Henryk Bajcar nie ma dobrych informacji. - Kury na fermie, gdzie kilka dni temu pojawiło się pierwsze ognisko już zostało zagazowane - mówi powiatowy lekarz weterynarii. - Teraz jest podejrzenie, że wirus pojawił się w sąsiednim gospodarstwie. Mimo że staraliśmy się zachować środki ostrożności jest duże prawdopodobieństwo, że nie uda nam się uniknąć rozszerzania się ptasiej grypy.
Próbki pojechały do specjalistycznego ośrodka na Puławach. Prawdopodobnie dzisiaj w nocy okaże się, czy padłe na drugiej fermie kury chorują na ptasią grypę. Jeśli tak i to stado (także około 90 tys. kur) zostanie zagazowane.
Co z trzecią, największą sokołowicką fermą? - Nie chcę dzisiaj mówić, jak będzie, dawać nadziei - ucina krótko Henryk Bajcar i dodaje, że chociaż właściciele ferm mogą liczyć na odszkodowanie od państwa i tak dla ich właścicieli jest to ogromna tragedia. - Spotykam się z pytaniem, jak wygląda gazowanie kur - mówi. - Zapewniam, że odbywa się to w sposób humanitarny, kury są po prostu usypiane. Stosujemy w tym celu dwutlenek węgla.
Jak lekarze weterynarii rozpoznają ptasią grypę? - Normalnie, gdy nie mamy do czynienia z wirusem, w stadzie pada 5-8 kur - mówi Henryk Bajcar. - Tymczasem, gdy pojawia się wirus nagle okazuje się, że jednego dnia padło ich 100-150. W przypadku pierwszej fermy było ich aż osiemset. To jest sygnał, że dzieje się coś niedobrego.
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?