Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dyrektorzy jedynki opowiedzieli nam o pracy w murach sędziwej jubilatki

Katarzyna Kijakowska
Od lewej stoją: Jerzy Martin, Zofia Wypchło, Józef Bober i Marzena Helińska
Od lewej stoją: Jerzy Martin, Zofia Wypchło, Józef Bober i Marzena Helińska fot. Grzegorz Kijakowski
Kierowali liceum w różnych przestrzeniach czasowych. Mierzyli się z innymi problemami, ale zawsze mieli na uwadze dobro jedynki. Tylko nam opowiedzieli jak wyglądały lata, które spędzili przy Słowackiego

Wymagający, stanowczy, czasem na luzie, zdobywający serca uczniów i zapadający w pamięci na lata. Z okazji jubileuszu 70-lecia I Liceum Ogólnokształcącego dyrektorzy Józef Bober, Jerzy Martin i Zofia Wypchło razem z nami wspominali lata pracy w najstarszym oleśnickim liceum

Józef Bober nie ma wątpliwości. Historię szkoły tworzą uczniowie i nauczyciele pracujący pod kierunkiem kolejnych dyrektorów. – Duże zasługi dla I LO miał dyrektor Kazimierz Miedziński, który zaczynał pracę jeszcze na Brzozowej, potem przenosił szkołę na Bratnią, wreszcie do gmachu na Słowackiego, gdzie funkcjonuje do dzisiaj – opowiada pan Józef, podkreślając, że to właśnie Miedzińskiemu I LO zawdzięcza wzrastającą liczbę uczniów. Zaraz po wojnie naukę w liceum rozpoczęło 90 osób, rok szkolny 1945/46 skończyło 195.
– W mieście brakowało inteligencji. Ludzi, którzy obejmą urzędy, biura. Pierwsze liceum było w stanie tę inteligencję wykształcić – podkreśla, doceniając także ogromną rolę następcy Miedzińskiego. – Dyrektor Bolesław Jaworowski to kolejny fundament liceum. Jemu szkoła zawdzięcza między innymi rozwój bazy dydaktycznej, kolejny wzrost liczby uczniów, wprowadzenie do programu nauczania dwóch języków obcych, wysokie miejsce w regionalnym rankingu. Już wtedy na sześćdziesiąt dolnośląskich szkół I LO w Oleśnicy plasowało się na 18. Pozycji – opowiada Józef Bober, który w 1973 roku zajął jego miejsce. – Otrzymałem telefon od ówczesnego kuratora, że mam się stawić na rozmowę. Usłyszałem krótką informację, że powierzane jest mi stanowisko dyrektora I LO i że pracę zaczynam od września. Nie było możliwości, by odmówić i w taki sposób przeniosłem się do gmachu na Słowackiego – mówi.
Dyrektor Bober przyznaje, że kierowanie liceum w systemie komunistycznym nie było prostym zadaniem. – Niełatwą sztuką była umiejętność balansowania między młotem a sierpem – słyszymy szczere wyznanie. – Ale cel uświęcał środki. Ani żaden nauczyciel, ani uczeń nie był nigdy przez żadną władzę szykanowany. Może dlatego, że ludzie, którzy wtedy rządzili w Oleśnicy też mieli dzieci w naszym liceum? Jestem pewien, że to pomagało nam w wielu trudnych sytuacjach. Na przykład w prowadzeniu zajęć zgodnie z programem nauczania szkoły, a nie z programem komisarza zarządzającego miastem w stanie wojennym. Pamiętam, jak ów pan pułkownik próbował mącić w naszym środowisku i pamiętam też, że powiedziałem mu: szkoła to nie jest mrowisko, w którym można wiercić, żeby uruchomić mrówki. To się panu po prostu nie uda.

To była dyscyplina

Do dziś wielu absolwentów jedynki wspomina dyscyplinę, o którą w szczególny sposób dbał w szkole właśnie dyrektor Bober. – To na jakim była ona poziomie zależy na pewno od charakteru dyrektora – mówi pan Józef, przyznając, że czasem żałuje, iż tak stanowczo trzymał szkołę „za twarz”. Wspomina na przykład zamykanie na klucz budynku liceum punktualnie o 8. – Główne wejście było zamknięte, a ja szedłem do wejścia w siódemce i czekałem na spóźnialskich – opowiada. Inna dyscyplinująca historia dotyczy pracującego z dyrektorem w latach 70. i 80. grona pedagogicznego. – Zdarzało się, że rzucałem w pokoju nauczycielskim hasło: kto ostatni wyjdzie na lekcje do tego idę na hospitację. Pokój pustoszał błyskawicznie.

Znakomite wyniki

Józef Bober był dyrektorem I LO przez 13 lat. Cieszy się, że w tym czasie oleśnickie liceum zdobyło renomę i uznanie w całym regionie. Rozmawiając z nami pan Józef wspomina wzrastającą liczbę uczniów, którzy kończąc oleśnickie liceum dostawali się bez problemu na wyższe uczelnie (najwyższy wzrost nastąpił w latach 1969-1983 i wynosił 75 procent absolwentów). Na uwagę zasługuje także ranking dolnośląskich liceów, w którym I LO w Oleśnicy było na bardzo wysokim, trzecim miejscu po wrocławskich „czternastce” i „piątce.” Sławą cieszyło się też tzw. dwupoziomowe nauczanie. Dostosowane do uczniów przeciętnych i bardzo zdolnych. Do dziś mówi się o tzw. stajni wyścigowej, w której grupą wybitnie uzdolnionych matematyków pracował Józef Stojanowski. – Szybko pojawiły się efekty tej pracy – mówi pan Józef, wspominając m.in. międzynarodowe sukcesy Piotra Karaska czy Krzysztofa Galickiego i wypuszczenie w świat dziesiątek olimpijczyków.

Fotel po mistrzu

Józef Bober odszedł ze stanowiska w 1986 roku. W murach jedynki nastała era Jerzego Martina.
– Przejmowanie szkoły po mistrzu wcale mi się w tamtym czasie nie uśmiechało – mówi szczerze pan Jerzy. Przyznaje jednak, że lata spędzone w I LO wspomina z wielką sympatią. – Miałem świetną kadrę i wspaniałą młodzież. Darzyłem ich wielką sympatią i szybko zdobyłem ich zaufanie – mówi dyrektor, który określa siebie jako człowieka niekonfliktowego i demokratę. Z uśmiechem wspomina też nietuzinkowych uczniów: Adama Wójcika, Andrzeja Sowę, Tomka Zaleśkiewicza, Roberta Gonerę, Monikę Bolibrzuch, Jarka Sobkowiaka. - Z Andrzejem, zaraz na początku mojej pracy w liceum, miałem swego rodzaju próbę sił – uśmiecha się. – Przez pewien czas przychodził do szkoły punktualnie z dzwonkiem lub parę minut po. Stał przed budynkiem i czekał na moją reakcję. A ja postanowiłem nie reagować. Przechodziłem obok, udając że go nie widzę. Ta demonstracja trwała przez kilka dni. Widząc brak mojego zainteresowania Andrzej – nota bene jeden z moich ulubionych uczniów – szybko się znudził. Podobną taktykę zastosowałem wobec grupy licealistów, którzy przyszli ubrani do szkoły na czarno i stali przed budynkiem w milczeniu. Też nie dałem im poznać, że może mnie takie zachowanie ruszyć, więc odpuścili. Obyło się bez awantur czy konfliktów, choć przyznam, że radziłem się kolegów, co robić w konkretnych przypadkach. Posłuchałem pani Krysi Uzarskiej, która poradziła: przeczekać.

Nie samą nauką
W drugiej połowie lat 80. I LO tak jak za rządów dyrektora Bobera też stało znakomitymi wynikami w nauce. Ale dyrektor Jerzy Martin „po cichu” rzucił hasło, że „nie samą nauką człowiek żyje”. W 1989 roku w szkole przeprowadzono wybory do szkolnego samorządu w iście amerykańskim stylu. Jego przewodniczącym został Jarek Sobkowiak. – Był w wielu sprawach moją prawą ręką – uśmiecha się pan Jerzy. – Dałem uczniom swobodę działania i efektem tego było wiele inicjatyw, które podjęli. I, co ciekawe, włączali się w nie także nauczyciele. Jerzy Martin wspomina m.in. mecze organizowane przez Jacka Bolibrzucha. – Też miałem dres w swoim gabinecie i grywałem z uczniami – opowiada dyrektor. Mówi o wyborach miss i mistera, a także o udziale szkoły w konkursie na zbiórkę makulatury. Wygraną było wyposażenie jednego z gabinetów. – To była sobota. Ruch był w szkole od rana. Uczniowie stanęli na wysokości zadania. Z każdej części miasta do ogólniaka zdążały tłumy z makulaturą, ale moje zdziwienie sięgnęło zenitu, gdy pod szkołę podjechał wspomniany już Andrzej Sowa siedzący za kierownicą wypełnionego po dach trabanta - mówi pan Jerzy. – Pamiętam też telefon od naczelnika Jerzego Krawczyka, który dzwonił do mnie z pytaniem, co to za akcja w szkole w sobotę, bo cały urząd w oknie siedzi. Zajęliśmy trzecie miejsce, do szkoły trafiło mnóstwo sportowego sprzęty, a my mieliśmy wielką frajdę, że tak się to wszystko udało.

Transformacja

Jerzy Martin nie ukrywa, że i jemu przyszło się zmierzyć z polityczną transformacją, która wkroczyła do szkoły. – Do szkół wchodziła religia, powstała Solidarność, z działaczami której nie zawsze można było dojść do porozumienia. Wiele z tych osób przyjmowałem do pracy, do wielu wyciągnąłem rękę, a gdy sytuacja polityczna w kraju się zmieniła, zaczęło się rozliczanie mnie ze wszystkiego – mówi. – Pamiętam listę postulatów, która do mnie dotarła. Wśród nich była suszarka do rąk, której nie sposób było kupić w Polsce. Dobrze, że ktoś jechał wtedy do Drezna i dzięki niemu udało mi się ten postulat spełnić. Idea Solidarności była i jest dla mnie wspaniała, ale czasy były trudne, a ja nie zmierzałem bawić się w politykę.

Pierwsza kobieta

Następcą Jerzego Martina został Adam Mroczkowski. Stery po nim przejęła Zofia Wypchło, której też przyszło się zmierzyć z nowymi wyzwaniami.
- Przez dziesięciolecia jedynka była w Oleśnicy monopolistą. Jedyną i najlepszą szkołą przygotowującą do studiów wyższych. Pojawienie po ‘89 szkół tego samego typu, możliwość kształcenia we wrocławskich szkołach coraz łatwiejsza dzięki dobremu skomunikowaniu, niż demograficzny - stwarzały całkowicie nową sytuację – opowiada pani dyrektor, która dwa lata temu przeszła na zasłużoną emeryturę. Zofia Wypchło, podobnie jak jej poprzednicy, dużą wagę przykładała do pracy z uczniem zdolnym. - Nauczyciele przygotowywali uczniów do olimpiad, konkursów przedmiotowych, zawodów sportowych. Kształcenie odbywało się w klasach odpowiednio profilowanych, zgodnie z potrzebami uczniów i rynku - mówi.
- W szkole mamy bardzo zdolną młodzież. Aby umożliwić im zaprezentowanie swoich osiągnięć, talentów i zainteresowań stworzyliśmy Festiwal Nauki i Talentów. I tu wkraczamy w coś bardzo nowego dla szkół. Myślę o reklamie i promocji - mówi pani dyrektor. - Na Festiwal zapraszaliśmy gimnazjalistów. Chodziliśmy do gimnazjów na spotkania z uczniami, rodzicami. Tam przedstawialiśmy naszą szkołę. Podkreślaliśmy wysoki poziom kształcenia i możliwość rozwoju zainteresowań, dużą ilość zajęć pozalekcyjnych i dodatkowych. Nasi nauczyciele prowadzili w Liceum lekcje i zajęcia dodatkowe dla uczniów gimnazjów – relacjonuje Zofia Wypchło. - Postawiłam na nowoczesność. Utworzone zostały pracownie komputerowe, powstała czytelnia multimedialna przy bibliotece. Systematycznie wyposażane były klasopracownie w nowoczesny sprzęt audiowizualny, komputery oraz pomoce dydaktyczne – wylicza pani dyrektor, która wśród sukcesów jedynki wymienia m.in. otrzymaną w 2005 roku Nagrodę Oleśnicy. - Sukcesem są też bez wątpienia wyniki matur (najlepsze w powiecie), duża ilość olimpijczyków i absolwentów dostających się na studia i radzących sobie tam – dopowiada Zofia Wypchło, która przyznaje też, że w głowie pozostają nietuzinkowi uczniowie. - Skupię się na dwóch. To Janusz Szwabiński, absolwent UW Wydziału Fizyki i Astronomii, studiował też w Niemczech i Szwajcarii, obecnie jest kierownikiem Katedry UNESCO Studiów Interdyscyplinarnych przy Uniwersytecie Wrocławskim, byłam jego wychowawcą i Grzegorz Barasiński – mówi. - Kiedy wymieniam jego nazwisko to mam przed oczami wręczanie świadectw maturalnych i jego niezwykle wysoką kulturę osobistą, miłość, szacunek, opiekuńczość w stosunku do mamy. Takie chwile i takich ludzi się po prostu pamięta.

To wyjątkowa szkoła
Nasi rozmówcy nie mają wątpliwości. I Liceum Ogólnokształcące w Oleśnicy to wyjątkowe miejsce. Najlepiej puentuje to zdanie dyrektora Józefa Bobera. – Przed wami otwarta przyszłość, pierwsze liceum daje wam taką gwarancję – mówi pan Józef, zwracając się do trójki licealistów, która wraz z dyrektor Marzeną Helińską i polonistą Aleksandrem Radzyniakiem, uczestniczy w niezwykłym spotkaniu z ludźmi, którzy współtworzyli I LO i przez lata dbali o jego renomę. – Możecie być dumni, że jesteście uczniami tej szkoły. To zaszczyt – mówi pan dyrektor. a

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na olesnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto