O sporcie już ani słowa

Dlaczego tak piszę? Bo uważam, że posiedzenie komisji kultury i sportu, a potem także sesja rady miasta były znakomitymi sposobnościami, żeby powiedzieć wszystko to, co komu leży na wątrobie. W artykule z sesji na stronie 6 pada stwierdzenie, że jedynym szczerym, tak do bólu, był tego dnia wiceburmistrz Henryk Bernacki. Podpisuję się pod tym stwierdzeniem obiema rękami.

Zastępca burmistrza, który na co dzień ma do czynienia z różnej maści działaczami, po prostu pękł. Nie wytrzymał, może puściły mu nerwy po tym, co usłyszał w trakcie dyskusji. A słychać było, jak zawsze, utyskiwania. Przynajmniej w większości wystąpień. Chodziło o pieniądze. Zwłaszcza te, których brakuje oleśnickiej Pogoni. Nie jestem wrogiem tego klubu, ale od lat słyszę, że na Brzozowej jest tylko źle, a klubowym działaczom przez całe długie lata wiatr wieje w oczy. To jest naprawdę nudne. Czy kibice piłkarscy tym żyją? Wątpię. Tak samo jak niewiele obchodzą te kłopoty przeciętnego mieszkańca Oleśnicy.

Bardzo podobała mi się wypowiedź radnej Katarzyny Jurzyk, która stwierdziła, że ją cieszy rekreacja, która tak fajnie się w Oleśnicy rozwija. Bo może z niej, podobnie jak każdy inny mieszkaniec, korzystać. Jest za. Mnie się też to podoba. I wielu osobom, z którymi rozmawiam, także. Cieszą się, że mają gdzie pojeździć na rolkach, że jest lodowisko, są korty. Czy sport na zawodowym poziomie ma rację bytu w Oleśnicy? Tak, jak najbardziej. Pod warunkiem, że znajdzie się sponsor, który będzie ponosił wysokie koszty utrzymania drużyny zawodowców. Czy ma to robić miasto? Nie. Ja się na to nie godzę. Ale, rzecz jasna, mówię to w swoim imieniu. Jako mieszkanka i podatnik zasilający miejski budżet. Wspierajmy sport, niech ratusz dokłada do każdej z dyscyplin, ale nie dajmy się zwariować. Są jeszcze inne dziedziny życia w mieście. I na nie też potrzeba środków. A tak poza tym to cieszmy się i radujmy. Wesołego Alleluja!