Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

To oni w latach 90-tych "rządzili" Zgorzelcem: Król spirytusu, Gruby Janek, Lelek i Pomyk tworzyli lokalną mafię [ZDJĘCIA i FILM]

Justyna Orlik
Justyna Orlik
Dyskoteki, nocne kluby, duże pieniądze, alkohol, narkotyki i strzelaniny w biały dzień - tak wyglądał Zgorzelec po upadku PRL-u i w początkach kapitalizmu. Otwarcie granic sprzyjało rozkwitowi przemytu, najpierw w plecakach, a później w samochodach ciężarowych. Zaczęły tworzyć się mniejsze i większe gangi, które miały kontakt ze stolicą. Kradziono samochody i przemycano nielegalne produkty. Carrington, czołowy przedstawiciel zgorzeleckiej mafii, zbił fortunę na przewożonym spirytusie. Jak to jednak w przestępczym świecie bywa popadł w konflikt z Lelkiem, który chciał z tego tortu uszczknąć dla siebie jeszcze więcej. W końcu to on odkrył "dochodowy biznes".

Kim był Zbigniew M., ps. Carrington?

Przedsiębiorcą. Miał leganie działającą firmę transportową, która w latach 90-tych zajmowała się przewozem mebli. Ukończył zawodówkę, uprawiał kulturystykę i w wolnych chwilach jeździł na kolarzówce. Carrington, na początku lat dziewięćdziesiątych odkrył, że bardziej dochodowe od przewożenia mebli jest przemycanie spirytusu, głównie z Włoch i Francji. Ciężarówki z alkoholem przejeżdżały przez most techniczny w Sękowicach, który został wybudowany do transportu maszyn i materiałów, potrzebnych do budowy przejścia granicznego. Później rozładowywano je w lasach i wysyłano na teren całego kraju.

Most kością niezgody?

To Jacek B., pseudonim Lelek, jako pierwszy odkrył, że na zagranicznym alkoholu można zbić krocie. Proceder kwitł w najlepsze, bo udawało się opłacać strażników. Skąd zatem wziął się konflikt w dobrze działającej spółce? Powód był prosty. Carrington chciał przewozić ciężarówki częściej, a Lelkowi zależało na tym, żeby nie rzucać się w oczy. "Przyjaciele od spirytusu" nie mogli wypracować kompromisu w tej sprawie. Po sprzeczce Lelka z Carringtonem szybko doszło do samowoli przemytniczej. Pomyk, człowiek Lelka, postanowił wziąć tira i przewieźć go przez granicę na własną rękę. Nie miał doświadczenia w prowadzeniu tak dużego pojazdu i przejeżdżając przez wąski most, uszkodził dźwig. Strażnicy zauważyli kolizję, a "miejscówka" została spalona. Nic dziwnego, że Carrington się wściekł i odsunął Pomyka. Każdemu członkowi grupy przestępczej przypisana była osobna funkcja. Jedni płacili łapówki strażnikom, inni stali z lornetkami na wzgórzach. To była zorganizowana machina, w której działaniu liczył się każdy szczegół, a Pomyk zawiódł.

W książce Zuzanny i Patryka Szulców ",,Świadek Koronny. Sprzedał Carringtona, króla spirytusu” czytamy:

Tak naprawdę konflikt pomiędzy „Carringtonem” a „Lelkiem” dotyczył tylko kasy. „Carrington” zarabiał ogromne pieniądze i każdy chciał mieć zysk, a tacy ludzie jak „Lelek” czy jego prawa ręka, Darek P. ps. „Pomyk”, chcieli tylko dużego zysku, nie interesowało ich nic innego. W tamtym czasie jeździli mercedesami i lexusami, a pozostali to nawet nie wiedzieli, że takie marki w ogóle istnieją. Oni mieli kasy w ch..., ale tu chodziło o zwykłą pazerność. Tacy ludzie jak oni to nie byli jacyś tam leszcze. Mieli tyle samo do powiedzenia co Lelek. To byli ludzie, którzy mieli kasę, bardzo bogaci, którzy przy „Carringtonie” dorobili się naprawdę sporo, ale chcieli więcej.

Drogi Lelka i Carringtona się rozeszły. Zaczęła się krwawa jatka

Historia z mostem zapoczątkowała otwarty konflikt. Każdy z bossów założył swoją grupę przestępczą i zaczęły się roszady ludzi. Kiedy od Carringtona zaczęli odchodzić zaufani żołnierze, nie mógł dłużej czekać. Do Zbigniewa M. mierzono wcześniej z broni już dwukrotnie, a mężczyzna podejrzewał o to Lelka. Carrington miał wsparcie Wołomina i Pruszkowa oraz Nikosia z Gdańska, więc był gotowy na porachunki z byłym wspólnikiem. Wkrótce wynajęci przez niego ludzie ostrzelali z karabinu samochód, którym podróżował Lelek i jego kierowca. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać, bo w trakcie konstruowania bomby domowej roboty zginął Marek W., któremu zadanie zlecił Lelek.

To, co działo się później przypomina serial kryminalny, bo ciężko sobie dziś wyobrazić, że tak wyglądały zgorzeleckie ulice. Kilka tygodni po śmierci Marka W. ostrzelano 8 Białorusinów, poruszających się Mercedesem. Dwóch z nich zginęło na miejscu, a trójka została ranna. Później policja znalazła ciało Pomyka i trójki ludzi Lelka w Modrzewiach koło Wlenia. Lelek planował zemstę na Carringtonie i na klatce schodowej w Zawidowie podłożył skonstruowaną wcześniej bombę. Mężczyźnie udało się jednak przeżyć. Ostatnią częścią krwawych porachunków było zdarzenie w Leśnej, w wyniku którego zginęło 5 mężczyzn, zajmujących się przemytem samochodów i nie mających nic wspólnego z "wojną zgorzelecką". Tak sytuację w Modrzewiach opisuje bohater książki "Świadek koronny...":

To była egzekucja, nie można tego inaczej nazwać. Jej powód był prosty – ludzie Jacka B. ps. „Lelek” przetrzymywali i torturowali tam człowieka „Carringtona”, niejakiego „Grzywę”. Jeden z ludzi „Lelka”, który mieszkał pod Zgorzelcem, zdradził, gdzie przetrzymują „Grzywę”. Swoją drogą tak wyglądała właśnie lojalność w tamtych czasach – uzależniona od strachu albo grubości portfela. W każdym razie kurs na Modrzewie obrali osobiście „Carrington”, „Ślepy” i jeszcze dwóch zaufanych ludzi „Carringtona”. Jechali tam oczywiście z zamiarem odbicia „Grzywy”, ale też zabicia wszystkich pozostałych, których spotkają na miejscu. Nie było nawet innej opcji. Co więcej, ten podkupiony człowiek przekazał im, że konkretnie tego dnia na miejscu będą Dariusz P. ps. „Pomyk” i Jarosław J. – najważniejsi ludzie „Lelka” – i także sam „Lelek”. (...) Tam na początku „Carringtonowi” i reszcie udało się pojmać dwie osoby, w tym takiego małego młodego gościa, który wyjątkowo lubił się znęcać nad swoimi ofiarami. Nie zabili ich od razu – najpierw po prostu postrzelili i czekali na pozostałych. Po jakimś czasie przyjechał Dariusz P. ps. „Pomyk” z Jarosławem J. Chcieli ukryć auto w szopie, a tam już czekał Andriej. Zaczął strzelać do „Pomyka”, trafił go w plecy. Samą egzekucję zostawił „Carringtonowi” – sam chciał to zrobić, bo wyjątkowo nienawidził „Pomyka”. Potem ciało ukryli w studni. Jarek, widząc, co się dzieje, zaczął uciekać – ostrzeliwał go „Ślepy”. Nie trafił, więc chyba nie na darmo nosił tę ksywę. Gdy zaczęło się robić głośno, ten młody sadysta postanowił uciec przez okno. Wtedy „Carrington” sięgnął go serią wystrzałów i zabił. Ostatniego gościa wzięli ze sobą do lasu, w sumie nie wiadomo po co. Potem opowiadali jeszcze, że facet miał jaja, bo im się stawiał, mówił, że dalej nie idzie. Nie musiał – zastrzelili go tam, gdzie stał. Mieli czekać jeszcze na „Lelka”, ale z jakiegoś powodu nie przyjechał.

Tragedia w Leśnej

Ostatnią częścią krwawych porachunków było zdarzenie w Leśnej, w wyniku którego zginęło 5 mężczyzn, zajmujących się przemytem samochodów Do tragedii doszło w nocy na jednej z mniej uczęszczanych dróg. Uzbrojeni napastnicy ostrzelali białego Forda Sierrę. Kierowca zginął przy próbie zawrócenia auta, a pozostałych mężczyzn wywleczono z samochodu i oddano strzały w tył ich głów. Cała piątka zginęła na miejscu. Jak się później okazało, nie mieli nic wspólnego z zatargami przemytników, które nazwane zostały "wojną zgorzelecką".

Złapani na gorącym uczynku

Polscy strażnicy byli opłacani przez Carringtona i Lelka, ale niemieckich nie udało się przekupić. To oni jako pierwsi zauważyli transport ciężarówek ze spirytusem i złapali przemytników na gorącym uczynku. To był punkt zwrotny dla całej grupy przestępczej, której członków po kolei wyłapywano, a później formułowano wobec nich akty oskarżenia. Carrington przyznał się do zarzucanych mu czynów i nie protestował przeciwko zasądzonej karze. Wyszedł z więzienia po dwóch latach, wpłacając 200 tys. zł kaucji i kto wie, co stałoby się z bossem zgorzeleckiej mafii, gdyby nie feralny wypadek na rowerze, w wyniku którego doznał obrażeń głowy. Dziś, Zbigniew M. mieszka z matką i jest ubezwłasnowolniony. Nigdy później nie stanął przed sądem.

Co działo się z Lelkiem?

Lelek został skazany na karę 15 lat pozbawienia wolności dzięki zeznaniom świadka koronnego, Ireneusza G. Opuścił więzienie w 2016 roku, ale nie cieszył się długo wolnością, bo już trzy lata później, w 2019 r. został zatrzymany przez Centralne Biuro Śledcze pod zarzutem kierowania grupą przestępczą, prania brudnych pieniędzy i wyłudzania VAT-u. Prokuratura przesłuchała wówczas łącznie 17 osób i postawiła aż 64 zarzuty.

Walerian K., Rosjanin, który zabił 5 mężczyzn w Leśnej do dziś odbywa karę w więzieniu.

W serwisie społecznościowym YouTube można obejrzeć ponad godzinny wywiad z Lelkiem z marca ubiegłego roku, pt. "Zgodziłem się na wywiad, by powiedzieć więcej, niż piszą media", w którym opowiada ze swojej perspektywy o zdarzeniach sprzed ponad 20 lat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na olesnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto