Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nauczycielce puściły nerwy

Beata Samulska
Ratujcie nasze dzieci – płacze zdenerwowana babcia ucznia szkoły podstawowej. Jej zdaniem nauczycielka muzyki uderzyła w głowę ucznia. Dyrektorka utrzymuje, że nikt nie złożył oficjalnej skargi.

Ratujcie nasze dzieci – płacze zdenerwowana babcia ucznia szkoły podstawowej.
Jej zdaniem nauczycielka muzyki uderzyła w głowę ucznia. Dyrektorka utrzymuje, że nikt nie złożył oficjalnej skargi. Nauczycielka przyznaje się do błędu.
– Rzeczywiście, ma lekcji VI b wyżyłam się na bogu ducha winnym uczniu, ale pałeczkę do dzwonków połamałam na ławce, a nie na głowie dziecka – mówi Małgorzata Sumisławska

O incydencie na lekcji prowadzonej przez Małgorzatę Sumisławską powiadomili rodziców uczniowie. Od dłuższego czasu narzekali w domach na nerwowe zachowanie pani od muzyki. Opowiadali,
że krzyczy na dzieci i uderza książką o ławkę. – Prosiliśmy dyrekcję o wyjaśnienie
sprawy – powiedziała nam przez telefon babcia jednego z uczniów.
– Nie było żadnej poprawy. Postanowiłam dowas zadzwonić, kiedy jedno z dzieci opowiedziało nam, że
chłopiec z VI b został uderzony przez nauczycielkę ręką po głowie, a potem pani połamała na nim pałeczkę do dzwonków.
Dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 2 Alicja Głazik utrzymuje, że nikt nie złożył oficjalnej skargi.
– Nasza szkoła ma dobrą opinię wśrodowisku i jeden przypadek nie może rzutować na całość – mówi stanowczo. Dodaje też, że o nieodpowiednim zachowaniu nauczycielki dzieci mówiły nieraz, ale wszystkie sytuacje były wyjaśniane na bieżąco.
Małgorzata Sumisławska przyznaje się do błędu.
– Niepotrzebnie się wtedy zdenerwowałam na rozbrykanych uczniów, bo to skupiło się na tym jednym,
choć wcale tego nie chciałam – zapewnia.

– Prosiliśmy dyrekcję o wyjaśnienie sprawy – powiedziała nam przez telefon babcia jednego
z uczniów. – Nie było żadnej poprawy. Dzieci coraz częściej wracały zniechęcone
do muzyki. Mówiły, że pani za dużo od nich wymaga i złości się, jak ktoś nie potrafi zagrać
na dzwonkach. Postanowiłam do was zadzwonić, kiedy jedno z dzieci opowiedziało nam, że chłopiec z klasy VIb został uderzony przez nauczycielkę ręką po głowie, a potem pani połamała na nim pałeczkę do dzwonków.
To nie było tak Małgorzata Sumisławska od 17 lat uczy muzyki w Szkole Podstawowej nr 2 w Sycowie.
– Ostatnio zabrano nam wszystkie narzędzia, które pozwalały
na utrzymanie dyscypliny.
Nie wolno nawet podnieść głosu. A ja, przyznaję, kiedy się zdenerwuję, to czasem zareaguję energiczniej – tłumaczy i zaraz dodaje.
– Nie biję dzieci. Uczniowie wyolbrzymili sprawę. Rzeczywiście, na lekcji w VIb wyżyłam się na bogu ducha winnym uczniu. Pałeczkę do dzwonków połamałam na ławce, a nie na głowie dziecka.
Wyolbrzymiona jest też sprawa mojego rzekomego bicia po głowie ręką. Nie uderzyłam,
tylko mocnej wystukałam rytm dłonią temu uczniowi na głowie – tłumaczy.
Pani Małgorzata przeprosiła
mamę i chłopca, który czuł się pokrzywdzony. – Niepotrzebnie zdenerwowałam się na rozbrykanych uczniów, bo to skupiło się na tym jednym, choć wcale tego nie chciałam –mówi.
– Pracowałam z Maćkiem, a pozostałe dzieci w tym momencie szalały za moimi plecami.
Sami uczniowie przyznali potem, że zachowywali się niegrzecznie.
Czasem mam lepszy dzień, czasem gorszy. Bywa, że hałas w klasie jest do przetrwania,
a czasem wybucham i podnoszę głos.
Wchodzą na głowę Zdaniem nauczycielki od kilku lat jest kłopot z utrzymaniem
dyscypliny w klasach. Dzieci nie uważają na lekcjach. Potem nie potrafią zagrać na instrumencie
lub zaśpiewać. To panią Małgorzatę irytuje.
– Jeśli widzę, że dziecko nie jest umuzykalnione, to nie wymagam od niego tak wiele, jak
od dziecka, które uczy się w szkole muzycznej – mówi.
– Jednak wszystkiego można się nauczyć. Zwłaszcza słów piosenki i melodii na dzwonki.
– Oprócz wpisania nagany do dziennika, nauczyciel nic nie może – skarży się Sumisławska.
– Niedługo uczniowie wejdą nam na głowę, jak to już nie raz oglądaliśmy w telewizji.
Kiedy zachowanie dzieci przechodzi jakąś granicę, głos trzeba podnieść.

Nie bijemy dzieci
– Nie złożono u mnie oficjalnej skargi – twierdzi dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 2 Alicja
Głazik.
– Kroki przeciwdziałające można podjąć dopiero powyjaśnieniu sprawy. Uczynić
to można podczas konfrontacji ucznia z nauczycielem. To wymaga cywilnej odwagi rodzica,
który problem powinien zgłosić dyrekcji. Dla dobra dziecka. Orepresjach nie może być tu mowy.
Nasza szkoła ma dobrą opinię nie może rzutować na całość.
Dyrektorka przyznaje, że o nieodpowiednim zachowaniu nauczycielki muzyki mówiły nieraz
dzieci. Problemy były rozwiązywane na bieżąco. –Mamy różne charaktery – tłumaczy. – Jedni są
mniej, inni bardziej spokojni. Dzieci też nie są łatwe. Jest grupa agresywnych uczniów, naktórych wybryki nauczyciele mają prawo zareagować emocjonalnie. Czasem ciężko zachować święty spokój, zwłaszcza, gdy uczniowie prowokują.
Nic jednak nie upoważnia nas dostosowania przemocy.
Naszym zadaniem jest łagodzić konflikty. Nie ma u nas przypadków bicia uczniów. Dbamy
oich bezpieczeństwo.
Szkoła jest monitorowana wewnątrz i na zewnątrz.

Należy do placówek uczestniczących w kampanii Szkoła Bez Przemocy.
– Z moich obserwacji wynika, że uczniowie wyolbrzymiają i źle interpretują pewne gesty
nauczycieli – dodaje pedagog Małgorzata Ziółkowska.
– Tak było moim zdaniem w tym przypadku. •

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na olesnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto