Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Samotna śmierć 54-letniej kobiety. Zawinił zły system?

Katarzyna Kijakowska
fot. Karolina Jurek
W ubiegły czwartek, kilkanaście dni po śmierci, na cmentarzu odbył się pogrzeb Danuty G.

Danuta G. miała 54 lata. Była samotna. Przez wiele lat przebywała w szpitalu dla chorych psychicznie w Lubiążu. Trafiała tam ze względu na schizofrenię, na którą cierpiała. - Było ich dwoje, syn i córka, wychowywała ich matka - opowiada oleśniczanka, która dobrze zna historię tej rodziny. - Brat Danusi popełnił samobójstwo, jej matka nie potrafiła poradzić sobie z wychowaniem córki. Często zamykała ją w domu, odsuwała od ludzi. Potem, kiedy okazało się, że córka cierpi na chorobę psychiczną, kiedy tylko mogła oddawała ją do zakładu. Danusia wróciła na dobre do domu dopiero po śmierci matki. Policzyła wtedy, że spędziła w zakładach ponad 20 lat.

Matka Danuty G. mieszkała przy ul. Łużyckiej. Zmarła w samotności. Jej ciało znaleziono po kilkunastu dniach, już w rozkładzie. - Kiedy straż otwierała drzwi z mieszkania wybiegły koty. Cztery uciekły. Dwa zawiozłam ze znajomą do weterynarza i wspólnie uznaliśmy, że należy je uśpić - opowiada nam kobieta, która nie chce podać nazwiska. Dlaczego? - Bo nie chcę być ofiarą nagonki na mnie, a z drugiej strony nie potrafię się pogodzić z tym, co spotkało Danusię - mówi.

Po powrocie z Lubiąża kobieta trafiła do dziennego domu pomocy przy ul. Kościelnej, który kilka lat temu został zlikwidowany. Wtedy zaczęła uczęszczać na zajęcia do placówki przy ul. Słowackiego. Ostatni raz pojawiła się tam 23 grudnia. Tak twierdzi dyrektor Alina Wajerowska. - Byłam wtedy na krótkim urlopie, ale wiem to od pracowników - mówi. - Wcześniej była u nas 18 grudnia. Powiedziała wtedy, że przyjdzie dopiero po nowym roku. Miała nową protezę na zęby, chciała się do niej przyzwyczaić, trochę podleczyć dziąsła. Kiedy 7 stycznia pani Danuta nie pojawiła się w placówce wzbudziło to niepokój personelu. - Najpierw jedna z opiekunek wysłała do niej esemesa, potem pani, która się z Danusią przyjaźniła poszła do jej mieszkania - mówi Wajerowska. - To nasza interwencja spowodowała dalszy ciąg zdarzeń. Wezwaliśmy straż, trzeba było wejść do mieszkania. Okazało się, że Danusia już nie żyje.

Najpierw jedna z opiekunek wysłała esemesa, potem była wizyta w domu - Alina Wajerowska

Ciało zmarłej mogło przeleżeć w mieszkaniu kilkanaście dni. - Nie mogę się z tym pogodzić - mówi kobieta, która zgłosiła nam tę sprawę. - Ktoś zawinił? System? Ludzie? Nie wiem, ale ona nie zasłużyła na to, by umrzeć w samotności i leżeć w mieszkaniu tyle dni, bo nikt się jej nieobecnością nie zainteresował.
Szefowa środowiskowego domu nie ma sobie nic do zarzucenia. - Jesteśmy dzienną placówką. Nie sprawujemy nad naszymi podopiecznymi całodobowej opieki - mówi Wajerowska i podkreśla drugi raz: - Gdyby nie wolne dni i fakt, że Danusia mówiła nam o tym, że nie przyjdzie przez kilka dni, szukalibyśmy kontaktu z nią wcześniej - ubolewa. Danuta G. była podopieczną ośrodka pomocy społecznej. Okazjonalnie pojawiał się u niej pracownik socjalny. - Pani Danuta przebywała większość czasu w środowiskowym domu, nasza pomoc ograniczała się do sporadycznych wizyt - mówi dyrektor Danuta Szczepanik
W ubiegłym tygodniu odbył się pogrzeb samotnej kobiety. Żegnali ją znajomi ze środowiskowego domu i panie z Caritasu. - Żal nam Danusi, w każdą sobotę zapraszałyśmy ją na obiad. Ciężko będzie nam się przyzwyczaić, że jej już nie ma -mówią.
Czy są winni tego, że informacja o zmarłej kobiecie dotarła do służb tak późno? Zawinili system czy ludzie? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo trudna.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na olesnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto