Narzekają pacjenci i pracownicy szpitali, motorniczowie, pracownicy produkcji. Gorąco jest w lasach, a na basenach trudno o wolne miejsce. Co gorsza, najbliższe dni nie przyniosą wytchnienia.
W łódzkim szpitalu im. Barlickiego w dyżurce pielęgniarek i salach szpitalnych temperatura dochodzi do 30 stopni.
- Nie mamy nawet wiatraka, w poczekalni pacjenci siedzą w strasznym zaduchu, zdarzają się omdlenia - mówi pielęgniarka Ewa ze szpitalnej przychodni.
W salach szpitalnych nie jest lepiej. - Okna wychodzą na zachód, po południu jest nieznośnie gorąco, a nie mamy zasłon - dodaje pan Marek, dwa tygodnie po operacji trzustki, który leży na oddziale wewnętrznym szpitala im. Barlickiego.
Podobnie jest w salach OIOM, gdzie w poniedziałek leżało 12 pacjentów. - Mąż ma 69 lat, jest pod kroplówką, leży z gorączką i męczy się jeszcze bardziej - mówi pani Jadwiga.
Klimatyzacja w "Barlickim" działa tylko w salach operacyjnych. Podobnie jest w innych łódzkich szpitalach: im. Rydygiera, Kopernika, Sonnenberga i WAM.
- Zakładamy żaluzje w salach dla pacjentów i pilnujemy, żeby personel zasłaniał okna. Sale operacyjne są klimatyzowane. Ale lekarze operują w samych fartuchach bez bielizny - mówi Adrianna Sikora, rzecznik prasowy szpitala im. Kopernika.
W Wieluniu chłodno jest tylko pacjentom na OIOM. Sala operacyjna i inne oddziały klimatyzacji nie mają. Także w radomszczańskim szpitalu o klimatyzacji mogą tylko pomarzyć. Sale operacyjne wyposażone są tylko w wywietrzniki. Klimatyzacja działa tylko w pomieszczeniach ze sprzętem do diagnostyki.
Mimo tej trudnej sytuacji, pogotowie i szpitale pracują na pełnych obrotach. Do łódzkich trafiło 40 osób z objawami odwodnienia i problemami z krążeniem. Z powodu upałów mdleli starsi i młodsi. Do łódzkich szpitali trafiło 38 osób w wieku od 20 do 82 lat.
W trudnej sytuacji są pasażerowie i kierowcy autobusów i tramwajów. - Żaden autobus nie ma klimatyzacji, zamontowano ją tylko w 15 wozach PESA - mówi Bogumił Makowski, rzecznik łódzkiego MPK. - Kierowcy dostają wodę, ale nie mogliśmy skrócić im czasu pracy. Od dwóch dni tramwaje i autobusy mają jeździć wolniej, tylko do 30 km/h.
Z powodu upału zepsuła się w poniedziałek nawet zwrotnica na skrzyżowaniu ul. Północnej i Franciszkańskiej w Łodzi. Wybrzuszyły się też tory w ul. Kilińskiego.
W pocie czoła pracują kupcy, którzy przez 10 godzin handlują w nagrzewających się halach. W hali na Bałuckim Rynku, oddanej do użytku w kwietniu, już zepsuła się klimatyzacja. Temperatura przekracza 30 stopni. Okazuje się, że firma montująca klimatyzację popełniła błąd. Zarządcy hali złożyli reklamację.
Kupcy są zbulwersowani. - Zapłaciliśmy za klimatyzowane boksy. Nie stać nas na montowanie klimatyzatorów, a na wiatraki nie ma miejsca. Jest tak gorąco, że klienci przestają przychodzić - żali się pani Aneta, która handluje pościelą i bielizną.
Upał doskwiera najbardziej pracownikom, którzy nie mają możliwości skrycia się w cieniu. Wśród nich są drogowcy. - Skrócili nam czas pracy do sześciu godzin. Niestety, nie mamy nawet służbowej wody. Napoje musimy kupować sami - mówi robotnik, pracujący przy ulicy Tatrzańskiej. Tymczasem pracodawca ma obowiązek dostarczyć pracownikowi napoje. - Gdy temperatura przekracza 28 stopni, pracodawca zapewnia pracownikom napoje, które powinny być dostępne w ciągu całej zmiany - mówi Kamil Kałużny, rzecznik Okręgowego Inspektoratu Pracy w Łodzi.
Wodę dostają pracownicy łódzkiej fabryki Indesit, ale i tak skarżą się na wysokie temperatury. - Najgorzej jest przy piecach, nie pomagają nawet wentylatory - mówi załoga.
Zygmunt Łopalewski, rzecznik fabryki, mówi, że dodatkowo otwierane są świetliki w dachu, by zapewnić rotację powietrza.
Upały mocno dają się we znaki pracownikom wieluńskiego ZUGiL. W niektórych miejscach szwankuje wentylacja.
- Temperatura w halach jest bardzo wysoka - rozkłada ręce Jan Cieślak, szef zakładowej "S".
Mimo upałów działkowcy nie muszą się obawiać zakazu podlewania ogródków, jak było to w poprzednich latach. Wody w Łodzi nie zabraknie - uspokajają wodociągowcy. Marek Wilczak, rzecznik Zakładu Wodociągów i Kanalizacji w Łodzi, zapewnia, że miasto posiada rezerwy, a dobowe zużycie wynosi 120 tysięcy metrów sześciennych wody.
Łodzianie mogą więc do końca upałów korzystać z kurtyn wodnych (przy ul. Piotrkowskiej 104, DH Magda oraz przy ul. Roosevelta). Ci, którzy mają wolne, szturmują baseny. Na Fali jednorazowo przebywa nawet 1.500 osób, a kolejki ustawiają się przed otwarciem. W niedzielę aquapark odwiedziło ponad 4 tys. osób.
W lasach naszego regionu obowiązuje najwyższy stopień zagrożenia pożarowego. W piątek może zostać ogłoszony zakaz wstępu do lasów. Leśnicy podejmą taką decyzję, gdy przez 5 kolejnych dni wilgotność ściółki o godz. 9 spadnie poniżej 10 proc.
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?