Co z tym parkowaniem?

Uchwała rady miasta weszła w życie i trzeba ją respektować, czy nam się to podoba czy nie. A że nie wszystkim się podoba to rzecz wiadoma. Ludzie psioczą, bo do tej pory zostawiali auta tam, gdzie było im wygodnie. Teraz muszą się zastanawiać, bo zanim zamkniemy samochód na kluczyk, musimy się zastanowić, czy na tym właśnie parkingu jest za darmochę, czy też trzeba wrzucić do parkomatu złotówkę lub więcej. Ostatnio pisałam o tym, że powiatowi radni nie interesują się tym, co naprawdę jest w powiecie ważne. To samo mogłabym odnieść do miejskiego samorządu. W piątek odbywała się sesja rady miasta. Na trzy dni przed uruchomieniem strefy płatnego parkowania tylko jeden radny zapytał o tę sprawę. Dokładnie zaś podważył wielkość czcionek na tablicach informujących o tym, ile trzeba zapłacić. O nic więcej nie zapytano. Dziwne, bo mieszkańcy pytań mają mnóstwo. Przekonuję się o tym na co dzień. Ludzie nadal nie wiedzą jak i ile płacić, kto jest z opłaty zwolniony, kto i jaki abonament może kupić. I tak dalej, i tak dalej. Uważam, że strefa to jedna z najważniejszych zmian jakie dokonały się ostatnio w mieście. Dlatego trzeba wiedzieć, jak ludziom tłumaczyć konieczność wprowadzenia płatnych parkingów, jak wyjaśniać niuanse uchwały. Drugie moje spostrzeżenie z ostatniej sesji rady miasta to kwestia nazewnictwa dla nowo powstałych rond. Nie pamiętam pierwszej kadencji oleśnickiego samorządu, by byłam wtedy jeszcze uczennicą liceum. Ale wiem też, że właśnie wtedy najgłośniej dyskutowano nad nazewnictwem oleśnickich ulic. Czyżbyśmy mieli teraz powtórkę z przeszłości? Wszystko na to wskazuje. Dyskusja - i to dość zażarta - wywiązała się po opinii wygłoszonej na sesji przez radnego SLD. Oburzenia tą sytuacją nie kryje szef PiS-u, denerwują się ci, którzy woleliby, żeby jedno z dyskutowanych rond nosiło nazwę np. Ronda Kolejarzy. Jak będzie, zdecyduje rada. Oby była do tej decyzji dobrze przygotowana. I chętna do zadawania merytorycznych pytań.