Aktualnie w dwóch placówkach domu dziecka w Bierutowie znajduje się w sumie 42 wychowanków. Jak przekazuje dyrektor Paweł Wolko są to dzieci w różnym wieku posiadające rozmaity bagaż doświadczeń, często tych negatywnych.
- W ubiegłym roku mieliśmy 50 dzieci, niestety musieliśmy zlikwidować ośmioosobową placówkę - dowiadujemy się. Pocieszające jest, że tendencja jest taka, że dzieci szybciej odchodzą z placówki i rozpoczynają życie na własny rachunek niż rozpoczynają życie w bidulu. - Kiedyś normą było to, że dziecko w jednej placówce przebywało sześć, a nawet osiem lat, ale nie ma tych przypadków dużo. Oczywiście są i tacy, którzy decydują się pozostać dłużej ponieważ się jeszcze uczą - mówi nam dyrektor i dodaje: pomimo tego zawsze chętnie wracają. - Dorośli już ludzie dzwonią i pytają co u nas słychać. To wzrusza i powoduje uśmiech na naszych twarzach, że nadal o nas pamiętają. Nawet jeśli przebywali krótko, pół roku lub rok to i tak potrafimy zżyć się ze sobą - mówi Wolko.
Nie ma kłótni i picia
Dom dziecka nigdy jednak nie zastąpi tego rodzinnego, no chyba, że w rodzinie źle się dzieje. Tak jest na przykład podczas Świąt Bożego Narodzenia.
- Tylko raz, w czasie mojej dwudziestokilkuletniej pracy zamknęliśmy dom dziecka podczas wigilii. W ubiegłym roku ponad połowa osób została w placówce na święta, kilka powróciło ze swoich domów rodzinnych w ostatniej chwili. Co jest powodem takiego stanu rzeczy? -Tutaj nie ma awantur, alkoholu, kłótni, jest za to ciepły posiłek i troska - mówi Wolko i przyznaje, że wiele dzieci musi borykać się także z odrzuceniem, które następuje podczas nieudanych adopcji. - Z takimi dziećmi potem bardzo ciężko się pracuje, ponieważ obarczają siebie winą - mówi nam ze smutkiem Wolko. Dlaczego tak się dzieje? -Chodzi chyba o to, że rzeczywistość staje się inna, niż wyobrażenia tych rodziców. Brakuje cierpliwości w wychowywaniu, trudności zaczynają przerastać - dodaje.
Plany i remonty
Dom, w którym na co dzień tętni życie stale wymaga poprawek i remontów. To wiąże się z kolei z dużymi wydatkami. Na szczęście ludzi o dobrych sercach nie brakuje. - Z pomocą fundacji w budynku udało nam się wyremontować świetlicę, a dzięki firmie Leroy Merlin w Bykowie odnowiliśmy łazienkę - przekazuje nasz rozmówca. Dodaje, że poczynione modernizacje to tylko kropla w morzu potrzeb placówki. -Niestety wszystkiego na raz nie możemy wykonać, zależy to w dużej mierze od dofinansowań - dowiadujemy się. Dyrektor zdradził nam też plany wyjazdowe podopiecznych. - W ciągu roku staramy się zapewnić dzieciom wypoczynek zarówno krótszy jak i dłuższy. W ubiegłym roku trzy tygodnie spędziliśmy jedną grupą w Głuchołazach - dowiadujemy się. Ale zagranicznych wojaży również nie brakuje. - Udało nam się na kilka dni pojechać m.in. do Austrii, Niemiec oraz Czech. A co przyniesie tegoroczne lato? W tym roku dyrekcja i wychowawcy postanowili nieco zmienić formułę wakacyjnego wyjazdu i zamierzają podzielić dzieci na dwie grupy. - Jedna prawdopodobnie pojedzie nad morze, druga w góry. Tak, aby każdy mógł wybrać coś dla siebie - informuje rozmówca.
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?