Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Grzegorz Siworski podbijał Amerykę Południową

kk
fot. archiwum prywatne
Grzegorz Siworski wrócił z wyprawy. Dzieli się z nami niezwykłymi wspomnieniami z niezwykłych miejsc

Oleśniczanin Grzegorz Siworski wrócił z kolejnej niezwykłej wyprawy. I tak jak co roku podzielił się z nami swoimi wrażeniami. Tym razem on i grupa przyjaciół wybrała się w Andy. Wzięli w niej udział: Aleksander Olo Barancewicz, Dominika Domka Kolesińska, Małgorzata Przybysz, Grzegorz Jajo Siworski oraz Łukasz Wieża Wieruszewski.

- Pomysł na wyprawę w Andy Ameryki Południowej jest kompromisem oraz wypadkową marzeń i zachcianek wszystkich uczestników - napisali na swoim blogu uczestnicy wyprawy, dzieląc ją na cztery etapy. To Aconcagua, czyli Najwyższy szczyt Ameryki Południowej oraz całej zachodniej półkuli ziemskiej położony w pobliżu granicy argentyńsko - chilijskiej (6962m npm), Ojos del Salado - najwyższy wulkan na Ziemi oraz najwyższy szczyt Chile, niewiele ustępujący swojej siostrze z Argentyny, Torres del Paine - najsłynniejszy park narodowy chilijskiej Patagonii o niepowtarzalnym krajobrazie i charakterystycznych strzelistych masywach górskich oraz Cerro Torre & Fitz Roy trekking. Tam na Polaków czekała wycieczka wokół słynnych iglic skalnych w Parku Narodowym Los Glacieres, które ze względu na budowę oraz zmienność pogody uważane są za jedne z najtrudniejszych technicznie gór świata.

Z pewnością warto udać się w rejon San Pedrode Atacoma, pokonywać bezdroża - Grzegorz Siworski

Jakie trudności spotkały uczestników wyprawy? Jakie wyzwania? Jakie przyjemności? Wreszcie jakie niezwykłe miejsca zrobiły na nich największe wrażenie?
- Z perspektywy czasu wiem, że największą trudnością było podjęcie przez nas decyzji o rezygnacji z ataku szczytowego. Pod Aconcaguą stało się to z powodów osobistych oraz konfliktu oczekiwań, natomiast podczas próby zdobycia Ojos del Salado z powodów technicznych niezależnych od nas - opowiada pan Grzegorz. -Żal rozdzierał nasze serca, ale na szczęście skutecznie tłumiliśmy go późniejszymi przeżyciami.

Oleśniczanin przyznaje, że każdy dzień na szlaku uważał za wyzwanie. - Po kolejnej z rzędu nieprzespanej nocy w namiocie z porywistym wiatrem i smagającym deszczem należało zmobilizować się do rozpięcia śpiwora, wystawienia ciała na działanie warunków atmosferycznych, do wedrówki dalej i wyżej - opowiada Siworski, którego pytamy także o przyjemne chwile. - Najwększą było chłonięcie doznań wzrokowych podczas wyprawy - mówi Grzegorz Siworski. - Na pewno był to gorący prysznic, jeśli oczywiście był możliwy, po rozłożeniu obozu na szlaku, zjedzenie przyrządzonego obiadu w restauracji po zejściu z gór. Czasami była to przerwa podczas wędrówki na ściągnięcie plecaka, no i i nie mogę pominać pysznych lodów, na które wydaliśmy fortunę.

Najwięcej emocji uczestników wzbudziła Patagonia, na czele ze szczytem Cerro Torre oraz Fitz Roy. - Z pewnością warto udać się w rejon San Pedro de Atacama, pokonywać pustynne bezdroża i podziwiać cuda natury - mówi nasz rozmówca, wymieniając solniska, laguny, wulkany. - Warto też spróbować podczas rejsu łodzią “zapolować” na otwartych wodach Pacyfiku na płetwala błękitnego - uśmiecha się oleśniczanin.

To już trzecia wyprawa, w której wziął udział Grzegorz Siworski. W dni powszednie oleśniczanin to projektant konstrukcji aluminiowych oraz elewacji wentylowanych. W wolnej chwili koszykarz, pasjonat gór i książek. Weekendy zawsze spędza na parkiecie albo w górach. Od niedawna dołączył do 2 ligowej drużyny z Oleśnicy.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na olesnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto