Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mikal Hem: Powiem panu, jak zostać bogiem

Przemysław Ziemichód
Przemysław Ziemichód
Szybkie samochody, luksusowe rezydencje, wille, absolutna władza i polityczne wpływy - w porównaniu z życiem dziennikarza życie dyktatora wydaje się być niezwykle kuszące. O to, w jaki sposób przejąć, utrzymać i ustabilizować władzę, zapytałem Mikala Hema, człowieka, którego książka "Jak zostać dyktatorem. Podręcznik dla nowicjuszy" właśnie trafiła do sprzedaży w Polsce.

Mikal Hem – norweski dziennikarz oraz komentator polityczny. Pracował dla dzienników „Dagbladet” i „Verdens Gang”, a także dla magazynu „Ny Tid”. Odbył liczne podróże do krajów ZSRR, mieszkał w Zimbabwe pod rządami Roberta Mugabe. Jego najnowsza książka „Jak zostać dyktatorem” została przetłumaczona na 12 języków. Dzieło to prześwietla sylwetki tyranów i despotów naszych czasów, opisując, w jaki sposób osiągnęli to, co osiągnęli.

Mikal Hem
Mikal Hem

Być może któregoś dnia będę chciał zmienić pracę, a zawód dyktatora wydaje się dosyć kuszący. Pan w swojej książce udziela rad w tym temacie. Przede wszystkim aspirujący dyktator musi jakoś przejąć władzę. Który sposób jest najskuteczniejszy?

Cóż, to zależy od sytuacji politycznej w kraju, w którym chce pan zostać dyktatorem. W niektórych miejscach rekomendowałbym działania partyzanckie, w innych pucz, a w Polsce chyba najlepiej byłoby najpierw wygrać wybory. Nie jest to może łatwe, ale prowadzenie partyzanckiej wojny również nie należy do najprostszych (śmiech).

Pytam o to, bo tak jak większość osób kojarzę władzę dyktatorską z partyzantką, puczami, zamachami stanu, które dzieją się raczej w Afryce, Ameryce Południowej, gdzieś w Azji, ale raczej nie w Europie, w stabilnych demokracjach. Sądzi Pan, że na zachodzie wciąż jest jeszcze miejsce na dyktaturę?

Sądzę, że w Europie jest to mało prawdopodobne. Niemniej możemy dostrzec tendencje autorytarne, pochwalane przez pewien segment wyborców, którzy szukają autorytarnych liderów. Spójrzmy chociażby na wybory w USA. Wiele osób nazywa Donalda Trumpa autorytarnym przywódcą. Gubernator Maine powiedział wprost, że popiera go, bo potrzebujemy autorytarnych liderów.

Jak Pan myśli, dlaczego coraz więcej narodów głosuje na ludzi, którzy otwarcie lub prawie otwarcie deklarują chęć sprawowania autorytarnych rządów?

Nawet wśród zwolenników Marie le Pen z francuskiego Frontu Narodowego jest bardzo wielu ludzi, którzy chcą demokracji. Dla nich Front Narodowy to właśnie najlepsza gwarancja demokracji, zapewnienie, że rząd będzie ich reprezentował. Procesy demokratyczne są bardzo powolne. Czasem trudno wprowadzić konkretne zmiany. Możesz mieć wiele pomysłów na to, jak uzdrowić państwo, ale opozycja je zablokuje. Dla wielu to nie jest idealny sposób rządzenia. Tacy ludzie uważają, że powinniśmy mieć silnego przywódcę, który poprowadzi kraj.

Dlatego niektórzy dyktatorzy twierdzą, że to właśnie oni reprezentują najczystszy rodzaj demokracji, w znaczeniu woli ludu. To pewien paradoks, że najbardziej niedemokratyczne rządy deklarują się jako najbardziej wolnościowe.
Na Węgrzech na przykład Viktor Orban chce “wyzwolić demokrację” i nikt do końca nie wie, o co mu chodzi. Rzeczywiście, dyktatorzy często wierzą, że są najlepszym, co przytrafiło się ich narodowi. Na przykład Nursułtan Nazarbajew, dyktator Kazachstanu, wierzy, że jest najlepszym wyborem, bo przecież ludzie go poparli. Tyle, że on doskonale wie, że nie może pozwolić w kraju na wolne wybory, opozycję, więc kreuje swoje własne opozycyjne partie.

Dyktatorzy często myślą, że reprezentują ludzi, mają ideologię, w którą wierzą, czy raczej są wyrachowanymi cynikami, którzy chcą tylko władzy?

Myślę, że istnieją jedni i drudzy. W momencie, gdy są wybierani, reprezentują ludzi, robią to, co najlepsze dla kraju. Wielu dyktatorów tak zaczynało. Jeśli spojrzymy na Fidela Castro i rewolucję kubańską, to zobaczymy, że miał on spore poparcie społeczne. Walczył przecież z innym, nielubianym zresztą dyktatorem [Fulgencio Batistą - przyp. red.]. Gdy tylko zabrał ludziom możliwość wyboru innych przywódców, zaczął to poparcie tracić. Podobną sytuację obserwujemy w Zimbabwe. Robert Mugabe początkowo walczył z ciemiężycielami, by niedługo potem stać się ciemiężycielem. Ten schemat powtarza się w przypadku dyktatorów bardzo często.

Fiedel Castro miał tuż po przejęciu władzy na Kubie duże poparcie społeczne. Na zdjęciu Hawana po śmierci dyktatora, listopad 2016

Powróćmy na chwilę do opozycji. Wspomniał Pan w książce, że czasem dobrze jest, by dyktator miał w państwie opozycję. Dlaczego?

Tak. Gdy tylko ktoś cię krytykuje za bycie autorytarnym, możesz powiedzieć, że przecież w kraju jest opozycja. Tak na przykład mówi Putin - "mamy opozycję, możecie na nią głosować!" W Kazachstanie partię opozycyjną założyła córka prezydenta. To prosty sposób, by oddalić opozycję.

Taki rodzaj opozycji byłby dla mnie jednym ze sposobów stabilizacji władzy. A inne metody gwarantujące utrzymanie się na stanowisku?

Na dłuższą metę będzie panu potrzebna efektywna propaganda. Jako lider nie utrzyma się pan przy władzy, chyba, że będzie pan na to pracował. Liderzy w państwach demokratycznych zmienią się, bo ludzie chcą widzieć u władzy nowe twarze.

Jako dyktator musi się pan upewnić, że ludzie rozumieją, że jest pan najlepszym przywódcą, zbawcą narodu. Zacząłbym od mediów, od kontroli wszystkiego, co media publikują na pana temat. Potem przyszłaby pora na edukację i uczenie dzieci, jak ma wyglądać dobrze funkcjonujące społeczeństwo...

Czy taka propaganda ma jakieś granice? Są takie rzeczy, które są zbyt głupie, niewyobrażalne, zbyt nierealne, by mówić o nich ludziom. Rzeczy, w które nie uwierzyliby nawet ludzie żyjący w najbardziej opresyjnych reżimach.

Myślę, że nie ma tu limitu. Spójrzmy chociażby na to, co Korea Północna mówi na temat swoich liderów. Na przykład, Kim Jong Il miał według reżimowej propagandy nigdy nie robić kupy (śmiech).

Powiedzmy, że jako dyktator doszedłem już do władzy. W państwie nie ma opozycji, a ja chciałbym wprowadzić pewne zmiany: zakazać słuchania niektórych gatunków muzyki, promowania zachodniej kultury… Jakie były najdziwniejsze prawa wprowadzane w historii przez dyktatorów?

Jean-Bedel Bokassa, który stworzył Cesarstwo Środkowej Afryki [państwo funkcjonujące w latach 1976-1979 - przyp. red.] zakazał np. gr

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto