bo ludzie zgłaszają się do nas już jakiś czas po odejściu bliskich - mówi. - Ale wiele razy zdarza się, że przemawia przez nich żal, uronią łzę, czasami też wspominają swoich bliskich, wybierając kamień nagrobkowy. Taki nastrój się udziela. Współczuję tym ludziom, a sam zastanawiam się nad życiem - dodaje.

Asp. Łukasz Zięba w policji pracuje już od osiemnastu lat. Technikiem kryminalistyki jest o 2008 roku. Przyznaje, że praca przy zmarłych nie jest łatwa. - Nie każdy w niej odnajdzie, trzeba mieć predyspozycje - mówi mężczyzna i dodaje, że on podczas wykonywania swoich czynności przy zwłokach stara się być jak najbardziej wyłączony .- Nie zabieram pracy do domu, staram się wykonywać swoje zadania najlepiej jak potrafię, ale nie pozwalam za bardzo na zagłębianie się w zmarłego - mówi mężczyzna. Pan Łukasz przyznaje jednak, że czasami i takie starania idą na marne. - Najbardziej w pamięci pozostają widoki zmarłych dzieci, to odciska największe piętno w psychice - mówi.

Niełatwo przywyknąć

Rotacja pracowników w zakładach pogrzebowych jest duża. - Nie każdy jest w stanie unieść ten ciężar. Są tacy, którzy zaczynają pić i z tymi ją się szybko rozstaję - mówi właściciel oleśnickiego zakładu. - Są i tacy, którzy po kilku pogrzebach, a raczej po wejściu do chłodni,odchodzą sami,bo wiedzą, że to nie praca dla nich. Po tylu latach, już po pierwszej rozmowie wiem,kto się nadaje,a kto nie podoła. Wielu moich pracowników to ludzie, którzy mieli jakieś medyczne epizody, byli na przykład sanitariuszami, więc mieli kontakt z cierpieniem i śmiercią. Tutaj rzadko kto przychodzi z marszu.

Pan Lech ma w pamięci dwa tragiczne zdarzenia. To m.in. wypadek na Spalicach, w którym zginęły cztery osoby.
- Jedną z nich znałem. Była córką mojego znajomego. Pamiętam ją jako małą dziewczynkę, więc było mi ciężko, gdy z orientowałem się,że to ona zginęła. Jej ciało było zmasakrowane, ścisnęło mnie wtedy za serce - opowiada. -No i wypadek sprzed kilku lat na ósemce,w którym też zginęła młoda kobieta. Zbieraliśmy jej ciało z jezdni. Spieszyliśmy się z obawy, że jej rodzina pojawi się i zastanie widok, który był naprawdę przygnębiający. Pan Lech śmierci się nie boi. - Oswoiłem się z nią i wiem, że jest nieunikniona.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na olesnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto