Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Paweł Wybierała: Polityka to gra zespołowa, w pojedynkę nie da się tu wygrać (WYWIAD)

Jakub Guder
Jakub Guder
Paweł Wybierała (Bezpartyjni Samorządowcy), wicemarszałek województwa dolnośląskiego
Paweł Wybierała (Bezpartyjni Samorządowcy), wicemarszałek województwa dolnośląskiego fot. materiały prasowe
Wicemarszałek Paweł Wybierała (Bezpartyjni Samorządowcy) w urzędzie marszałkowskim odpowiada za sport i turystykę. Trenował zapasy, grywał w brydża, a teraz strzela w klubie Colt Wrocław. Czy polityka i sport mają wiele wspólnego? Zapraszamy do przeczytania rozmowy.

Tęskni Pan za normalnością w sporcie?
Paweł Wybierała: Wszyscy tęsknią. To – obok turystyki czy kultury - jedna z dziedzin, która chyba najbardziej została dotknięta pandemią. Wszędzie tam, gdzie jest potrzebna widownia, kibice jest bardzo ciężko. Same treningi czy mecze bez fanów to duże ograniczenie. Bez kibiców sport jest jak bez nogi, ręki i jednego oka. Widowisko przy pustych trybunach, to nie jest to, co kochamy.

Pan ma w sobie sportowe zacięcie. Udaje się czasem w tym trudnym czasie pobiegać, czy pograć w piłkę?
Nie gram ostatnio w piłkę, bo uszkodziłem kostkę, ale miałem swoją ekipę, z którą spotykałem się regularnie. Po tym, jak byłem zapaśnikiem, zostało mi jednak trochę treningu, który mogę sam zrobić. Nieco crossfitu, trening wytrzymałościowy, ciężary, machanie skakanką, rower stacjonarny. Wszystko, co można zrobić w domu, bo to łatwiejsze, niż kurs samochodem na siłownię (śmiech). Cały czas jednak staram sobie dać czasem w kość.

Podobno uważa Pan, że w sporcie i w polityce powinny obowiązywać podobne reguły. Jakie?
Polityka to też rywalizacja, bo na końcu ktoś dostaje większe poparcie i wygrywa wybory. Dzięki temu ma potem szansę na realizowanie swoich pomysłów. To również gra zespołowa. W pojedynkę nie da się tu wygrać, chyba że w mniejszych gminach czy samorządach. W większych strukturach należy działać razem, a czasem iść na kompromisy. To zawsze musi być zespół.

A Pana doświadczenie z brydża w polityce się przydaje?
W brydżu decyzje podejmuje się w środowisku ograniczonych informacji. W polityce tak samo, często nie wiesz, jakie karty inni gracze mają w rękach. Czasami po prostu nie masz możliwości, aby mieć pełną wiedzę. Do tego ciągła zamiana sytuacji. Najlepszym przykładem jest właśnie COVID – w ciągu kilku tygodni wszystko stanęło na głowie. Minęło 8 miesięcy, od kiedy koronawirus „przejął kontrolę”, a wciąż tak naprawdę nie wiemy, co nas jeszcze czeka. Zmieniają się obostrzenia Unii Europejskiej i naszego rządu.

Swego czasu w brydża grywał Pan sporo, nawet na turniejach.
Regularnie grałem sportowo przez 20 lat. Byliśmy w III lidze, ale to wszystko na jednak amatorskim poziomie. Od paru lat nie mam już niestety na to czasu. Czasem, sporadycznie w internecie. Pojawiła się jednak u mnie nowa pasja, nowa dyscyplina. Zacząłem uczyć się strzelać w formacie IPSC, czyli strzelanie dynamiczne. Trenuję i w przyszłym roku chciałbym wziąć udział w swoim pierwszym turnieju.

Skąd ta pasja?
Kiedyś pracowałem z koleżanką, która mnie zabrała na strzelnicę i pokazała, jak to wygląda. Dziś trenuję w klubie Colt Wrocław. IPSC shooting – strzelanie dynamiczne – to strzelanie pod presją czasu, po torze, z różnych pozycji, do różnych celów. Mamy we Wrocławiu najlepszego zawodnika w Polsce. To Bartosz Szczęsny, właśnie z Colta.

To adrenalina musi być.
Jest! Samo strzelanie wzbudza emocje. Do tego dochodzi jeszcze rywalizacja.

Mówiliśmy o tym, że polityka to sport zespołowy, ale Pan indywidualnie też potrafi grać, bo przecież przez lata trenował Pan zapasy.
Tak. Gdy zaczynałem trenować zapasy, w Miliczu nie było wielu możliwości. Jeśli ktoś chciał uprawiać sport na wysokim poziomie, to trafiał na matę. Początkowo był to klub „Plon Milicz”, a potem milicka sekcja zapasów w stylu wolnym Śląska Wrocław. Dzisiaj zapasy nie są tam aż tak bardzo popularne. Mimo wysokiego poziomu sportowego, dzieciaki inaczej spędzają czas. Milicz to nie jest duże miasteczko. Kiedyś właściwie każdy chłopak otarł się tam o te zapasy.

Patrzę na Pana marszałka, na uszy – atrybut zapaśników – i widzę, że chyba zdecydowanie częściej Pan wygrywał.
(śmiech) Tak – słynne kalafiory! (Tak mówi się na charakterystycznie zdeformowane uszy zapaśników – przyp. JG). No ja miałem to szczęście, że ich nie mam, ale to kwestia przypadku.

