Czy jasnowidz Filipek przewidział epidemię koronawirusa?
Wspomnienie Czytelnika: - Pewnego dnia mój ojciec jechał ciężarówką z dwoma kolegami (skoda zwana papugą, miała większą kabinę i więcej siedzeń w kabinie). Jechał w kierunku kamieniołomów, na bocznicę. I tam na górze Ołdrzychowic Kłodzkich przejeżdżając przez most na ulicę Bystrzycką, zakład kowalski miał Pan Piątek. I zapytał mojego ojca czy nie zawiezie starszego pana i bron do Starego Waliszowa. Były to takie małe brony, które koń ciągał za sobą. Ojciec powiedział, że nie ma sprawy, kiedy jechali, to jeden z ojca kolegów zapytał się nowego pasażera czy zna Filipka z Waliszowa tego "kurdupla", ogólnie się z niego naśmiewał i nabijał z jego zdolności. Mój ojciec nie znał Filipka. Kiedy ojciec odstawił starszego pana pod podany adres, wylądował mu brony, starszy pan, wychodząc powiedział do tego, który się nieświadomie z niego nabijał "śmiej się śmiej, jeszcze dwa dni życia ci zostało" i wszystkich zamurowało, bo doszło do nich, że to był Filipek. No i po dwóch dniach ojca kolega miał wypadek i zginął, ale w jaki sposób nie pamiętam - wspomina nasz czytelnik Tomasz. i]KOLEJNE WSPOMNIENIE NA NASTĘPNEJ STRONIE>>>>[/i]