Jeszcze kilka lat temu małe sklepy niemal bez walki poddawały się kolejnym marketom. Dzisiaj sytuacja jest już trochę inna. Osiedlowe spożywczaki lekko nie mają, ale są w stanie utrzymać się na powierzchni. Ciekawa oferta – to dziś jedyna szansa na utrzymanie się przy rosnących jak grzyby po deszczu dyskontach. Wiedzą o tym właściciele sklepów w Oleśnicy.
Robert Sarna handlem zajmuje się od siedemnastu lat. - Najbardziej odczułem kryzys sprzed kilku lat. Było naprawdę ciężko. Wiele razy zastanawiałem się, czy nie zamknąć sklepu - wspomina. - Na szczęście ten czas udało się przetrwać. Dzisiaj sytuacja jest zupełnie inna.
Oleśniczanin prowadzi niewielki sklep przy ul. Hallera. Po sąsiedzku ma spore osiedle mieszkaniowe, ale też poważną konkurencję. - Leclerc, Biedronka, do niedawna dwie Żabki. Jest z kim konkurować - mówi, przyznając, że do otwarcia każdego kolejnego sklepu musiał się przygotowywać. - Wiedziałem, że stracę 15-20 procent utargu, dlatego musiałem poszerzać asortyment, żeby choć w części strata była mniejsza - opowiada. Dzisiaj sytuacja jest dużo lepsza, ale - co nasz rozmówca podkreśla z dużą mocą - wszystko to okupione jest ciężką pracą. - Samemu nie sposób prowadzić nawet tak małego sklepu - mówi. - Potrzebni są ludzie, a to wiąże się z kosztami. Zapewniam, że wcale nie są małe i właśnie z ich powodu wielu właścicieli podobnych punktów jak mój musiało zrezygnować.
Pani Renata przez kilka lat prowadziła mały sklep spożywczy. - W dobrych czasach żyła z niego cała rodzina - mówi. - Ale pojawiła się jedna Biedronka, druga i nie dałam rady. Z żalem zamykałam lokal.
Handlowcy muszą kombinować, żeby dyskontowa konkurencja ich nie „zabiła”. A jest coraz większa. Już cztery Biedronki działają w Oleśnicy. Jest Kaufland, Polomarket. Budują się inne dyskonty. W centrum, w miejscu dawnego jarmarku powstaje sklep sieci Aldi. Przy ul. Wojska Polskiego powstanie – Lidl. Tej sieci boją się także właściciele innych marketów.
- Bo Lidl ma asortyment, z którym nie jesteśmy w stanie konkurować - mówi jeden z naszych rozmówców.
A jak z dużą konkurencją radzi sobie mały oleśnicki handel? - Staram się, żebym w moim sklepie było dosłownie wszystko - mówi Robert Sarna. - I widzę, że klienci to doceniają. U mnie kupią świeże pieczywo, alkohol, warzywa i owoce. Tym i dyspozycyjnością jestem w stanie ich przy moim sklepie zatrzymać.
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?