Gdy na igrzyskach w Atlancie w 1996 roku polskie zapasy święciły triumfy, to nie czuł Pan niedosytu, że nie udało się pójść w ten sport dalej?
Na macie brałem oddech i czułem, że jestem u siebie. Lubiłem to, ale nie byłem wybitny. Kilka turniejów wygrałem, ale na mistrza się nie zapowiadałem i na pierwszym roku studiów przestałem trenować. Cieszę się, że uprawiałem ten sport, bo on wiele daje. Jest przede wszystkim ogólnorozwojowy. Spotkałem dobrych trenerów, byłem w dobrej sekcji, a mój kolega Radek Horbik pojechał na igrzyska do Pekinu (2008). Dziś jest jednym z asystentów przy naszej kadrze. Jego córka została młodzieżową mistrzynią Polski.

W Urzędzie Marszałkowskim zajmuje się Pan sportem i turystyką. Jak idzie budowa hali lekkoatletycznej na Kłokoczycach?
Samorząd Województwa Dolnośląskiego ma zabezpieczone na ten cel 10 mln zł. 1 mln zł już został przekazany na uzbrojenie terenu, które ma być zrealizowane w tym roku. Cały obiekt będzie gotowy w roku 2022. W tej chwili nie ma opóźnień.

Co jest jeszcze Pana oczkiem w głowie podczas tej kadencji?
Modyfikacja programu „Sprawny Dolnoślązaczek”, który do tej pory realizowany był przy współpracy ze Szkolnym Związkiem Sportowym. Chcielibyśmy wyjść poza SZS, dużo szerzej. Odejście od aktywności ruchowej to problem cywilizacyjny. Infrastrukturę już częściowo mamy, ale badania pokazują, że sprawność najmłodszych spada. Jeśli 10-latek nie będzie dobrze rozwinięty ruchowo, to w wieku lat 35-40 też nie będzie sprawny. Chcielibyśmy uruchomić program, który przynajmniej ograniczyłby ten trend. Trzeba tu zbudować koalicję szkół, samorządów, nauczycieli wychowania fizycznego i rodziców. Jeśli w domu nie ma takiej świadomości, to szkoła tego sama też nie załatwi. To kilkuletni proces. Chodzi o to, by rodzice nie tylko pytali o oceny, ale też wiedzieli, jak to jest z aktywnością ich dzieci i mieli swoje uwagi. Chcemy to robić nie tylko poprzez wydarzenia sportowe. Musimy pokazywać, że ruch jest ważny, trafiać do rodziców, zmieniać ich świadomość. To duży program. Czekają nas konsultacje w różnych środowiskach: sportowych, oświatowych, zdrowotnych. Będziemy go mogli zaprezentować pod koniec roku.

Turystyka w obecnej sytuacji to też nie lada wyzwanie.
Przede wszystkim działamy, żeby zmniejszyć skutki pandemii. Pomagamy branży. Poprzez Dolnośląską Instytucję Pośredniczącą do ok. 2 tys. podmiotów trafi 80 mln zł dofinansowania. Dla niektórych pewnie ten rok jest stracony, ale nie dla wszystkich. Niektórzy przechodzą przez to lepiej, ale na przykład nie są organizowane żadne wycieczki szkolne i z tego tytułu nie ma już żadnych dochodów. Co ważne - badania pokazują, że ok. 86 proc. Polaków w najbliższym czasie na czas urlopu chce zostać w kraju i musimy zrobić wszystko, żeby jak najwięcej osób z tego grona trafiło na Dolny Śląsk. Stąd kampania Urzędu Marszałkowskiego #OdkryjDolnyŚląsk, w ramach której pojawiło się około 100 billboardów w woj. dolnośląskim oraz województwach z nami sąsiadujących. Powstał także przewodnik „Dolnośląskie Naj”, blog oraz „Niemapa”, która zachęca, rodziców do podróżowania razem z dziećmi.

A działania długofalowe?
Chcemy koncentrować wysiłki wokół tych atrakcji turystycznych, które generują największy ruch. „Obudowywać je”, wspierać infrastrukturę, łączyć komunikacyjnie. Musimy niejako „rozprowadzić” turystykę po całym regionie. Do tego potrzebny jest oczywiście dobry transport, mam tu na myśli kolej oraz projekt Dolnośląskiej Autostrady Rowerowej. Są też miejsca mniej znane jak Dolina Baryczy czy Legnickie Pole. Gdyby zostały wplecione w taką sieć, to mogłyby liczyć na więcej turystów.

Na koniec zdradzimy, że w tym roku to Pan – jako przedstawiciel Urzędu Marszałkowskiego – znajdzie się w kapitule naszego Plebiscytu na Najlepszego Sportowca i Trenera Roku na Dolnym Śląsku. Ma Pan już swoich faworytów?
Nie będę o nich mówił głośno. Takie inicjatywy, jak plebiscyt Gazety Wrocławskiej, to też jest coś, co chcielibyśmy wykorzystywać do promowanie sportu. To ogromny potencjał by pokazywać, że sport jest czymś ważnym. Zachęca do aktywności. Wiadomo, że nie wszyscy będą Igą Światek, ale chodzi o to, aby podstawa tej piramidy była jak największa; każdy miał w domu rowerek stacjonarny, skakankę, matę do jogi czy pilatesu. Bez aktywności ruchowej nie ma dobrego życia.

Paweł Wybierała (Bezpartyjni Samorządowcy) – samorządowiec, filozof z wykształceniem ekonomicznym, wicemarszałek województwa dolnośląskiego, odpowiedzialny za sprawy sportu, turystyki i ochrony zabytków.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Paweł Wybierała: Polityka to gra zespołowa, w pojedynkę nie da się tu wygrać (WYWIAD) - Wrocław Nasze Miasto

Wróć na olesnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto