Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jan Poniecki na trasie Garmin Iron Triathlon. Sportowiec tym razem grał na...saksofonie

Karolina Jurek-Bugla
Karolina Jurek-Bugla
Jan Poniecki ze Ślizowa
Jan Poniecki ze Ślizowa Jan Poniecki/arch prywatne.
W minioną niedzielę w obrębie zalewu w Stradomi Wierzchniej odbywał się największy i najstarszy cykl triathlonowy w Polsce. Na starcie stanęło 800 zawodników, którzy swoje sportowe umiejętności sprawdzali biegając, pływając i jadąc na rowerze. Kibiców nie brakowało. Na jednej z tras pojawił się także znany w powiecie oleśnickim sportowiec z duszą muzyka, który postanowił umilić czas zawodnikom grając na...saksofonie.

Mowa o Janie Ponieckim, mieszkańcu Ślizowa, ikonie sportu, a także muzyki w powiecie oleśnickim. Pan Jan ma 76 lat, a ze sportem związany jest od przeszło dwóch dekad. To właśnie w 2001 roku pan Jan postanowił zmienić dotychczasowe nawyki i ruszyć z miejsca. Jeszcze zimą, nie zrażając się zaspami wyruszył na pierwszy trening po okolicy. Początki sportowej przygody, która zamieniła się w prawdziwą pasję skomplikowała jednak choroba. Pan Jan nie raz udowodnił już jednak, że mimo przeciwności można wiele.

Nie raz sam miałem słabsze dni, nie chciało mi się wstać z łóżka, ale wiem, że gdybym uległ sam sobie byłoby mi ciężko. Nie można się poddawać, nawet gdy wydaje się, że jest bardzo źle - mówi pan Jan, który mimo ogromnego chorobowego doświadczenia tryska energią zarażając przy tym innych.

W minioną niedzielę w gminie Syców odbywał się Garmin Iron Triathlon. Pan Jan w nim oficjalnie nie wystartował, ale i tak pojawił się na trasie zawodów i... grał na saksofonie. Seniora można było spotkać na odcinku prowadzącym przez stary park w Stradomi.

Ponieważ chory kręgosłup nie pozwala mi biegać, postanowiłem w jakiś inny sposób wpisać się w tą imprezę. Pomyślałem sobie, że żeby umilić zawodnikom wielokrotnie biegającym tam i z powrotem, wyciągnę ze strychu stary saksofon... i zobaczymy, może uda mi się odnaleźć i ożywić drzemiące w nim melodie - relacjonuje pan Jan, który z duszą na ramieniu, ale i z saksofonem oraz klarnetem w bagażniku wyruszył w niedzielę rano, na upatrzone poprzedniego dnia miejsce.

Szybko jednak okazało się, że dotarcie na miejsce nie było takie proste z uwagi na zamknięcie dróg. Jak mówi pan Jan strażacy z obstawy nie mogli pojąć o co mu chodzi. Na szczęście jeden z nich poznał pana Jana i przez krótkofalówkę wydał polecenie by pozwolić mu dojechać tam gdzie chce

- Jest zimno i zaczyna padać. Deszcz nie jest problemem bo tylna klapa mojego Sharana jest jak parasol. Już po pierwszych brzmieniach wyszło słońce - dodaje pan Jan, który bez przerwy grał 5,5 godziny, a zawodnicy mijający go na trasie przekazywali miłe gesty, proponowali kolejne utwory i dziękowali.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sycow.naszemiasto.pl Nasze Miasto