Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W aptece niczym w konfesjonale

Karolina Jurek
Anna Garbowska po raz pierwszy stanęła za ladą apteczną w 1979 roku. Dziś razem z nią pracuje także córka Aleksandra, a farmaceutkami są także chrześnica Ewelina i synowa Agnieszka
Anna Garbowska po raz pierwszy stanęła za ladą apteczną w 1979 roku. Dziś razem z nią pracuje także córka Aleksandra, a farmaceutkami są także chrześnica Ewelina i synowa Agnieszka fot. Grzegorz Kijakowski
Chciała być stomatologiem, została farmaceutką. Dziś pani Anna nie wyobraża sobie innej pracy

- Od dziecka byłam pośrednio związana z medycyną, bo moja mama była pielęgniarką - opowiada właścicielka apteki Pod Orłem Anna Garbowska. - Wiedziałam, że trafię na Akademię Medyczną we Wrocławiu, ale najpierw po głowie chodziła mi stomatologia. Swój kierunek polubiłam tak naprawdę dopiero po drugim roku. - Wtedy farmacja zaczęła mnie faktycznie interesować i nie traktowałam jej już jak zło konieczne - mówi nasza rozmówczyni,która po raz pierwszy za apteczną ladą stanęła w 1979 roku.
- Zaczynałam w dzisiejszej Aptece Pod Temidą, tam spędziłam jedenaście lat - wspomina farmaceutka, przyznając, że od razu pokochała to co robi. - Teraz nie wyobrażam sobie pracować w innym zawodzie - mówi pani Anna, która w latach 90. została najpierw kierownikiem apteki Pod Orłem w Rynku, a później jej współwłaścicielem. - Pamiętam początki. Wtedy sama jeździłam po towar do hurtowni, bo uważałam, że w ten sposób wszystkiego najlepiej dopilnuję - mówi pani Anna, która swoich klientów nazywa pacjentami. - Uważam, że nie jesteśmy wykwalifikowanymi sprzedawcami lekarstw lecz farmaceutami, którzy je wydają i mają pomagać pacjentom w ich dobraniu. To samo tłumaczę moim pracownikom - mówi i dodaje: - Ludzie bardzo często zdają się na nasze doradztwo. Zdarza się, że opowiadają o swoich intymnych problemach, pytają, jaki lek może im pomóc. Traktują nas prawie jak lekarzy i darzą zaufaniem, którego nie możemy zawieść - mówi pani Anna. Bywa też tak, że to farmaceuta wzywa pogotowie. -Ludzie mierzą sobie u nas ciśnienie, a wynik badania czasem szokuje. W takiej sytuacji nigdy nie wypuszczamy pacjenta bez opieki - opowiada.
Są także sytuacje zabawne, które na długo pozostają w pamięci i przy których trudno zachować powagę. - Śmieszy, gdy pacjenci przekręcają nazwy leków - mówi farmaceutka. Pod Orłem zdarzyło się, że Aviomarin nabrał nazwy Ave Maryja, sztyft do nosa został wąchaczem, a krople walerianowe stały się kroplami Waleriana. - W tej pracy najcenniejszy jest kontakt z różnymi ludźmi - mówi nasza rozmówczyni. - Pacjenci chętnie do nas wracają, czasami tylko po to, by porozmawiać. To dla nas największy komplement i dowód, że dobrze spełniliśmy nasz obowiązek.
Kontakt z ludźmi w tej pracy ceni sobie także córka pani Anny, Aleksandra, która swoje życie chciała związać z historią sztuki.
- Przekonałam ją do profesji, którą sama uprawiam i widzę, że dziś tego nie żałuje - mówi. Pani Aleksandra jest obecnie właścicielką Apteki Oleśnickiej przy ul. Sudoła. Prowadzi także wspólnie z mamą Aptekę Na Reja. - Wspieramy się z córką, wiele rozmawiamy o naszej pracy - mówi jedna z najbardziej znanych oleśnickich farmaceutek. W rodzinie z farmacją związana jest także chrześnica pani Anny, Ewelina oraz jej synowa Agnieszka. - Kto wie, może w przyszłości i wnuki będą robić to co ja - puentuje pani Anna.

od 7 lat
Wideo

Pensja minimalna 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na olesnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto