Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dziewczynka z Radomia przeżyła traumę w skarżyskim szpitalu. Rodzice wytykają błędy lekarzom

Piotr Stańczak
Mała Ania w trakcie pobytu na oddziale pediatrii skarżyskiego szpitala.
Mała Ania w trakcie pobytu na oddziale pediatrii skarżyskiego szpitala. Archiwum prywatne
Młode małżeństwo (personalia do wiadomości redakcji), pochodzące z Szydłowca, mieszkające obecnie w Radomiu długo będzie wspominało wizytę ze swym dzieckiem w Szpitalu Powiatowym w Skarżysku-Kamiennej.

Zobacz też: Schorowana 20-latka musi czekać na operację biodra 14 lat (Blisko Ludzi TTV/x-news)

- 25 stycznia tego roku zgłosiliśmy się tam z naszą 17-miesięczną córką Anią (imię dziecka zmienione). Przebywaliśmy akurat u rodziny w Szydłowcu. Dziecko doznało ataku duszności. Zachorowało kilka dni wcześniej, brała lekarstwa, jej stan zdrowia powoli się poprawiał. Tamtego poranka pogorszył się jednak. Postanowiliśmy własnym samochodem jechać do najbliższego szpitala, właśnie w oddalonym o dziesięć kilometrów Skarżysku – relacjonują rodzice.

Dwa razy traciło przytomność

Około godziny dziewiątej rano dziecko zostało przyjęte na oddział pediatrii, z rozpoznaniem zapalenia płuc. Jak dalej wspominają radomianie, podczas dwudniowego pobytu w tej placówce, ich dziecko doznało dwukrotnie bezdechu z kilkusekundową utratą przytomności. Miało to miejsce podczas podawania dożylnie leków za pomocą wenflonu. – Poza tym było bardzo niespokojne, nerwowe, w ciągu dwóch dni nie przestawało płakać, niewiele spało. My rodzice nie byliśmy w stanie uspokoić i zapanować nad Anią. Dziecko nigdy przedtem nie było tak nerwowe. Jednocześnie nie otrzymało, pomimo prośby, żadnego leku uspokajającego. Po utracie przytomności nie pojawił się żaden lekarz, który oceniłby stan zdrowia dziecka – opowiadają z przejęciem rodzice małej pacjentki.

Przypominają, że drugi raz dziecko straciło przytomność, gdy w sali szpitalnej przebywała z nim babcia. Zasygnalizowała lekarzom problem i poprosiła o ewentualne badania, możliwości leczenia lub konsultacje specjalisty. - Wywiązała się dyskusja, podczas której z ust lekarza, kierownika oddziału pediatrii Ewy Ciszak padły skandaliczne stwierdzenia typu: „ nie należy się, dziecko jest z Radomia, dlaczego tam się nie leczy”, „trzeba załatwić sobie leczenie prywatnie”, „trzeba opłacić sobie przejazd karetką”, „nie ma podstaw żeby badać dziecko” itp. – kontynuują małżonkowie. O przebiegu rozmowy z ordynatorką pediatrii dowiedzieli się od babci.

Neurolog dziecięcy tylko w Kielcach

Ania wymagała badań neurologicznych. Specjalisty dziecięcego w tej dziedzinie w skarżyskiej lecznicy jednak nie ma. - W przypadku, gdy lekarz prowadzący nie jest w stanie pomóc pacjentowi w miejscu, w którym on aktualnie przebywa, należy wskazać inne ośrodki, w których można kontynuować leczenie. Neurologiczne jest refundowane w ramach ubezpieczenia zdrowotnego, pacjent nie powinien być odsyłany wyłącznie do leczenia prywatnego. Jednocześnie nie obowiązuje w Polsce rejonizacja, chory może być przyjęty do szpitala w dowolnym miejscu w Polsce. Zarzuty pani doktor były bardzo nietaktowne i niezgodne z prawdą – dodaje ojciec dziewczynki. Skontaktował on się telefonicznie z Rzecznikiem Praw Pacjenta. Według relacji radomian, kierowniczka oddziału zatelefonowała do Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego w Kielcach dopiero wtedy, gdy babcia dziecka przy personelu pielęgniarskim informowała stanowczo że nie zostawi tej sprawy i że już przekazała wszystko rodzicom). Tam poinstruowano doktor, jak powinno wyglądać dalsze leczenie dziecka. Mianowicie dziecko powinno zostać wyleczone z aktualnej choroby a następnie powinno rozpocząć diagnostykę neurologiczną a nawet kardiologiczną. Poinformowała również o aktualnym braku miejsc na oddziale w Kielcach. Te informacje medyk przekazał babci, tym razem już w sposób spokojny i rzeczowy.

Chcieli pozbyć się "problemu?"

Sprawa miała swój ciąg dalszy. Oburzony podejściem personelu tata Ani rozmawiał także z doktorem Jackiem Naporą, który w tym czasie zastępował wicedyrektora do spraw medycznych. Poprosił o wyegzekwowanie od podwładnych lepszej opieki medycznej a przede wszystkim rzetelnej informacji. – Po mojej interwencji lekarz prowadzący najwyraźniej postanowiła „pozbyć się problemu” i znalazła miejsce dla dziecka w Wojewódzkim Szpitalu w Kielcach, pomimo wcześniejszej informacji o braku miejsc. Odmówiliśmy przewiezienia Ani tam, w trosce o jej zdrowie, gdyż rozwijała się u niej choroba. Poza tym z wcześniejszych informacji lekarza wynikało, iż pacjent musi być zdrowy, aby przeprowadzać badania neurologiczne. Pani doktor zażądała więc podpisu, iż nie wyrażam zgody na zmianę szpitala i nie będę wykazywał żadnych roszczeń w stosunku do niej jako lekarza prowadzącego w momencie pozostania w szpitalu w Skarżysku. To oczywiście zwalniałoby ją z obowiązku ponoszenia odpowiedzialności za aktualne leczenie dziecka. Nie zgodziliśmy się z tym, nie podpisałem takiego oświadczenia – wspominał ojciec Ani.

Rodzic boi się pytać?

Jak mówią dalej rodzice dziecka, lekarka pojawiła się w sali towarzystwie wicedyrektora Napory. Radomianin opowiada, że doktor podczas dyskusji próbował wymusić potwierdzenie na ojcu dziecka, iż podczas wcześniejszej rozmowy z nim żądał on wyłącznie diagnozy neurologa dziecka w tym szpitalu, a placówka nie jest w stanie tego zapewnić, jako szpital powiatowy. - Rzekomo miałbym wymagać rzeczy niemożliwej. Jest to oczywiście absurd. Rozmowa z doktorem Naporą dotyczyła zachowania lekarza prowadzącego, jego skandalicznych odpowiedzi na zadawane pytania i nie dawania pacjentowi prawa do rzetelnej informacji oraz braku zainteresowania i pomocy w opiece nad dzieckiem – tłumaczy mężczyzna.

Rodzice twierdzą, że pacjent w szpitalu w Skarżysku jest traktowany przedmiotowo, boi się zapytać o stan zdrowia dziecka, ponieważ albo nie uzyskuje odpowiedzi albo zostaje potraktowany nieprzyjemnymi zbywającymi odpowiedziami. - Z niezwykle nerwowym dzieckiem na rękach, przywiązanym” przez 10 godzin do pompy z wenflonem, nie dającym możliwości odejścia nawet na moment, prosiłam personel obecny na sali o szklankę wody i nie otrzymałam pomocy! Lekarz nie zareagowała! Podała mi ją dopiero pani, przebywająca w sali z innym dzieckiem – opowiada mama dziewczynki.

Ojciec dziecka podczas dyskusji z doktorem Naporą dążył do złagodzenia konfliktu i zastanowienia się nad dalszym optymalnym sposobem leczenia. – Niestety, lekarze ewidentnie dążyli do wymuszenia na nas pozbycia się i przewiezienia dziecka do innego szpitala albo podpisania oświadczenia, które zdejmowałoby z nich odpowiedzialność za stan zdrowia dziecka. Moja odmowa wywołała ich niezadowolenie – wspomina tata małej pacjentki. Jak jednak wspomina, po tych rozmowach diametralnie zmieniło się podejście personelu lekarskiego do nich oraz innych pacjentów. - Stał się bardzo uprzejmy, chętnie odpowiadał rodzicom na pytania, interesował się ich samopoczuciem – mówią rodzice Ani.

Szpital nie ma sobie nic do zarzucenia

Krzysztof Grzegorek, zastępca dyrektora skarżyskiego szpitala do spraw medycznych tłumaczy, że lekarze z oddziału brali pod uwagę przewiezienie dziecka do wojewódzkiej lecznicy ze względu na okoliczności, czyli niezadowolenie rodziców: - Nie było żadnego zagrożenia, jeśli chodzi o przewiezienie dziecka do Kielc. Wdrożone było już leczenie antybiotykami. Podróż karetką ze Skarżyska zajęłaby około 20 minut, pacjentka znajdowałaby się cały czas pod opieką lekarza - mówi, tłumacząc, iż zarzuty rodziców nie są uzasadnione. Jak twierdzi, personel medyczny na miejscu dopełnił w stu procentach wszystkich obowiązków w opiece nad dziewczynką. - Zarzuty ze strony rodziców są ich subiektywnym odczuciem. Z naszej stron nie było żadnych uchybień - podkreśla. Na nasze pytanie, czy szpital nie powinien zatrudnić neurologa dziecięcego na miejscu, odpowiada. - Zastanawiamy się nad tym, ale trzeba zauważyć, że mało jest takich specjalistów w regionie, a ci, którzy zajmują się tą dziedziną, mają już zwykle obsadzone terminy. W takiej sytuacji łatwiej po prostu przewieźć pacjenta na badania do Kielc - argumentuje wicedyrektor.

Rodzice całą sytuację opisali oni w liście, który trafił do dyrekcji szpitala oraz do wiadomości świętokrzyskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia, Rzecznika Praw Pacjenta oraz Ministerstwa Zdrowia. Dziewczynka obecnie jest już zdrowa, przebywa w domu. Małżeństwo podkreśla, że sprawę poruszyło w trosce o dobro aktualnych i przyszłych pacjentów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na radom.naszemiasto.pl Nasze Miasto