Straciłam synka w dziewiątym miesiącu ciąży! Mam żal do lekarza

Walczymy o sprawiedliwość, bo nie chcemy by kogoś innego spotkała taka tragedia jak nas - mówi pani Joanna. W styczniu na świat miał przyjść jej trzeci syn. Ciąża przebiegała prawidłowo. - Dwoje dzieci urodziłam bez problemów. Nie przypuszczałam, że może wydarzyć się coś złego - mówi kobieta.

Wszystko w porządku
Przez cały czas trwania ciąży oleśniczanka była pod opieką jednego z wrocławskich ginekologów. Miała wykonywane wszystkie badania. - Ostatnie USG doktor zrobił mi w grudniu. Dziecko było już obrócone główką w dół, przygotowane do porodu. Pan doktor stwierdził, że z synkiem wszystko w porządku - mówi pani Joanna. Na kolejnej wizycie ciężarna miała się pojawić na początku stycznia. Dzień przed nią zaczęła odczuwać mniejszą ruchliwość płodu. - Zaniepokoiło mnie to, a zapewniam, że nie jestem osobą przewrażliwioną - mówi. - Po prostu rodziłam już wcześniej i wiem, jak zachowuje się płód. Dzień wcześniej dziecko było bardzo ruchliwe. Nagrałam to nawet na domowej kamerze. Widać na nie jak synek się rusza a razem z nim mój brzuch.

Gdy mąż pani Joanny wrócił do domu po godzinie 18 zdecydowali o wizycie w oleśnickim szpitalu. - W izbie przyjęć podeszła do mnie pielęgniarka albo może położna. Niestety nie znam jej danych. To jej opowiedziałam co mnie niepokoi.Pani kazała mi się położyć na kozetce. Zrobiła mi badanie polegające na osłuchaniu brzucha, włączyła też na głośnik i stwierdziła, że serce mojego dziecka bije jak dzwon - opowiada kobieta. - Potem kazała wyjść na zewnątrz. Minęła dobra chwila, gdy mąż zapytał ją, co dalej. Usłyszeliśmy, że wszystko jest dobrze. Ale mąż domagał się wizyty lekarza dyżurnego - kontynuuje. - Słyszeliśmy jak lekarka pytała co się dzieje, a pielęgniarka odpowiedziała, że “przyszła kolejna co to ruchów nie czuje”.

Kto decyduje?
Lekarka wyszła na korytarz do pani Joanny i jej męża. - Pytała jak się czuję,która to ciąża, kto ją prowadzi, a ja jej to wszystko powiedziałam - opowiada oleśniczanka. - Poinformowałam też, że na drugi dzień mam wizytę u swojego lekarza. Lekarka poradziła, żebym mu o tym powiedziała.

Mąż pani Joanny dodaje, że lekarka nie zleciła żadnych innych badań, choć się ich domagał. - Stwierdziła tylko, że jak coś żonę niepokoi to może zostać na oddziale - mówi pan Tomasz. - Usłyszeliśmy, że wprawdzie nie ma miejsca, ale może się coś znajdzie. Zapytałem, co jeśli jego żona pozostanie w szpitalu. - Lekarka stwierdziła, że będą mnie obserwować, a gdy zapytaliśmy co ona jako lekarz sugeruje, usłyszeliśmy, że ona niczego nie może zasugerować, ale że powinnam się uspokoić, że pogoda jest dziś taka jaka jest, żebym pojechała do domu,zjadła kolację i dziecko na pewno się ożywi - opowiada oleśniczanka.

Pani Joanna i jej mąż wrócili do domu. -Uwierzyłam lekarce kiedy powiedziała, że wystarczy zjeść coś słodkiego a kiedy po powrocie dostosowałam się do tego zalecenia to istotnie poczułam ruchy i to mnie uspokoili. - relacjonuje. - Lekarka wygladąła na osobę o dużym doświadczeniu. Zasnęłam i wyciszyłam się.
Niestety, następnego dnia od rana pani Joanna nie czuła już żadnych ruchów dziecka - Dlatego jak tylko mąż wrócił z pracy to zaraz pojechaliśmy do naszego lekarza do Wrocławia - mówi. - Lekarz zrobił mi USG i stwierdził brak czynności serca płodu. Wystawił skierowanie do szpitala 40-lecia przy ul. Kamieńskiego we Wrocławiu.
Tam na izbie przyjęć zrobiono USG potwierdzającą diagnozę ginekologa i przyjęto panią Joannę na oddział ginekologiczno-położniczy. Pięć dni później, siłami natury, bo cesarskie cięcie zostało przez lekarzy wykluczone, oleśniczanka urodziła martwego synka.

Zdrowe dziecko
Sekcja zwłok nie wykazała konkretnej przyczyny śmierci dziecka. - Mam żal do oleśnickiego szpitala - mówi oleśniczanka. - Na izbie przyjęć można było przecież zrobić mi KTG i USG, jakieś podstawowe badania. Może dzięki nim udałoby się uratować syna. A mnie nie poproszono nawet o jakiekolwiek dokumenty, kartę ciąży. Nikt nie zapisał nawet mojego nazwiska. Mąż pani Joanny już po porodzie spotkał się z ordynatorem oleśnickiej ginekologii.- Poszedłem tam po to, aby powiedzieć co się dzieje na jego oddziale. Pan ordynator stwierdził tylko, że nie ma potrzeby zgłaszania sprawy na policji, że możemy złożyć skargę do dyrekcji szpitala- mówi pan Tomasz. Rodzina złożyła zawiadomienie na policję. W tej sprawie w prokuraturze toczy się postępowanie przygotowawcze. - Mam żal do lekarza, który był tego dnia na izbie przyjęć, że decyzję w sprawie pozostania na oddziale pozostawił nam - mówi pani Joanna.

Szpital odpowiada
Do sprawy ustosunkował się wicedyrektor oleśnickiego szpitala. Sławomir Jędruch stoi na stanowisku, że to pacjentka nie wyraziła zgody na hospitalizację. - Lekarz nie może przymusowo umieścić pacjenta w szpitalu - twierdzi. - Decyzji o wyrażeniu zgody na hospitalizację i badanie lekarz nie może podjąć za pacjenta. Pacjent ma też prawo wyboru szpitala. Jędruch utrzymuje też, że obowiązujące obecnie przepisy przewidują jedynie formę pisemną dla wyrażenia przez pacjenta zgody na hospitalizację, badania i zabiegi. Nie jest natomiast uregulowana forma odmowy zgody na przyjęcie do szpitala.