MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Dróżnik na bani

Katarzyna Kijakowska
Jan K. kierował ruchem na dużym bierutowskim przejeździe. Do pracy już nie wróci. Gdy zatrzymała go policja, we krwi miał prawie cztery promile alkoholu Kierowców przejeżdżających w ubiegłym tygodniu przez ...

Jan K. kierował ruchem na dużym bierutowskim przejeździe. Do pracy już nie wróci.
Gdy zatrzymała go policja, we krwi miał prawie cztery promile alkoholu

Kierowców przejeżdżających w ubiegłym tygodniu przez przejazd kolejowy zaniepokoił dróżnik, który podnosił i opuszczał szlaban. To oni powiadomili policję.
– Funkcjonariusze byli na miejscu kilka minut później – mówi Aneta Sosnowska z Komendy Powiatowej Policji w Oleśnicy. – Okazało się, że mężczyzna jest kompletnie pijany. Siedział w swojej budce i bawił się urządzeniem. To znaczy podnosił i opuszczał szlaban. Nie zwracał przy tym uwagi ani na przejeżdżające przez kolejowe tory samochody, ani na nadjeżdżające pociągi. Całe szczęście, że nie doszło do wypadku. Kierowcy nie wiedzieli, o co chodzi, byli zdezorientowani.
Wcześniej przełożeni Jana K. nie mieli z nim podobnych problemów. Wprost przeciwnie.
– Był dobrym pracownikiem, bardzo sumiennym, miał znakomitą opinię i cieszył się zaufaniem – zapewnia Paweł Strzemrzalski z Zakładu Linii Kolejowych we Wrocławiu. – Nie było na niego żadnych skarg.
Zakład rozwiąże z nim umowę w trybie natychmiastowym. Oleśnicka prokuratura już postawiła zarzuty dróżnikowi z Bierutowa. Przed sądem odpowie za narażenie na niebezpieczeństwo użytkowników drogi i możliwość spowodowania katastrofy. Grozi mu za to do 10 lat więzienia.

– Funkcjonariusze z Bierutowa pojawili się na miejscu kilka minut później – mówi Aneta Sosnowska z Komendy Powiatowej Policji w Oleśnicy. – Okazało się, że mężczyzna jest kompletnie pijany. Siedział w swojej budce i bawił się urządzeniem. To znaczy podnosił i opuszczał szlaban. Nie zwracał przy tym uwagi ani na przejeżdżające samochody, ani na nadjeżdżające pociągi. Ludzie byli zdezorientowani. Nie wiedzieli, o co chodzi. Pewne było, że nie dzieje się nic dobrego. Dlatego wszczęli alarm.

Dostał dwa zarzuty
Kilka godzin później Jan K. był już w oleśnickiej komendzie. Stamtąd trafił przed oblicze sądu i prokuratury. Śledczy postawili mu dwa zarzuty – narażenie na niebezpieczeństwo użytkowników drogi i możliwość spowodowania katastrofy w ruchu lądowym. Grozi za to kara pozbawienia wolności do 10 lat. Na razie dróżnik z Bierutowa trafił do aresztu. Spędzi w nim trzy najbliższe miesiące. Czy wcześniej Jan K. też przychodził do pracy pod wpływem alkoholu?
– Tego nie wiemy – mówi Aneta Sosnowska. – Zgłoszenie dotyczyło tego jednego przypadku. Wcześniejsze powinny być rozpatrywane przez jego przełożonych. Jeśli nie mieli sygnałów, że coś jest nie w porządku, nie było zapewne powodów, by interweniować.
Dowiedzieliśmy się, że takie sygnały do przełożonych Jana K. nie docierały. Wprost przeciwnie.
– Był dobrym pracownikiem, sumiennym, miał znakomitą opinię – zapewnia Paweł Strzemrzalski z Zakładu Linii Kolejowych we Wrocławiu. Teraz zakład rozwiąże z nim umowę. – I to w trybie natychmiastowym – mówi.
Podobnych przypadków wrocławski zakład, któremu dróżnicy podlegają, notuje niewiele.
– Kilka lat temu podeszliśmy bardzo poważnie do tego problemu i pozbyliśmy się ludzi, którzy mieli problemy z nadużywaniem alkoholu – mówi Strzemrzalski.
– Nie chcę usprawiedliwiać pana K., ale czasem zdarzają się w życiu czlowieka, które sprawiają, że posuwa się do takich sytuacji.

Inne przypadki
Stanisław Samborski mieszka w okolicy przejazdu, przy którym pracował Jan K. Codziennie obserwuje, ile aut przejeżdża przez tory kolejowe i jak ważna jest tutaj rola dróżnika.
– Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby któryś z kierowców z rozpędu wjechał na tory – mówi. – Wystarczy chwila nieuwagi i nieszczęście gotowe. A na strzeżonym przejeździe, wbrew pozorom, może do niego dojść szybciej. Bo w tych miejscach kierowcy zazwyczaj zdają się właśnie na dróżnika.
Przejazd, przy którym pracował zatrzymany dróżnik, nie po raz pierwszy trafił na łamy gazet. Cztery lata temu na tym samym szlabanie, który teraz Jan K. podnosił i opuszczał bez uzasadnienia, mieszkańcy pobliskiego osiedla powiesili transparent i starego kalosza. – Pamiętam tamtego człowieka. Wspiął się na słup i wywieszał te swoje napisy – wspomina dróżnik, którego w ubiegłym tygodniu spotkaliśmy na kolejowej nastawni w Bierutowie. O koledze, który wypił podczas służby, dróżnik rozmawiać nie chce. – Niech się na ten temat dyrekcja wypowiada, ja słowa nie powiem – zastrzega się zdenerwowany. •

Pijani w pracy
Podobnego przypadku oleśniccy policjanci nie pamiętają. Ale w ich statystykach jest historia pijanego lekarza pracującego w sycowskim pogotowiu. Mężczyzna miał prawie dwa promile i przyjmował pacjentów. Trzy tygodnie temu do komendy trafił inny pijany mężczyzna. Dla niego praca pod wpływem alkoholu mogła się zakończyć tragicznie, bo posługiwał się gwoździarką. Jeden z niefortunnie wystrzelonych gwoździ trafił jego kolegę.

od 7 lat
Wideo

Zamach na Roberta Fico. Stan premiera Słowacji jest poważny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na olesnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto