Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mirosław Dyk: już nie wierzę w sprawiedliwość

Karolina Jurek
fot. Grzegorz Kijakowski

Trafił przed sąd za jazdę po pijaku, mimo że w alkomat dmuchał dopiero po trzech godzinach. Czy z winy policjantów Mirosław Dyk, stracił prawo jazdy i został skazany?

Mirosław Dyk ze Smolnej o swoich przejściach z wymiarem sprawiedliwości opowiada ku przestrodze innym. Przekonuje też, że warto walczyć o swoje dobre imię. Dzisiaj, chociaż odbył już swoją karę, jest dumny z tego, że nie poddał się bez walki.

11 kwietnia 2012 roku pan Mirosław pracował na swoim polu. - Do domu zjeżdżałem kilka razy. Głównie po to, żeby zmienić maszynę. Na dobre zakończyłem pracę ok. godz. 14 - opowiada. - Jechałem przez wieś wolno, bo miałem podłączony siewnik. Nawet nie poczułem kiedy podobno zahaczyłem siatkę ogrodzenia sąsiadki- mówi Dyk.
Kilka minut po wjeździe przed dom, na podwórko pana Mirosława przybiegła Dominika K. mówiąc, że ten zniszczył jej ogrodzenie. - Nie miałem o tym pojęcia, ale od razu zobowiązałem się, że naprawię szkodę - mówi pan Mirosław. Ale jego sąsiadka postanowiła zadzwonić na policję. - Nie protestowałem. Policję wezwano o 15.45, ale patrol przyjechał po godzinie, więc dopiero przed 17 -precyzuje Dyk. To właśnie jeden z policjantów, P. K., utkwił panu Mirosławowi najbardziej w pamięci. - Krzyczał, mówił, że mnie zniszczy, że pożałuję, ponieważ nie chcę się przyznać - opowiada mężczyzna. - Na początku nie brałem tego do siebie. Teraz wiem, że miał rację. Przez to zajście wiele straciłem, a przede wszystkim podupadłem na zdrowiu - kontynuuje mieszkaniec Smolnej i wraca do pechowego dnia.

Sąsiadka pana Mirosława miała świadka, który mógł go obciążyć. - Nie bałem się jej zeznań, bo nie miałem czego. Ale coraz bardziej absurdalne wydawało mi się to o co policjant pytał Jolantę J. Padło pytanie m.in. o to, czy jej zdaniem byłem pijany, kiedy jechałem ciągnikiem. Czy czuć było ode mnie alkohol - opowiada mężczyzna. - A ona przecież nie mogła na te pytania odpowiedzieć, bo nawet nie rozmawialiśmy. Stała na podwórku, a ja jechałem szosą - mówi Dyk. Po tych rozmowach policja odjechała.
Pan Mirosław przyznaje, że kiedy radiowóz odjechał napił się alkoholu. - Gdybym wiedział co się potem stanie, nigdy bym tego nie zrobił - mówi. - Wtedy nie wylewałem za kołnierz, ale nigdy nie prowadziłbym pojazdów na podwójnym gazie - mówi Dyk i dodaje, że od tamtego czasu nie sięga po alkohol w ogóle. Po niedługim czasie ci sami funkcjonariusze po raz kolejny pojawili się w Smolnej. Zajechali na podwórko z piskiem opon i zabrali Dyka na komendę.

Wypił i już

Dzisiaj pan Mirosław o swojej sprawie mówi z łatwością, podpierając się dokumentami . - Według tego co pokazują akta było około godz. 17 kiedy policjanci pierwszy raz zbadali mnie alkomatem - mówi. - Jest tam wszystko szczegółowo opisane ile wypiłem i co wypiłem. Najbardziej zabolało go to, że policjanci z góry uznali, że był pijany jadąc ciągnikiem bo zahaczył siatkę. - Nikt nie zatrzymał mnie kiedy prowadziłem ciągnik, nie zajechali na podwórko tuż po tym kiedy z niego wysiadłem. Ja miałem jakieś dwie godziny czasu wolnego zanim policja przyjechała - dodaje. - Byłem u siebie w domu, miałem prawo sobie wypić - wyjaśnia Dyk. Na podstawie dokumentacji sporządzonej przez policjantów sprawa trafiła do sądu. Mężczyzna został skazany. Odebrano mu prawo jazdy, tak potrzebne do jego pracy. - Nie pomogły wyjaśnienia. Zostałem potraktowany jak przestępca i kłamca i z tym nie mogę się pogodzić. Nigdy bym nie przypuszczał, że policjanci mogą tak działać - mówi rozgoryczony mężczyzna. - Poczułem się oszukany.

Sprawa zakończona

Nie spodziewaliśmy się uzyskać z policji innych odpowiedzi od tych, które dotarły do naszej redakcji. Katarzyna Dąbek-Dubanowicz uznała, że dla komendy sprawa Mirosława Dyka jest już zamknięta. - Wszelkie okoliczności dotyczące zdarzenia zostały wyjaśnione w toku postępowania przygotowawczego, które zakończyło się skierowaniem aktu oskarżenia do sądu - informuje przedstawicielka komendy, którą poprosiliśmy także o odniesienie się do zachowania policjanta, którego wysłano na interwencję. - W toku postępowania przygotowawczego i po jego zakończeniu, policja nie otrzymała również sygnałów dotyczących ewentualnych nieprawidłowości w wykonywaniu czynności służbowych przez funkcjonariuszy - usłyszeliśmy.
Pan Mirosław puentuje: - Nie liczę na słowo przepraszam, ale jestem rozżalony, bo spotkała mnie wielka niesprawiedliwość - mówi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najlepsze atrakcje Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na olesnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto