Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Podwoziła ich policja, jechali bez biletów w TGV i nowym mercedesem

Bartek Michalak

Na łamach „Oleśniczanina” opisywaliśmy historię Michała i Szymona, którzy są właśnie w trakcie autostopowych wojaży po Europie. Łukasz Kumejko i Łukasz Górski podróż za jeden uśmiech mają już za sobą. Wyruszyli w nią jednak nie latem, a w lutym.

-„Ciapek” wrócił z pracy z Niemiec, ja też miałem trochę wolnego czasu. Padł pomysł, żeby jechać nad polskie morze. Nakręcając się na wyjazd, przypominaliśmy sobie, ilu to naszych znajomych porozjeżdżało się po kontynencie do pracy, na wymiany studenckie i tak dalej. Stwierdziliśmy, że Bałtyk to za mało i jak szaleć to szaleć – opowiada o narodzinach pomysłu Kumejko. W ciągu tygodnia zorganizowali wszystkie potrzebne do wyjazdu rzeczy i 16 lutego wyruszyli w trasę.

- Zasady były proste. Nie wydajemy na transport, odwiedzamy kumpli, nie planujemy zbyt wiele i szalejemy ile się da - wyjaśniają panowie. Pierwszy przystanek mieli zaplanowany w Baden-Baden. - Jechaliśmy dwa dni, w tym zaliczając podróż w bagażniku auta jakiegoś Niemca, a na miejscu spędziliśmy cztery. W Polsce i w Niemczech nie było problemów ze złapaniem stopa - relacjonują autostopowicze. Znajomi przewieźli ich przez niemiecko-francuską granicę, za którą zaczęły się problemy. I prawdziwa przygoda.

Francuska eskapada

Okazało się, że Francuzi niezbyt chętnie zabierają autostopowiczów. - Są uśmiechnięci, machają, trąbią, ale rzadko się zatrzymują. Przeszliśmy z 50 km wzdłuż autostrady i zostaliśmy zatrzymani przez policję. A że mieliśmy mapę pożyczoną od „Ciapka” babci, na której były jeszcze Jugosławia i ZSSR, panowie mundurowi padli ze śmiechu. Wspólnie zrobiliśmy sobie kilka zdjęć z karabinami i w dobrych humorach zostaliśmy odwiezieni do Luneville – opowiada Kumejko. Obaj byli pod wrażeniem małego francuskiego miasteczka, w którym najtrudniejsze okazało się jego opuszczenie.

-Przypominam, że był luty i temperatury poniżej zera. Po bezskutecznym łapaniu stopa poszliśmy na stację kolejową. I akurat jechał TGV do Paryża! Jechaliśmy na gapę, więc gdy przeczytaliśmy, że kara to 2000 euro adrenalina była spora. Półtorej godziny z prędkością 340 km/h i jazda w toalecie nabiera nowych barw – śmieje się podróżniczy duet. Ryzykownie, ale ostatecznie udało się osiągnąć cel podróży i dotrzeć do francuskiej stolicy.

Solo w dalszą podróż

„Gumo” z Francji kontynuował wycieczkę samotnie, bo kompan zmuszony był zrezygnować z wypadu. - Łukasza Górskiego tak mocno obtarły buty (mieliśmy w nogach prawie 300 km), że nie dał rady dalej podróżować, ja jednak postanowiłem wykonać zadanie do końca - mówi drugi z Łukaszów. Przyznaje, że miał momenty słabości np. gdy stopa musiał łapać w szalejącym śniegu, lecz ponownie szczęśliwie dotarł do kolejnego punktu, którym było San Sebastian. Nie obyło się bez chwili grozy. - Jeden z kierowców mało co, a by mnie nie przejechał. W ostatniej chwili pod wpływem adrenaliny przeskoczyłem mur na wysokość 1,8 metra. Potem pomógł mi widzący to kierowca z Litwy i zabrał mnie dalej. Okazało się, że jest kucharzem i poczęstował pysznymi krewetkami. W rewanżu dałem mu pasztet z pomidorami z Biedronki. Mówił, że smaczny - dziś z uśmiechem wspomina tę przygodę Łukasz.
W Hiszpanii też łatwo nie było. Z miasta nie mógł się wydostać przez blisko trzy doby, bo jedyna droga prowadziła przez górskie tunele, gdzie ruch pieszych jest zabroniony. - Z jednej strony góry, z drugiej tylko ocean. Wspiąłem się więc na szczyt, a tam zobaczyłem stromą, skalistą ścianę, po której skakało kilka dzikich kóz. A ja kozą nie jestem ... - opowiada naszej gazecie. Podróżnik wykazał się pomysłowością. - Stałem ze znalezionym kanistrem i kartką, że chcę dotrzeć na stację benzynową. I tak przemieszczałem się do samej La Coruny, zaliczając z 50 przesiadek – mówi oleśniczanin.

Ekspresowy powrót

Potem odwiedził po drodze Porto, Lizbonę i już w drodze powrotnej Madryt i Barcelonę. Powiedzenie mówi, że droga powrotna jest krótsza. W przypadku Łukasza rzeczywiście tak było. -Z Lizbony do Oleśnicy wracałem zaledwie 72 godziny, łapiąc między innymi dziwnego stopa we Francji. Kierowca z Włoch zatrzymał się nowiutkim mercedesem i powiedział, że mnie zabierze pod warunkiem, że będę kierował, bo on był zmęczony. Nie mogłem nie skorzystać – opowiada. Do domu dotarł 6 marca i zapewnia, że mimo trudności i niewygody podróży nie żałuje. - Niezapomniane wspomnienia, wiele doświadczenia i dużo czasu na poukładanie sobie w głowie -przekonuje Łukasz i zdradza, że ma już cel kolejnego wypadu: -Planuję podróż do Skandynawii - kończy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zejście na plażę przy hotelu Neptun w Łebie gotowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na olesnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto