Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wolko: cieszę się, kiedy dzieci zamiast "bidul" mówią "dom"

Redakcja
fot. Klaudia Kłodnicka
Daje dach nad głową tym, którzy nie mają łatwo już od dziecięcych lat. Jak radzi sobie bierutowska placówka, kto pomaga i jakie ma plany?

Aktualnie w dwóch placówkach domu dziecka w Bierutowie znajduje się w sumie 42 wychowanków. Jak przekazuje dyrektor Paweł Wolko są to dzieci w różnym wieku posiadające rozmaity bagaż doświadczeń, często tych negatywnych.
- W ubiegłym roku mieliśmy 50 dzieci, niestety musieliśmy zlikwidować ośmioosobową placówkę - dowiadujemy się. Pocieszające jest, że tendencja jest taka, że dzieci szybciej odchodzą z placówki i rozpoczynają życie na własny rachunek niż rozpoczynają życie w bidulu. - Kiedyś normą było to, że dziecko w jednej placówce przebywało sześć, a nawet osiem lat, ale nie ma tych przypadków dużo. Oczywiście są i tacy, którzy decydują się pozostać dłużej ponieważ się jeszcze uczą - mówi nam dyrektor i dodaje: pomimo tego zawsze chętnie wracają. - Dorośli już ludzie dzwonią i pytają co u nas słychać. To wzrusza i powoduje uśmiech na naszych twarzach, że nadal o nas pamiętają. Nawet jeśli przebywali krótko, pół roku lub rok to i tak potrafimy zżyć się ze sobą - mówi Wolko.

Nie ma kłótni i picia

Dom dziecka nigdy jednak nie zastąpi tego rodzinnego, no chyba, że w rodzinie źle się dzieje. Tak jest na przykład podczas Świąt Bożego Narodzenia.
- Tylko raz, w czasie mojej dwudziestokilkuletniej pracy zamknęliśmy dom dziecka podczas wigilii. W ubiegłym roku ponad połowa osób została w placówce na święta, kilka powróciło ze swoich domów rodzinnych w ostatniej chwili. Co jest powodem takiego stanu rzeczy? -Tutaj nie ma awantur, alkoholu, kłótni, jest za to ciepły posiłek i troska - mówi Wolko i przyznaje, że wiele dzieci musi borykać się także z odrzuceniem, które następuje podczas nieudanych adopcji. - Z takimi dziećmi potem bardzo ciężko się pracuje, ponieważ obarczają siebie winą - mówi nam ze smutkiem Wolko. Dlaczego tak się dzieje? -Chodzi chyba o to, że rzeczywistość staje się inna, niż wyobrażenia tych rodziców. Brakuje cierpliwości w wychowywaniu, trudności zaczynają przerastać - dodaje.

Plany i remonty

Dom, w którym na co dzień tętni życie stale wymaga poprawek i remontów. To wiąże się z kolei z dużymi wydatkami. Na szczęście ludzi o dobrych sercach nie brakuje. - Z pomocą fundacji w budynku udało nam się wyremontować świetlicę, a dzięki firmie Leroy Merlin w Bykowie odnowiliśmy łazienkę - przekazuje nasz rozmówca. Dodaje, że poczynione modernizacje to tylko kropla w morzu potrzeb placówki. -Niestety wszystkiego na raz nie możemy wykonać, zależy to w dużej mierze od dofinansowań - dowiadujemy się. Dyrektor zdradził nam też plany wyjazdowe podopiecznych. - W ciągu roku staramy się zapewnić dzieciom wypoczynek zarówno krótszy jak i dłuższy. W ubiegłym roku trzy tygodnie spędziliśmy jedną grupą w Głuchołazach - dowiadujemy się. Ale zagranicznych wojaży również nie brakuje. - Udało nam się na kilka dni pojechać m.in. do Austrii, Niemiec oraz Czech. A co przyniesie tegoroczne lato? W tym roku dyrekcja i wychowawcy postanowili nieco zmienić formułę wakacyjnego wyjazdu i zamierzają podzielić dzieci na dwie grupy. - Jedna prawdopodobnie pojedzie nad morze, druga w góry. Tak, aby każdy mógł wybrać coś dla siebie - informuje rozmówca.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na olesnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto