Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marcin Dudziak: Wyprawa w Bieszczady to wielka rzecz. Szczególnie dla dziecka [rozmowa NaM]

Kinga Czernichowska
Materiały prasowe
O Bieszczadach, aktorach, którzy na co dzień rąbią drzewa i kontemplacyjnym kinie rozmawiamy z Marcinem Dudziakiem, reżyserem "Wołania".

Marcin Dudziak, reżyser "Wołania", spotkał się w ubiegłym tygodniu z widzami we Wrocławiu. Film był prezentowany w sekcji Bright Future 44. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Rotterdamie oraz na festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty. Jest to opowieść o mężczyźnie, który zabiera swojego syna na wyprawę w Bieszczady. Zapraszamy do przeczytania rozmowy z reżyserem.

Musiał pan sporo czasu spędzić na łonie natury, żeby zrobić taki film.

Na etapie przygotowania do realizacji filmu miałem ułatwione zadanie, bo "Wołanie" jest adaptacją opowiadania. Akcja "Zimorodka" Kazimierza Orłosia toczy się w bieszczadzkich wioskach, więc tam chciałem postawić swoje pierwsze kroki. Okazało się jednak, że pamięć pana Kazimierza była albo nieco ułomna, albo celowo ponaciągał pewne fakty, bo miejsca, które opisał, w rzeczywistości wyglądają zupełnie inaczej. Zaczęliśmy z Tomkiem Woźniczką jeździć na wyjazdy dokumentacyjne. Za pierwszym razem odkryliśmy Dolinę Krywe. To miejsce magiczne, znajdujące się z dala od cywilizacji. W promieniu 15-20 km nie ma żywej duszy. Oczywiście, musieliśmy zderzyć się też z kwestiami formalnymi, bo Krywe znajduje się na terenie parku krajobrazowego. Teoretycznie nie można tam kręcić, ale na szczęście nadleśnictwo było bardzo wyrozumiałe.

W ciągu dziesięciu miesięcy przygotowań byliśmy w Bieszczadach kilkukrotnie - sześć, może osiem razy. Tam przeprowadzaliśmy castingi, tam szukaliśmy odpowiednich miejsc do zdjęć. Zestrajanie się z przyrodą trochę trwało, ale to nie było tak, że musiałem sam pojechać do pustelni.

Film ma charakter kontemplacyjny. Jest w nim niewiele dialogów, stąd właśnie zastanawiałam się, czy przed zrobieniem tego typu filmu trzeba się wyciszyć.

Nie, bo "Wołanie" jest to też film, nawiązujący do takich chwil z mojego życia, które absolutnie nie kojarzą mi się medytowaniem i kontemplacją. Zresztą, jestem raczej z natury spokojnym człowiekiem.

Film zawiera odniesienia do pana biografii. Mógłby pan zdradzić coś więcej?

To nie chodzi o jakieś szczególne wydarzenia, które miały miejsce w moim życiu. Ja nawet nigdy w życiu nie byłem na tego typu wyprawie. Pod namiot pierwszy raz pojechałem, już jako dorosły człowiek. "Wołanie" to film, w którym odkrywamy przeczucie nadchodzących zmian. W moim życiu też był taki moment. Nagle rzeczywistość stała się dużo bardziej głęboka, mroczna i pociągająca. Tyle że ja to przeżywałem w mieście, a nie na łonie natury.

Bohaterowie "Wołania" to ojciec i syn. Dzieciak, Antek, jest przerażony otaczającą go rzeczywistością. Pyta ojca, czy nic mu nie grozi, rozgląda się z obawą dookoła. "Wołanie" to zatem chyba też opowieść o przełamywaniu strachu, prawda?

Zmierzałem do tego, żeby nie nazywać tych odczuć w jednoznaczny sposób. Mam poza tym wrażenie, że ten chłopiec przeżywa całą paletę emocji. To nie jest tylko strach, ale i podniecenie, poruszenie. Fakt, jest trochę zlękniony i pełen obaw. Może nawet ma poczucie, że zaraz coś się wydarzy i to coś może być zarówno czymś dobrym, jak i złym.

Jak wyglądała praca z aktorami? W filmie - jak już wspomnieliśmy - nie ma wielu dialogów. Dla aktorów, zwłaszcza dla Witolda Kotrysa, który gra Antka, to chyba wyzwanie. Wiele trzeba było zagrać mimiką i gestami.

Mimiką, gestami, ale też po prostu "byciem". Witek nie miał wcześniej żadnych doświadczeń z kamerą. W zależności od dnia stosowaliśmy różne metody pracy. Czasem po prostu ustawialiśmy pozycje, czasem wprowadzaliśmy go w pewien stan, klimat tak, żeby dostosował do tego odpowiednie ruchy i dynamikę. Sebastian Pawlak jest aktorem teatralnym i dotąd podstawowym narzędziem dla niego były słowa. Na szczęście dobrze się przygotował i kiedy rozpoczynaliśmy pracę nad filmem miał już jasność, w co wchodzi. Dał sobie radę i jestem mu wdzięczny za wyrozumiałość, bo dla takiego aktora taki plan to naprawdę coś trudnego.

A scena z rabusiami?

Aktorów, którzy zagrali tych zbirów, znalazłem już tam na miejscu, w Bieszczadach. To chłopcy, którzy pracują na co dzień przy wyrębie drzew. Jeden z nich okazał się samorodnym talentem. Praca z nim była czystą przyjemnością. Doskonale improwizował, nie bał się kamery. Scenę ustawiałem ze dwie godziny, ale wystarczyły nam dwa duble.

I co było dalej - porzucił rąbanie drzew i poszedł w aktorstwo?

Nie, dalej rąbie drzewa. Najwidoczniej była to dla niego jednorazowa przygoda. To dość mocno osadzony w życiu człowiek, kocha góry, uwielbia naturę. Nic mu więcej nie potrzeba.

Wyobraźmy sobie, że to pan jest w roli ojca, który chce pokazać życie swojemu synowi. Zabrałby pan swoje dziecko na taką wyprawę?

Urodziłem się w mieście i lubię miejskie życie. Lubię jednak również kontakt z przyrodą. To jest niesamowite doświadczenie i trzeba czasem wyjść poza miejskie ramy. Przyznam, że ja bardzo dobrze oceniam tego ojca, swojego bohatera. To, że on wziął na taką wyprawę w Bieszczady swoje dziecko, jest wielką rzeczą. Czasem w rozmowach z widzami słyszę, że przecież to taki zdystansowany, chłodny człowiek. To nieprawda. Ten ojciec daje swojemu synowi wspaniałe, głębokie przeżycia. Sam też bym tak postąpił.

Co będzie po "Wołaniu"?

Jesienią rozpoczynamy zdjęcia do kolejnego filmu, prace już trwają. Będzie to film oparty na powieści Kazimierza Orłosia, a rzecz będzie działa się nad morzem.

Czyli zupełnie inne klimaty.

Nie, nie inne klimaty. Inne pejzaże.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

rozmawiała
Kinga Czernichowska

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto