Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pan Jacek przejechał ponad 500 km i w ten sposób pomógł 9-letniej Alesii

Katarzyna Kijakowska

Jacek Szandała ma na swoim koncie nie lada wyczyn. W ciągu trzech dni pokonał rowerem 545 kilometrów i dotarł z Oleśnicy na Hel. - Zachęcam, by walczyć ze swoimi słabościami, a jednocześnie pomagać innym - mówi dzisiaj. Przygoda pana Jacka z rowerem rozpoczęła się dwa lata temu. - Ważyłem, delikatnie mówiąc, trochę więcej niż obecnie - uśmiecha się 41-letni mężczyzna. - Pamiętam, że wróciłem z rodzinnego spotkania i zacząłem się zastanawiać co dalej. Rower miałem kupiony od dawna. Dobre trzy lata stał w domu pod schodami. Postanowiłem, że spróbuję swoich sił. Pierwsze dystanse jakie pokonał wynosiły 10-20 kilometrów. - Gdy pokonałem pierwsze 100 kilometrów w ciągu jednego dnia zaświeciła mi się lampka w głowie, żeby przejechać 200 - opowiada. - Przejechałem ten dystans cztery miesiące od dnia, kiedy wsiadłem na rower. Objechałem Ślężę i wróciłem do domu. W ubiegłym roku pan Jacek w trzy dni objechał Dolny Śląsk.

Pokonał wtedy 475 km. - A że apetyt rośnie w miarę jedzenia, a w tym przypadku w miarę pokonywania kolejnych kilometrów, w tym roku pojawił się pomysł dotarcia na rowerze na Hel. Też w trzy dni - opowiada. Tym razem jednak pan Jacek chciał połączyć przejazd z pomocą potrzebującej osobie. - Biegam, działam w stowarzyszeniu Cała Oleśnica Biega i właśnie podczas akcji, która miała wesprzeć Michalinkę, pomyślałem, że i ja mogę swoją jazdą pomóc komuś potrzebującemu - opowiada. Podzieliłem się tym pomysłem z Dawidem Gajluszem, który skontaktował się z Towarzystwem Przyjaciół Dzieci. Pod jego opieką jest 9-letnia Alessia. Dziewczynka nie słyszy na jedno ucho i potrzebny jest jej aparat słuchowy. Dawid ogłosił akcję w mediach społecznościowych, a o zrobienie ulotki poprosiłem firmę Krystian Fabryka Druku. Zacząłem pukać od firmy do firmy - opowiada mężczyzna. - Odzew był różny, ale ostatecznie udało się pozyskać kilku sponsorów, którzy wsparli datkami dziewczynkę. W trasę pan Jacek wyruszył 2 czerwca. Za Boguszycami czekali na niego koledzy z COB. - Zrobili mi niesamowitą niespodziankę. Dostałem powera - śmieje się rowerzysta, który pierwszego dnia pokonał w 12 godzin 212 km, drugiego - 178 km, a trzeciego - 155 km.

- Najgorzej było w dniu, kiedy Hel był najbliżej. Wiatr i deszcz próbowały uniemożliwić mi dotarcie do celu. Nie darowałbym sobie tego do końca życia, gdybym się wtedy poddał - mówi i dodaje, że rower, który przygotował mu do jazdy Serwis Wrona ani razu nie odmówił posłuszeństwa. - Na szczęście udało się też uniknąć różnych drogowych niebezpieczeństw, a o kłopotach mogę mówić tylko w odniesieniu do GPS, który kilka razy poprowadził mnie trudnymi technicznie ścieżkami - uśmiecha się. Po noclegu w Pucku, u pochodzącego z Oleśnicy kolegi Arka Kosmali, pan Jacek wrócił pociągiem do domu. - Żal, że tak szybko minęło - mówi oleśniczanin, który nie ukrywa, że po głowie chodzi mu już kolejna wyprawa. - Myślę o Zakopanem, tyle, że o wjeździe od strony Słowacji. Zostawiam to sobie na kolejny rok.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na olesnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto