Scenariusz zdarzenia był podobny do tego sprzed kilku tygodni. Do niewielkiego sklepiku przy ul. Hallera wchodzi zamaskowany mężczyzna. Przedmiotem przypominającym broń zastrasza ekspedientkę i żąda wydania pieniędzy. Kilka minut później znika za drzwiami sklepu. Do zdarzenia doszło wczoraj ok. godz. 18.30.
To kolejny taki napad w ostatnim czasie. Na początku stycznia pisaliśmy o podobnym zdarzeniu w sklepie vis'a vis do tego, który został okradziony teraz. - Nie czujemy się bezpiecznie, bo bandyta równie dobrze może do nas jeszcze wrócić - mówił nam wtedy Robert Sarna, właściciel okradzionego 4 stycznia sklepu. - Dwa napady rabunkowe w tak krótkim czasie mogą budzić niepokój. Dobrze, że moja pracownica zachowała zimną krew. Nie wiadomo, jak skończyłby się ten napad, gdyby zareagowała nerwowo. Policja twierdzi, że napastnik miał w ręku atrapę broni, ekspedientka upiera się, że pistolet był prawdziwy.
Mężczyzna, który pojawił się w sobotę przy ul. Hallera na początku stycznia (a wiele wskazuje na to, że jest to ta sama osoba) miał ok. 180 cm wzrostu, był dobrze zbudowany, ubrany w dresy. - Niewykluczone, że to nasz klient. Obecny lub były, dobrze znający okolicę. Wiedział, że jak tylko wybiegnie ze sklepu może uciec w stronę bloków, gdzie o tej porze teren nie zawsze jest dobrze oświetlony - ocenia Robert Sarna.
Za napad z użyciem niebezpiecznego narzędzia grozi kara nawet do 12 lat pozbawienia wolności.
Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?