Paweł Cygnar został trenerem Szczakowianki w listopadzie 2018 roku, zastępując Łukasza Beretę (obecnie szkoleniowca Ruchu Chorzów). Cygnar wcześniej był zawodnikiem "Szczaksy" - najpierw w latach 2004-2007 (debiutował w ówczesnej II lidze jako 18-latek), a potem w 2010 roku. Pod jego wodzą Szczakowianka w 2020 roku awansowała do IV ligi. 34-letni trener nadal występuje na boisku, musząc dyrygować m.in. 39-letnim Marcinem Drzymontem (130 meczów w Ekstraklasie) czy 38-letnim Bartłomiejem Chwalibogowkim (39 gier w Ekstraklasie).
Drzymont: Znamy się prywatnie, ale trener jest szefem
Czy "stare wygi" słuchają młodszego od siebie trenera?
- Trenera Cygnara dużo wcześniej znałem z boiska, bo graliśmy przeciwko sobie, później razem w drużynie Soły Oświęcim i znamy się też dosyć dobrze prywatnie - nie kryje Drzymont. - To w niczym nie przeszkadza, aby do trenera Cygnara zwracać się jak do przełożonego, traktuję go normalnie jak każdego innego trenera w swojej przygodzie z piłką. Trener jest taką osobą, że w szatni słucha bardziej doświadczonych zawodników, ale zawsze ma swoje zdanie. Nigdy nie wychodzimy przed szereg, nie wchodzimy w mu w zdanie, po prostu go słuchamy. Trener jest tutaj szefem, bo trener ponosi odpowiedzialność za wyniki tej drużyny. To, że znamy się z boiska i jesteśmy kolegami nie odgrywa żadnej roli - podkreśla obrońca, który w Ekstraklasie grał w barwach Odry Wodzisław, Korony Kielce, Lecha Poznań i GKS-u Bełchatów.
Doświadczeni piłkarze słuchają trenera. "Nie ma z nimi problemów"
- Bardzo dobrze się prowadzi takich piłkarzy. Są to osoby ukształtowane, bardzo świadome, dlatego na tej płaszczyźnie nie mamy z nimi żadnych problemów. Dlatego ta współpraca jest owocna i idzie w dobrym kierunku - przekonuje trener Szczakowianki. - Słuchają mnie na boisku, bo, jak mówiłem, są to osoby świadome. Znam się z nimi prywatnie, są ode mnie starsi, ale w piłce obowiązują pewne zasady, panujące od dawien dawna. W szatni są momenty, kiedy mówi trener i zespół musi się podporządkować, ale nie jest tak do końca. Ja dużo rozmawiam z zawodnikami i słucham ich zdania. Uzupełniamy się.
Rodzinne tradycje zobowiązują
Jak przypomina portal jaw.pl "można śmiało powiedzieć, że szkoleniowiec jaworznian piłkę ma we krwi. W jego rodzinie piłkarskie tradycje przekazywane są z pokolenia na pokolenie a na zielonych murawach występował zarówno jego dziadek, jak i tata. Przedwcześnie zmarły Bohdan Cygnar świetnie prezentował się w barwach Górnika Siersza, Piasta Gliwice i Szczakowianki, z którą potem związał się na dłużej – m.in. jako kierownik drużyny".
- Jestem już trzeci raz w Szczakowiance, to koło się zatoczyło - kiwa głową Paweł Cygnar. - Na te ostatnie "podrygi" w piłce wróciłem do swojego klubu, do klubu, który leży mi najbardziej w sercu. Świętej pamięci dziadek, jak i tato grali w piłkę. Zarazili mnie tą pasją i dlatego tak się wszystko potoczyło.
Młodzież Unii nie wystraszyła się znanych nazwisk w Szczakowiance
Dobrze wiadomo, że w piłce nazwiska nie grają. W finale Podokręgu Sosnowiec Szczakowianka przegrała w Sarnowie z Unią Dobrowa Górnicza 0:4 (0:3). Trzy bramki zdobył 23-letni Sebastian Koziński, grający na pozycji stopera.
- Nie patrzyliśmy na to, że zagraliśmy przeciwko drużynie z piłkarzami z Ekstraklasy. Patrzymy tylko i wyłącznie na siebie. Myślę, że boisko pokazało jak ci zawodnicy wyglądają na naszym tle. Przy takiej liczbie młodzieżowców i przy niskim, tak naprawdę średnim wieku piłkarzy pokazaliśmy się dobrze na ich tle - stwierdził Koziński.
Czy Biało - Czerwoni zatriumfują w stolicy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?