Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pomoc dla Norberta przyszła za późno?

kk
Bracia zostali zatrzymani na drugi dzień po śmierci Norberta
Bracia zostali zatrzymani na drugi dzień po śmierci Norberta fot. Grzegorz Kijakowski
Czy Norberta udałoby się uratować, gdyby na czas dostał pomoc

Przed wrocławskim sądem okręgowym trwa proces braci R. Mężczyźni brali udział w bójce, w wyniku której śmierć poniósł 19-letni Norbert S. W ubiegłym tygodniu w sądzie pojawili się świadkowie zdarzenia i policjanci, którzy jako pierwsi byli na miejscu tragedii. To właśnie m.in. w stosunku do nich padały pytania o pierwszą pomoc udzieloną rannemu Norbertowi.

Do tragicznego zdarzenia doszło w maju 2013 roku. Tej nocy Oleśnicę patrolowali m.in. Sebastian D. i Piotr J. - Na polecenie dyżurnego udaliśmy się na ul. Kolejową, gdzie pod wiaduktem miała się znajdować ranna osoba - mówił D. - Na miejscu okazało się, że mężczyzna jest świadomy, jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, ale niedaleko, przy ul. Reja może znajdować się drugi ranny. Udaliśmy się tam. Sebastian D. pytany kilka razy przez sąd i pełnomocnika oskarżycieli posiłkowych o to, kto powiadomił pogotowie, zapewniał, że telefon wykonał dyżurny policji. - Dlaczego nie udzieliliście rannemu Norbertowi S. pierwszej pomocy - dociekał sędzia Wiesław Rodziewicz. - On był niespokojny, prosiliśmy, żeby się nie ruszał, ale on próbował wstawać, nie słuchał nas. Podobny obraz tamtej nocy przedstawił Piotr J. Z tym, że drugi z policjantów zeznał, iż to grupa oleśniczan wezwała pomoc do pierwszego z rannych - Tomasza Sz.

- Mając przeszkolenie z pierwszej pomocy, mogli panowie podjąć choćby próbę udzielenia rannemu pomocy - podsumował tę kwestię adwokat Piotr Hornung, który do tematu przyjazdu pogotowia wracał także podczas przesłuchania kolejnych świadków. Padały m.in. pytania o czas dotarcia karetki na miejsce. Jakie odpowiedzi padały? Że mogło to być nawet pół godziny i pierwsza z karetek, która dojechała na miejsce bójki, najpierw została skierowana do lżej rannego mężczyzny. Tego, który po kilku dniach wyszedł ze szpitala.
Z zeznań świadków tamtego zdarzenia wyłonił się też obraz feralnego wieczora. Nieco różniący się od tego, co miesiąc wcześniej zeznawali bracia R. Zwłaszcza jeśli chodzi o pierwsze spotkanie Artura i Łukasza R. z grupą młodych oleśniczan oraz sam fakt posiadania przez jednego z braci noża. Tego, którym dźgnięto kilka razy Norberta.

- Kiedy byliśmy na nasypie podeszło do nas dwóch młodych mężczyzn. Jeden z nich siedzi dzisiaj tutaj (Łukasz R. nie pojawił się na środowej rozprawie,red.) - mówiła Roksana P. - Artur R. zapytał, co mamy w reklamówce i zaraz zaatakował kolegów.
Drugie wieczorne spotkanie 19-latka wspominała przez ściśnięte gardło. Mówiła o tym, że starszy z braci usiłował zaatakować nożem jej koleżankę, potem gonił ją, jej kolegę i Norberta. - Widziałam, jak Norbert upada, jak on wbija mu nóż w plecy, a Łukasz R. zaczyna go kopać - opowiadała. - Bałam się wrócić, chociaż słyszałam, jak Norbert krzyczał, żeby ktoś mu pomógł. Wróciliśmy później. On czekał na pomoc i powtarzał, że umiera. Długo trzeba było czekać aż przyjedzie pogotowie. Bardzo długo

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na olesnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto