Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Trudno żyć po śmierci bliskich. Historie oleśniczan.

kk, kj

Odeszli nagle. Bez pożegnania. Czy można otrząsnąć się po śmierci bliskich, którzy giną w wypadku? Mówią o tym oleśniczanie, którzy przeżyli takie dramaty

Kiedy dowiedzieli się o wypadkach, w których zgięli ich najbliżsi, ich poukładany świat legł w gruzach. Większość naszych rozmówców do dziś nie może pogodzić się z faktem, że odeszli. Nagle. Bez pożegnania. Życie ich rodzin już nigdy nie będzie takie samo. Jak wygląda po kilku latach od tamtych tragicznych zdarzeń? Czy kiedykolwiek będzie w stanie wrócić „do normalności”? Zapytaliśmy o to oleśniczan, których dotknęły największe życiowe dramaty - śmierć bliskich, którzy zginęli w wypadkach drogowych.

Tata byłby dumny

Oskar Olczykowski doskonale pamięta dzień śmierci swojego taty. - To było piątkowe popołudnie. Właśnie wróciłem z treningu. Byłem w domu tylko z narzeczoną, gdy do drzwi zapukała policja - opowiada nam młody przedsiębiorca. - Do dziś wiem, jakie myśli kołatały mi się wtedy po głowie: jak powiem o tym siostrze, mamie, rodzicom taty. Z perspektywy czasu wiem, że dałem radę. Chyba dlatego, że miałem poczucie obowiązku, że to ja teraz jestem głową rodziny, że muszę dać radę. I dałem. Myślę, że tata byłby dumny. Ze mnie, z firmy, którą prowadzę, z wnuczki, która - jestem pewien - byłaby jego oczkiem w głowie. Z Olimpii, bo to on zaraził mnie piłkarską pasją.

Nie porozmawiamy

Rocznie na drogach powiatu ginie od kilkunastu do kilkudziesięciu osób. Kiedy słyszymy sygnał pędzących w jednym kierunku karetki, policji i straży, ciarki przechodzą nam po plecach. Rzadko zdarza nam się pomyśleć, że to ktoś z naszych bliskich potrzebuje pomocy. Zbigniew Rusiecki w ubiegłym roku pochował brata. - Jego śmierć była dla mnie szokiem - mówi. - Z niedowierzaniem czytałem informacje o wypadku, którego ofiarą był mój brat. Ciężko jest się pogodzić z faktem, że już sobie nie porozmawiamy. Chciał grać w piłkę tak długo, jak tylko zdrowie pozwoli, a ja cieszyłem się tymi bramkami, zwycięstwami. Trudno pojąć, że w jednej chwili cały świat legł w gruzach.

Miało być wesele

Tragedia, która stała się udziałem rodziny Oleksynów, wstrząsnęła Oleśnicą. Pani Józefa Oleksyn do dziś nie może pogodzić się ze startą syna Piotra, który zginął w wypadku razem z narzeczoną Martą i kolegą Witkiem. Ich samochód uderzył na łuku drogi tuż przed Bogusławicami w przydrożne drzewo. Nie mieli szans na przeżycie. Zginęli na miejscu. Marta, była w czwartym miesiącu ciąży. Tamtego dnia, 30 marca 1998 roku jechali rozwieźć zaproszenia na przyjęcie weselne Marty i Piotra. Miało się odbyć tydzień później. - Pamiętam jak Piotr powiedział mi przed wyjściem: mamo niedługo wrócimy... ale już nie wrócili - mówi pani Józefa, która po kilkunastu latach od tamtego zdarzenia nadal nie potrafi zapanować nad emocjami. Dodaje, że od czasu tragedii w jej miejscu była tylko jeden raz. - Nie mogę tam chodzić, nie postawiłam krzyża, bardzo źle czuję się w tym miejscu - mówi.
Od 47 lat pani Józefa jest nauczycielką i po wypadku szybko musiała wrócić do rzeczywistości. - Niestety, zarówno moje dzieci, jak i ja nie mogliśmy wtedy liczyć na żadną pomoc psychologa - mówi pani Józefa, która dodaje, że wielkim wsparciem okazał się zaprzyjaźniony z nią ks. Leonard Nowak. - To on wyjaśnił mi, że nie wolno płakać, bo łzami szkodzimy umarłym - mówi pani Józefa, która nigdy nie zapytała siebie: dlaczego to właśnie mnie spotyka ta tragedia? - Tłumaczyłam sobie, że po prostu musiało tak być - mówi.

Szybko dorosła

Rok temu opisywaliśmy w „Oleśniczaninie” historię rodziny, która po tragicznej śmierci rodziców, którzy w 2013 roku zginęli w wypadku na Spalicach, walczyła o opiekę nad wnukami. Dziś wiemy, że walka zakończyła się zwycięstwem babci. Nikola i Pawełek są już z nią na stałe. - Życie mocno nas doświadczyło, ale teraz wierzę już, że musi być tylko lepiej - mówi Karolina Wilk, ciocia osieroconych dzieci. - Dużo lżej zrobiło nam się na sercu, gdy sąd wreszcie zdecydował, że dom mojej mamy będzie domem Nikoli i Pawła. One też się zmieniły. Wiedzą, że wreszcie są bezpieczne.
Od czasu śmierci siostry i szwagra pani Karolina ze zdziwieniem obserwuje swoją 12-letnią siostrzenicę. - To niewiarygodne jaka jest, mimo swojego wieku, dojrzała - mówi. - Czasem mam wrażenie, że stara się Pawełkowi „matkować”. Często słyszymy, jak mówi do niego, że tak nie wolno się zachowywać, bo rodzice nie byliby zadowoleni.
Co do jednego nasi rozmówcy są zgodni. Pogodzenie się z nagłym odejściem bliskiej osoby nie jest możliwe. - Ciężko jest żyć ze świadomością, że nie można już ot tak porozmawiać, zapytać, poradzić się - puentuje Zbigniew Rusiecki. Czy wierzą, że jeszcze kiedyś będzie dane im się spotkać? - Bez tej wiary ciężko byłoby żyć - puentuje Józefa Oleksy.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na olesnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto