Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie podskakuj kelnerowi, bo...

Alicja Zboińska, Maciej Kałach
Nigdy nie pytajcie kelnera, co poleca, nie będzie szczery.
Nigdy nie pytajcie kelnera, co poleca, nie będzie szczery. fot. 123rf
Są sekrety, których kelnerzy, sprzedawcy, piekarze, kurierzy nigdy oficjalnie nie zdradzą swoim klientom. Nam - oczywiście anonimowo bądź tylko z imienia - opowiadają o brzydkich praktykach w gastronomii i handlu, i radzą, czego nigdy nie zamawiać i nie kupować. Piszą Alicja Zboińska i Maciej Kałach.

Pytasz kelnera, co dziś poleca na obiad i właśnie popełniasz pierwszy błąd. Radzisz się sprzedawczyni, czy dobrze wyglądasz w tej sukience i na swoim koncie automatycznie zapisujesz drugą pomyłkę. Chyba nie trzeba dodawać, że trzeci błąd popełniasz, gdy oddajesz komputer do serwisu, a na dysku zostawiasz pikantne zdjęcia lub filmiki. Zdradzamy sekrety menedżerów i szefów kuchni, kelnerów, pracowników sklepów i serwisów komputerowych. Ale ostrzegamy - nie czytaj tego artykułu przy jedzeniu. Możesz całkowicie stracić apetyt!

Drugie życie mielonego
Za skórę potrafią zajść nie tylko młodzi kucharze. Restauracjom przyświeca bowiem główna zasada: nic się nie wyrzuca. - Potrawy zyskują nowy żywot. Mięso nieświeże lub takie, którego nie dojedli klienci, potrafią przerobić na kotlety mielone. Zdarza się, że w gulaszu miesza się mięso stare ze świeżym i dobrze przyprawia - zdradza kulisy Tomasz, były już kucharz.

Myślisz, że bezpieczniejsze będzie zamówienie zupy? Nic bardziej mylnego, w garnku mogą znaleźć się także zlewki z talerzy. Wyprodukowanie pomidorowej ze starego rosołu i równie wiekowej jarzynowej to też żadna sztuka.

Resztki niezjedzonych ziemniaków dają duże pole do popisu. Na talerze mogą wrócić w postaci pyz i kopytek. Nie mówiąc o sałatkach i warzywnych przybraniach - te naprawdę łatwo daje się odzyskać. - Ściągaliśmy je ze zwracanych talerzy, trochę czyściliśmy, gdy się ubrudziło innymi potrawami i układaliśmy na nowych talerzach - wspomina była kelnerka jednego ze śląskich lokali. - Podobnie jest z sałatkami. Często wystarczy je tylko przemieszać i od nowa doprawić. A może szklankę piwa? Tylko butelkowane! Na porządku dziennym jest zlewanie niedopitych resztek i rozcieńczanie piwa wodą. To nie koniec. Co sprytniejsi właściciele knajp lub barmani zainwestowali w podrabiane zawory do beczek z piwem. Teoretycznie każdy browar stosuje zabezpieczenie, tak by złocisty napój można było tylko nalewać z beczki. Ale wystarczy zaopatrzyć się w podróbkę tego elementu i nagle markowe piwo zostaje zastąpione tanim sikaczem.

Nie podpadaj kelnerowi
Kelnerowi nie wolno się narazić. Potrafi nie tylko napluć do potrawy albo do piwa. Wściekły kelner może nawet wylizać sztućce, które za chwilę ci poda. - Nigdy nie pytajcie nas, co dziś polecamy - przestrzega były kelner. - Macie większą szansę na trafienie szóstki w Lotto niż na uzyskanie szczerej odpowiedzi.

Dobry kelner to taki, który dba o interes knajpy, wciśnie więc to, co zalega w lodówce, a nawet zaczyna już się psuć. Poleci coś, co musi się szybko sprzedawać, by nie poszło na straty. Nie warto też pytać, czy polędwica jest świeża, a zupa gotowana dziś, bo nawet jeśli nie jest, to nikt się do tego nie przyzna. No chyba że ma słabszy dzień albo myśli o zmianie pracy, ale to naprawdę wyjątkowa sytuacja.

A jakich klientów szczególnie lubią kelnerzy? Dzielą ich na dwie kategorie: zakochani i zawiani. Zakochany klient chce zaimponować swojej wybrance. Po pierwsze, zaprosi ją do drogiej restauracji, po drugie, nie będzie skąpił na drinki i wykwintne dania, a po trzecie da sobie dość łatwo dopisać przysłowiową datę urodzenia do rachunku.

Konsumentowi "pod gazem" dopisanie paru piw prawdopodobnie także nie zrobi różnicy. Jest duża szansa, że w ogóle tego nie zauważy.

Pieką chleb, aż brak śliny
O zawrót głowy mogą przyprawić klientów także opowieści z innych branż. Na przykład piekarze potrafią napluć do ciasta, z którego wyrabia się chleby. Skąd w ich głowach biorą się takie pomysły? Wiele złego dzieje się już na etapie edukacji. - W czasie praktyk często zdarza się, że nikt nie pilnuje uczniów, a nastolatek zawsze chce się popisać przed kolegą - opowiada Michał, który skończył szkołę zawodową, przygotowującą do zawodu piekarza. - Plułem do ciasta na chleb, a niektórym uczniom na praktykach aż brakowało śliny w ustach. Nie wiem, co się działo z chlebem z tych zajęć, na pewno nie braliśmy go ze sobą do domu.

Po skończeniu szkoły Michał przepracował w wyuczonym zawodzie tylko kilka miesięcy. Dziś zarabia w zupełnie innej branży, ale pamięta, że na nocnej zmianie koledzy piekarze uwielbiali podrzucać chlebowe ciasto. Do pieca trafiały więc osiadłe na suficie brudy, resztki, odpadająca farba i kurz. Tyle w piekarni. Ale wcale lepiej nie musi dziać się w sklepach. Klienci zbyt łatwo ulegają zapachowi "świeżego" pieczywa i chrupiącej skórce. Tymczasem... - Praca w markecie zaczynała się od odświeżenia pieczywa, które nie sprzedało się poprzedniego dnia. Wkładało się je do pieca na kilka minut, a na regale kładło z brzegu, tak, by klient od razu po nie sięgnął - opowiada pani Jolanta, ekspedientka. - Pierwsi kupujący chwalili sobie pachnące pieczywo. Szkoda tylko, że po paru godzinach nadawało się do wyrzucenia.

Podawanie pieczywa z poprzedniego dnia to nie tylko specjalność sklepów. - Robiłam tak samo z gotowymi kanapkami, naklejałam nowe nalepki z datami dziennymi na ich opakowania - opowiada była pracownica fast foodu.

Zakład niechlujstwa
Plagą zakładów przemysłu spożywczego jest nie złośliwość, lecz zwykłe niechlujstwo pracowników. - To miał być w firmie dzień wielkiego święta - opowiada kierownik zakładu produkującego słodycze. - Przyjechała do nas delegacja z Australii, aby podpisać kontrakt na sprzedaż jednego z naszych wyrobów na tamtejszy rynek. Ale wcześniej Australijczycy chcieli obejrzeć linię produkcyjną tego przysmaku. Okazało się, że jeden z obdarzonych bujną brodą pracowników nie założył ochronnej maseczki na twarz. Kontrahenci byli tak oburzeni możliwością znalezienia włosa z brody w przysmaku, że chcieli zerwać negocjacje.

Inspektorzy Inspekcji Handlowej twierdzą, że bardzo trudno wykryć podczas kontroli skutki obrzydliwych zachowań kelnerów i producentów. - Nasze kontrole są w stanie jednak wykazać, czy mięso nie jest stare albo czy nie zostało podmienione na inny, z reguły gorszy gatunek - mówią.

Dobrze w tym wyglądam?
Na tak zadane przez naiwną klientkę pytanie odpowiedź może być tylko twierdząca. Sprzedawcy przeważnie mają premię, płaconą od utargu. - To jednak nie jest najgorsze. Można kupić rzecz używaną jako zupełnie nową. - Właściciel zezwalał na zwroty, ale tylko nienoszonych ubrań - mówi była sprzedawczyni. - Klientki jednak próbowały oddawać sukienki, w których bawiły się na imprezie. Widać było, że je nosiły, ale nie chciało mi się z nimi kłócić i oddawałam im pieniądze, a kiecka wracała nawieszak. Oczywiście, zapewniałam nową klientkę, że to nieużywany towar.

A jaka jest główna zasada przy oddawaniu komputera lub aparatu fotograficznego do serwisu? Zgranie danych, usunięcie intymnych zdjęć. Jeśli tego nie zrobisz, w najlepszym przypadku zapewnisz serwisantowi odrobinę rozrywki, w najgorszym - trafisz do internetu, a twoje pieprzyki w miejscu intymnym staną się tajemnicą poliszynela.Lepiej też nie zamawiać dostawy łatwo tłukących się artykułów firmą kurierską. Ulubiona zabawa niektórych pracowników spedycji to rzucanie paczkami, bez względu na zawartość.

Nie dajmy się zwariować
Rozmowa z Adamem Gesslerem, restauratorem, prowadzącym program "Wściekłe gary" w TVP1

Czy to znaczy, że klient jest bez szans?
Wcale nie, wystarczy pamiętać o kilku prostych zasadach: nie musimy płacić za zupę, w której pływa włos, otwórzmy paczkę przed jej odebraniem i sprawdźmy, czy towar nie jest uszkodzony. Warto też dokładnie przyjrzeć się ubraniom i butom i jeśli mamy wątpliwości, możemy poprosić o towar fabrycznie zapakowany. Proste?

Warto jeść w tych restauracjach, które serwują rosół

Jak wybrać restaurację, w której nie serwuje się zupy z papierka i kotletów ze starego mięsa?
Od lat stosuję prosty test. Moje pierwsze pytanie, zadane kelnerowi, brzmi: czy podawany jest rosół? Jeśli nie ma go w karcie, wychodzę, gdyż rosół to podstawa wszystkich dań, nie tylko kuchni polskiej. Używa się go m.in. do sosów. Brak rosołu oznacza, że w restauracji nie gotuje się od podstaw, ze świeżych składników. Należy też zmienić lokal, jeśli okaże się, że zupa nie jest gotowana z naturalnych składników.Ale jak to sprawdzić? Nie mamy większych szans na wizytę na zapleczu...

Wystarczy jedno pytanie: czy w zupach jest używany glutaminian sodu? Tłumaczę kelnerowi, że jestem na niego uczulony, źle się czuję, dostaję alergii. Z reguły jest tak, że kelner pyta kucharza i po chwili wraca do mnie z tekstem: niestety, zupy nie możemy panu podać. Wychodzę z restauracji, gdyż skoro glutaminian dodawany jest do zup, to do pozostałych potraw również. Tymczasem glutaminian sodu jest zawarty w daniach gotowych, to czysta chemia.

Na co jeszcze powinniśmy zwrócić uwagę?
Pytam, czy w restauracji jest mikrofala. Najczęściej słyszę, że tak, ale jest używana tylko do podgrzewania potraw. To nieprawda, w większości miejsc, w których się znajduje, służy też do gotowania. Świadczy też o tym, że gotuje się z mrożonego mięsa, tymczasem mrozić można tylko dziczyznę, a pozostałe gatunki nie powinny być tak przechowywane. Mikrofalówki to zabójca gastronomii, ułatwienie dla padalców, którzy mienią się kucharzami. To zmora większości restauracji w Polsce.

Czego nigdy nie zamówiłby pan w restauracji?
Potrawy zrobionej z proszku. W tym momencie kłania się prosty test na obecność glutaminianu sodu. Tymczasem w wielu kuchniach znanych restauracji, także hotelowych, znajdują się regały pełne torebek z napisami: zupa pomidorowa, pieczarkowa. Szef kuchni rozpuszcza je w gorącej wodzie, dodaje przyprawy i klient myśli, że je zupę. Przeważnie odradza się zamawianie kotletów mielonych, tymczasem w knajpach z prawdziwego zdarzenia kotlet jest czymś najcudowniejszym. W restauracjach w Ameryce nie zjadłbym jajecznicy, jest robiona z jaj w proszku.

A jakich artykułów spożywczych nie kupiłby pan w sklepie?
Niczego z torebki, puszki, gdyż zawiera konserwanty. Unikajmy też gotowych przypraw, są oszukane. Słoik chrzanu zawiera tylko 5 procent chrzanu, reszta to brukiew. Pamiętajmy, że od sztucznych przypraw ludzie tyją, gdyż wywołują łaknienie.

od 7 lat
Wideo

echodnia Policyjne testy - jak przebiegają

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto