Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W jubileuszowym klimacie. Absolwenci I LO o swojej szkole

Katarzyna Kijakowska
Absolwenci liceum wspominają lata „młodości durnej i chmurnej”

Lata spędzone w murach I Liceum Ogólnokształcącego wspominają z sentymentem. Po latach pozostają tylko najpiękniejsze zdarzenia i wyjątkowi ludzie. Absolwenci, obok grona nauczycielskiego, tworzą historię szkoły. Także oleśnickiego ogólniaka. - To były fajne czasy, taka “młodość durna i chmurna”, oczywiście raz pod górkę, raz z górki, ale na pewno bardzo “twórczo” - opowiada nam Monika Zdobylak, dyrektor Gminnego Centrum Kultury w Dobroszycach (matura’96). Jakie historie opowiadają inni nasi rozmówcy? Przeczytajcie.

Stan wojenny kładł się cieniem

W poprzednim ustroju do liceum chodził Andrzej Sowa. - Był koniec lat 80,a PRL dogorywał - opowiada. - Można już było czytać zakazane książki, telewizja pokazywała filmy, które latami czekały na projekcję, teatry wystawiały kontrowersyjne sztuki. Wolność rozkwitała! I my tej wolności też pragnęliśmy. Kpiliśmy z obchodów komunistycznych świąt, bojkotowaliśmy obowiązkowe projekcje propagandowych filmów, przeciwstawialiśmy się systemowej indoktrynacji - mówi . - System niczego w tych czasach młodzieży nie oferował, więc braliśmy sprawy we własne ręce - tworzyliśmy amatorski teatr zaangażowany, organizowaliśmy prezentujące naszą twórczość literacką wieczorki poetyckie, czy koncerty z piosenkami Brela, Brassensa, Bellona - opowiada pan Andrzej, przyznając, że na przedstawienia przygotowane przez licealistów przychodził kwiat oleśnickiej młodzieży. - A jak śpiewał Paweł Moreń z akompaniamentem Jacka Muzioła, lub swój występ dawał taki jeden od teatru jednego aktora, kawiarnia KMPiK na placu Zwycięstwa pękała w szwach - uśmiecha się i przyznaje, że większość podejmowanych przez uczniów działań była “wbrew woli szkoły”. - Wiem, że w wielu szkołach, także oleśnickich, takie przejawy autonomizacji środowiska uczniowskiego były bezwzględnie tępione. W naszym ogólniaku było inaczej - dodaje. - Mimo oficjalnych sprzeciwów, czuliśmy sympatię i ciche poparcie nauczycieli. Bo nauczycieli mieliśmy naprawdę wspaniałych - podkreśla. I wylicza Mariannę Nosal (“zasypująca mnie tomikami wierszy i pozwalająca mi realizować na fakultetach zamiłowanie do historii i teorii teatru”), Adama Mroczkowskiego (“pieszczotliwie zwanego Misiem, który z łatwością wpoił mi wiedzę o matematyce), Halinę Wojtasik (“której jednak nie udało się zniechęcić mnie do palenia papierosów”).
- Wreszcie dwóch najważniejszych dla mnie nauczycieli. To Janusz Jóźwiak, który mnie nie uczył, ale stał się moim mentorem i przyjacielem oraz Ryszard Zelinka, przez lata mój ulubiony nauczyciel i wzór do naśladowania - puentuje.

Niezapomniana klasa

Wieloletni oleśnicki samorządowiec Janusz Marszałek przyznaje, że choć lata jego nauki przypadły na stan wojenny, to właśnie w ogólniaku stawiał swoje pierwsze samorządowe kroki. - W trzeciej tworzyliśmy samorząd szkolny - opowiada obecny dyrektor Szkoły Podstawowej nr 7. - Wykorzystując uczniowską “władzę”, ale także zaufanie, którym nas darzono, staliśmy się rocznikiem, o którym, zgodnie ze słowami profesor Anny Maciejewskiej, nie można zapomnieć. - No bo jak tu zapomnieć o tych, którzy rozbili namioty na korytarzu, bo nie chciało im się iść na zajęcia, śpiewali “Międzynarodówkę” w czasie stanu wojennego, bo nie chciało im się pisać sprawdzianu z chemii czy napisali maturę z matmy tak, że na 28 osób piszących tylko cztery dostały czwórkę..... Reszta piątki - podkreśla. Pełna ciepłych wspomnień o liceum jest także opowieść Jacka Doleckiego.
„Udana” hospitacja
- Do dziś nie mogę zrozumieć dlaczego tak baliśmy się hospitacji dyrekcji na lekcjach - opowiada absolwent (matura ‘57). I wspomina lekcję matematyki, na której pojawił się dyrektor Kochanowski.
- Prof. Preis postanowił sprawdzić wykonanie zadań domowych - opowiada pan Jacek. - Uczynił to, nie tak jak zawsze, chodząc po klasie, ale wywołując nazwisko ucznia i polecając czytanie rozwiązanego zadania. Po drugim lub trzecim zadaniu, dyrektor wkroczył do akcji. - No niech teraz pochwali się Dolecki, jak wczoraj odrobił zadanie - powiedział. - Prof. Preis wywołał moje nazwisko i zaczęła się męka, bo nie miałem odrobionych zadań. Koleżanka siedząca w ławce przede mną, otworzyła szeroko zeszyt i ja, trzymając przed nosem swój, odczytałem z jej zeszytu rozwiązane zadanie. Oszukać się dał dyrektor Kochanowski, ale prof. Preis zauważył, że coś nie gra. Na koniec polecił mi podejść z zeszytem. Szedłem jak na szafot. Wstyd mi było, że tak oszukałem ulubionego nauczyciela - mówi. -Podszedłem z pustym zeszytem, on zobaczył co jest, udawał ze sprawdza, coś mruczał, pokiwał głową, podpisał się i kazał zostawić zeszyt. Na wszelki wypadek. I tak samo, dla niepoznaki, czynił z następnymi zeszytami. Po lekcji, wychodząc z klasy, polecił nam zabrać zeszyty, nie wspominając o tym incydencie i nigdy do niego nie wracał.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na olesnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto