Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przed oleśnickim sądem ruszył proces nauczycielki oskarżonej o bicie i poniżanie uczniów

Katarzyna Kijakowska
Justyna G. w oleśnickim sądzie pojawiła się w czarnych okularach i chustce na głowie
Justyna G. w oleśnickim sądzie pojawiła się w czarnych okularach i chustce na głowie fot. Grzegorz Kijakowski
Nauczycielka oskarżona o bicie i poniżanie dzieci przeprasza, ale nie przyznaje się do winy. Wczoraj w Oleśnicy ruszył jej proces

W czwartek przed oleśnickim sądem ruszył proces 29-letniej Justyny G., nauczycielki w Szkole Podstawowej w Szczodrem. Kobieta jest oskarżona o bicie, wyzywanie i poniżanie dzieci.

Justyna G. pojawiła się w sądzie w towarzystwie swojego obrońcy, mecenasa Grzegorza Knutera. Była przygotowana na to, że w sądzie czekać będą na nią dziennikarze. Kobieta schowała twarz za ciemnymi okularami, na głowie miała czarną chustę. Nie odsłoniła twarzy nawet na sali sądowej, gdzie pierwszą rozstrzyganą kwestią była jawność procesu. Wniosek w tej sprawie wnieśli dziennikarze. Prokurator Dorota Lesińska wniosła o utajnienie części, w której sąd będzie zapoznawał się z nagranymi zeznaniami dzieci, a obrońca o całkowite utajnienie procesu. Sędzia Andrzej Lewandowski zdecydował po krótkiej przerwie, że rozprawa będzie tajna w części, która bezpośrednio nie dotyczy zeznań małoletnich. Dziennikarze wysłuchali się więc aktu oskarżenia odczytanego przez prokurator, a potem zeznań Justyny G. złożonych podczas prokuratorskiego dochodzenia. Już na sali obrad była nauczycielka nie chciała ich powtarzać. - Mogę je tylko podtrzymać i jeszcze raz przeprosić moich wychowanków, ich rodziców, dyrekcję szkoły, koleżanki i kolegów nauczycieli - powiedziała.

O co jest oskarżona?
Z zeznań nauczycielki można było się dowiedzieć z kolei, że Justyna G. często opowiadała dzieciom o karach stosowanych w szkole, gdy ona sama była uczennicą. - To fakt, wzięłam linijkę i sama uderzałam się nią w rękę, ale nigdy nie uderzyłam żadnego z wychowanków - wyjaśniała w śledztwie. Przekonywała też, że nogi związane jednej z dziewczynek apaszkami było formą zwrócenia jej uwagi na zły sposób siedzenia.
- To było w formie żartu, ona nie protestowała, a innym dzieciom też się to podobało - mówiła, przekonując, że nigdy nie ciągnęła dzieci za uszy. - Czasem tylko poprawiałam dziewczynkom włosy po zabawie - twierdziła.
Justyna G. odpierała też zarzut wychładzania szkolnej sali. Mówiła, że w pomieszczeniu było bardzo gorąco i to ze względu na lepsze samopoczucie dzieci otwierała okno i drzwi sali. - Nigdy też za karę nie kazałam dzieciom trzymać za karę rąk w górze. To była forma zabawy i wierszyka, który wspólnie mówiliśmy - przekonywała.
Przyznała jednak, że po powrocie ze zwolnienia lekarskiego, jeszcze źle się czując, zakleiła kilkorgu dzieciom usta taśmą. - To był jeden przypadek, a nie tak jak mówią dzieci, że było ich pięćset czy tysiąc. Przepraszam i za ten jeden raz, to nie był dobry środek wychowawczy - mówiła w śledztwie, twierdząc, że 5-6-latkom, którymi się opiekowała mogła się zamazać fikcja z rzeczywistością. - To była liczna, wymagająca uwagi, wrażliwa grupa. Czasem ciężko było nad nią zapanować. Gdybym tylko mogła cofnąć czas - powiedziała.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na olesnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto