Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wyjeżdżasz na urlop? Wyłącz komórkę i schowaj laptopa!

Redakcja
Na urlopie odłóżmy na bok swoje obowiązki zawodowe i zajmijmy się relaksem - fot. Ed Yourdon / Flickr (http://www.flickr.com/photos/yourdon/)
Na urlopie odłóżmy na bok swoje obowiązki zawodowe i zajmijmy się relaksem - fot. Ed Yourdon / Flickr (http://www.flickr.com/photos/yourdon/) Teraz Białystok
Wakacje, urlopy – wszyscy czekamy na nie z utęsknieniem. Ale kiedy nadchodzi ta chwila – nie potrafimy odpocząć. Wyjeżdżając na wypoczynek, wyłączmy komórki i zajmijmy się sobą oraz bliskimi. Inaczej czeka nas wypalenie zawodowe.

Ciekawe jest to, że w zapobieganiu wypaleniu w pracy na niewiele się zdaje wsparcie rodziny. Natomiast bardzo ważne jest wsparcie przełożonych i współpracowników - opowiada Beata Skowrońska, psycholog i trener biznesu.
Czym jest wypalenie zawodowe?
Beata Skowrońska:  - Mówimy o tzw. syndromie wypalenia zawodowego. Jest to stan organizmu, gdy człowiek czuje się bardzo zmęczony fizycznie, wyczerpany psychicznie i emocjonalnie, a na dodatek ma obniżone poczucie własnych dokonań, czyli przekonanie, że nic nie osiągnął i że do niczego się już nie nadaje. Taka osoba uważa, że niewiele potrafi, bardzo nisko ocenia swoje kompetencje i możliwości.
Osobom w takim stanie towarzyszy poczucie lęku. Ludzie wypaleni zawodowo kurczowo trzymają się swojego miejsca pracy, nawet gdy tej pracy nienawidzą. Boją się, że nikt ich w nowym miejscu nie zatrudni. Nie widzą przed sobą żadnych perspektyw, bo na nic nie mają już siły. Przy czym nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością. Ta bardzo subiektywna ocena umiejętności i kompetencji jest efektem lęku i chronicznego przemęczenia i nie ma nic wspólnego z realistyczną oceną własnej osoby w kontekście pracy.
Wypalenie zawodowe jest coraz bardziej powszechnym zjawiskiem i może skończyć się bardzo poważnymi chorobami, np. depresją czy zawałem.
Jak człowiek wypalony zachowuje się w pracy?
- Swoje obowiązki wypełnia dużo wolniej, niechętnie podejmuje się nowych zadań, unika wyzwań i zmian. Kurczowo trzyma się utartych schematów działania. Nie ma ochoty podnosić swoich kwalifikacji, uczestniczyć w kursach, szkoleniach, rozwijać się, bo przyszłość widzi w czarnych barwach. Robi tylko to, co musi. Mniej się angażuje w relacje interpersonalne w pracy, raczej się wycofuje. Co ważne, ludzie wypaleni zawodowo przestają identyfikować się z firmą, w której pracują, nawet jeśli wcześniej mieli takie poczucie identyfikacji.
A w jaki sposób osoba wypalona zachowuje się wobec innych?
- Mamy tu do czynienia z tzw. depersonalizacją czy nawet cynizmem. Oznacza to, że ludzi traktuje się bezdusznie, przedmiotowo. Człowiek wypalony nie ma siły, żeby podchodzić do innych ludzi indywidualnie. Zamiast tego widzi grupę ludzi, masę, która przeszkadza, czegoś chce, męczy. To doskonale widać u wypalonych handlowców, urzędników, personelu medycznego czy nauczycieli, którzy należą do grup najbardziej narażonych na wypalenie.
Czy są grupy szczególnie zagrożone wypaleniem zawodowym?
- Jeszcze 10 lat temu mówiło się, że wypalenie grozi tylko niektórym grupom zawodowym, osobom, które wykonują specyficzne zawody. Do tego grona zaliczano nauczycieli, policjantów, strażaków, służby społeczne, lekarzy, pielęgniarki. A zatem osoby, które wykonują zawody wymagające angażowania własnych emocji, żeby pomóc innym ludziom. Uważano też, że syndrom ten dotyczy ludzi, którzy mają za sobą lata pracy. Przyjmowało się, że wypalenie dotyka ludzi ok. 40 roku życia i zbiega się z czasem tzw. wypalenia egzystencjonalnego. Każdy w tzw. średnim wieku ma taki moment, w którym podsumowuje własne życie, swoje osiągnięcia.
Teraz te pomysły, na to kogo dotyka wypalenie zawodowe, uległy weryfikacji?
- Dokładnie. Okazało się, że syndrom wypalenia wcale nie musi dotyczyć ludzi około 40-stki, którzy pracują 10-15 lat. Może dotykać osób młodych, które pracują choćby rok. Poza tym syndrom wypalenia zawodowego nie jest typowy tylko dla "wybrańców". Okazało się bowiem, że nie trzeba wykonywać zawodu "pomocowego", żeby się wypalić. Często spotyka się wypalonych menedżerów, młodych handlowców, dziennikarzy, urzędników, kierowców.
Czym spowodowane jest wypalenie?
- Powodów jest wiele, ale najważniejszym czynnikiem, który może doprowadzić do wypalenia jest stres w pracy. Zwłaszcza bardzo szczególny rodzaj stresu zawodowego, który wynika z niejasności i konfliktu pełnionej roli zawodowej. Otóż najbardziej stresowa dla pracownika jest sytuacja, gdy nie bardzo wie komu podlega, czego dokładnie od niego wymaga szef, kiedy nie bardzo wie, co konkretnie ma robić i jakie kary, nagrody, awanse go czekają.
Bardzo jest też ważne dopasowanie osobowości, temperamentu, do charakteru pracy. Pracodawcy często oceniają głównie doświadczenie i wykształcenie, rzadziej biorą pod uwagę możliwości psychofizyczne człowieka. A potem jest problem. Nie bez znaczenia także ma relacja ambicji do możliwości. Czasem zadania przekraczają nasze możliwości, ale mając za duże ambicje, nie przyznamy się do tego. Wynik? Będziemy się spalać. Chodzi więc o dopasowanie człowieka do roli.
To jest bardzo ważne. Jeśli ktoś nie potrafi pracować pod presją czasu, a wykonuje zawód, który go naraża na ciągłą walkę z czasem, bardzo szybko może przypłacić to zdrowiem, ale najpierw coraz gorzej pracuje i obwinia za to cały świat, a w szczególności pracodawcę. Z drugiej strony ważne jest, aby szef dawał tyle czasu, ile realnie potrzeba na wykonanie zadania, bo ciągła presja czasu jest stresująca dla każdego.
Co sprawia, że możemy uniknąć lub oddalić wypalenie w czasie?
- Jeśli mówimy o zapobieganiu wypaleniu, to bardzo ważne jest wsparcie przełożonych i współpracowników. Okazuje się, że konkretna pomoc w pracy może obniżać negatywne skutki stresu. Brak takiego wsparcia może sprawiać, że człowiek nie poradzi sobie ze stresem w pracy i się wypali. Ciekawe jest to, że w zapobieganiu wypaleniu w pracy na niewiele się zdaje wsparcie rodziny. To jest ważne, gdy na przykład chorujemy.
To że możemy wytrzymać na stresującym stanowisku dłużej, na pewno wpływa gratyfikacja - zarobki oraz poczucie, że jesteśmy doceniani. Jeśli jednak zarobki są niesatysfakcjonujące, brakuje docenienia, a wkład w pracę jest ogromny, rodzi się silne napięcie i spalamy się dużo szybciej.
Trzeba tu dodać, że na dłuższą metę nawet dobre zarobki nie zrekompensują nam energii, którą pochłania stresująca praca. Praca w ciągłym stresie tylko dla pieniędzy często rujnuje zdrowie. Najlepiej, jeśli dobre zarobki połączone są z wykonywaniem zawodu, który lubimy i pracą we wspierającym środowisku. W przeciwnej sytuacji prędzej czy później zadajemy sobie pytanie - czy warto to dalej ciągnąć. Na koniec jesteśmy w takim stanie, że rzucamy wszystko i uciekamy na drugi koniec świata. Jeśli w tej stresującej pracy zarobiliśmy tyle, że nas na to stać.
Pracodawcy nie zdają sobie sprawy, że dużo tracą na wypalonych pracownikach?
- Pracownik, który żyje w stresie, nie wie, czy czeka go jakiś awans, do tego jest słabo opłacany, obłożony obowiązkami ponad jego siły, szybko staje się pracownikiem w połowie. Nie poświęca się w 100 proc. swojej pracy. Ludzie wypaleni mają obniżony układ odpornościowy, częściej chorują, łatwo łapią infekcje. Praca w ciągłym stresie i przeciążeniu bardzo negatywnie wpływa na zdrowie. Może skończyć się głęboką depresją, zawałem, nowotworem, w najlepszym wypadku migrenami, bólami kręgosłupa, wrzodami. Mnóstwo badań na całym świecie, także w Polsce, potwierdza związek stresu z tymi chorobami. Zestresowani pracownicy mają mniejszą odporność, częściej chorują, więc częściej chodzą na zwolnienia, a ktoś przecież za to płaci. Dużo się już o tym mówi i pisze, więc pracodawcy coraz bardziej są tego świadomi.
Jakie działania powinna podjąć więc firma?
- To są działania na dwóch poziomach: pracowników i organizacji. Bardzo ważne jest, żeby pracowników doszkolić z zakresu radzenia sobie ze stresem i wypaleniem zawodowym. Takich szkoleń nie da się przecenić. Są tańsze niż wydatki na zwolnienia lekarskie. To pomaga. Tak więc z jednej strony pracownicy na warsztatach uczą się radzić sobie ze stresem w pracy i wypaleniem, z drugiej zaś menadżerowie zmieniają styl zarządzania, motywowania, komunikacji z pracownikami.
Ważne są też zmiany na poziomie organizacyjnym i to, aby szefowie zrozumieli, że jeśli spada efektywność pracownika, to niekoniecznie musi to być efekt jego niechęci czy nieudolności. Może być to efekt właśnie stresu czy już wypalenia. Chodzi o to, aby odróżniać intencję od zachowań obronnych. Pracując mniej czy gorzej pracownik broni się przed negatywnymi skutkami ciągłego napięcia. Z tym się wiąże decyzja: zwolnić czy wspomóc, na przykład przenieść na inne stanowisko, czy na jakiś czas zmienić zakres pracy, zanim człowiek dojdzie do siebie. To jest tańsze niż zastępowanie doświadczonych pracowników nowymi, którzy niedługo też się wypalą.
Firmy często popełniają błąd. Jeśli pracownikowi spada wydajność, najczęściej zwalnia się go. Firma musi zainwestować w wyszkolenie nowego. Istotne jest, żeby dobrze dopasować człowieka do stanowiska już na etapie rekrutacji. Zatrudniając ambitnych ludzi, ale na nieodpowiednim stanowisku, to wyrządzanie im krzywdy. Pracodawca musi też stworzyć takie warunki, żeby ludzie nie bali się przyznać, że są przemęczeni.
Jakiś czas temu powstał pomysł, żeby pracownikowi przysługiwał roczny urlop w przypadku wypalenia zawodowego. Co Pani o tym sądzi?
- Jestem przeciw. Jako pracodawca - nie mam pewności, że pracownik wykorzysta ten urlop na to, żeby zrobić ze sobą porządek i wrócić w pełni sił do pracy. A może w tym czasie będzie szukał nowej, lepszej pracy? Może być to wykorzystywane przez pracowników. Poza tym w tym czasie przecież trzeba będzie kogoś zatrudnić. Wystarczy, żeby firma zainwestowała w szkolenia, treningi antystresowe, w budowanie relacji między ludźmi, integracji, żeby pracownicy wspierali się nawzajem oraz by kadra potrafiła wesprzeć swoich pracowników i umiejętnie tworzyła systemy motywacyjne. To jest moim zdaniem bardziej efektywne dla firmy niż długotrwałe urlopy.
Jesteśmy zestresowani
Okazuje się, że to Polacy są najbardziej zestresowanymi pracownikami na świecie. Jak podaje portal monsterpolska.pl, w badaniu przeprowadzonym przez firmę Extended DISC, Polska zajęła pierwsze miejsce ze wskaźnikiem stresu 2,22, wyprzedzając w czołówce Koreę Płd. z wynikiem 1,98 i Danię – 1,81. Dla porównania w Wielkiej Brytanii stres równy jest 1,47. Poziom stresu jaki odczuwamy w pracy mierzy się za pomocą tzw. Narodowego Wskaźnika Stresu (NSI – National Stress Indicator). Im wyższy wskaźnik NSI, tym miejsce pracy i środowisko, w którym żyjemy, odbieramy jako mniej stabilne, spokojne i bezpieczne. Można zastanawiać się, skąd tak wysoki poziom stresu u polskich pracowników?
– Być może Polacy, wciąż odrabiając zaległości realnego socjalizmu, muszą pracować więcej, a ich praca jest nieco gorzej zorganizowana i czasem relatywnie wymaga więcej wysiłku. Nie tłumaczy to jednak tak dużych różnic – korki w Madrycie nie są mniejsze niż warszawskie, a praca w londyńskim City to też nie relaksujące wczasy, nawet w porównaniu z pracą na Emilii Plater – komentuje Paweł Gniazdowski, ekspert zarządzania karierą, szef DBM Polska.

od 12 lat
Wideo

echodnia Ksiądz Łukasz Zygmunt o Triduum Paschalnym

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wyjeżdżasz na urlop? Wyłącz komórkę i schowaj laptopa! - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na olesnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto