Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Donosy i oszczerstwa za straconą kasę i przywileje?

Katarzyna Kijakowska
fot. Grzegorz Kijakowski
Atmosfera w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym w Oleśnicy jest napięta. Anonimy, donosy, krzywe spojrzenia. Nowy dyrektor placówki, który przez autorów anonimów został uznany sprawcą rzekomych nieprawidłowości, nie ma sobie nic do zarzucenia. - Przyszedłem tutaj z pewną wizją - mówi. - Chcą ją tylko w spokoju realizować.

Pod listem, w którym padają zarzuty wobec Mariusza Parisa, nie ma nazwisk. Czytamy tylko, że autorem pisma są pracownicy. O co chodzi w sporze, który poważnie nadszarpnął wizerunek ośrodka? - Zna Pani powiedzenie, że jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze - pyta jedna z nauczycielek. - Tu się to sprawdza się. Chodzi o kasę.
A dokładnie, jak słyszymy, o godziny. Miesięcznie o kilkaset złotych, czasem nawet więcej. - Za poprzedniego dyrektora wszyscy mieli po równo - przyznaje nauczycielka. - Ale teraz jest nowy szef i trzeba przyjąć jego zasady. Dyrektor rozdziela nadgodziny w dużej mierze według kwalifikacji kadry. I mnie to nie dziwi. Przecież on nas nie zna. Jest nowy i w szkole, i w naszym środowisku. Musi się kierować jakimś wyznacznikiem. Ci, którzy wysyłają anonimy nie pomyślą o jednym. Żeby przyjść do gabinetu dyrektora i porozmawiać. Można powiedzieć, że też chciałoby się pracować więcej niż przewiduje etat. Zamiast tego robią złą robotę. I wszyscy na tym cierpimy, bo rodzice którzy zastanawiają się, gdzie posłać dziecko, niekoniecznie zapiszą je do naszej szkoły - uważa kobieta.
Nasza rozmówczyni była jedną z inicjatorek spotkania, do którego doszło w ubiegłym tygodniu. - Chciałam, żeby każdy mógł powiedzieć, co go boli - mówi. - Wspólnie z koleżanką poinformowałam o spotkaniu wszystkich nauczycieli. Przyszło kilkanaście osób. Tych, którzy w kuluarach mają najwięcej pretensji nie było.

Nie ma chętnych
Adelina Jarmuszewicz jest szefową rady rodziców w oleśnickim ośrodku. - Nowy dyrektor wyszedł do rodziców. Zaczął się z nami spotykać. Wcześniej nie wiedziałam nawet, że w ośrodku były wybory do rady rodziców. Teraz się z nami rozmawia, konsultuje pomysły nowych terapii , pyta - mówi. Anna Zajankowska pracuje z niepełnosprawnymi dziećmi od ponad 30 lat. - Miałam siedmiu dyrektorów i za każdym razem uważałam, że nowemu szefowi trzeba się dać wykazać. Ten człowiek jest u nas od września i przez ten czas musi tylko udowadniać, że nie jest wielbłądem - mówi. Pani Anna odnosi się do zarzutu arogancji dyrektora, rzucanych przez niego wulgaryzmów. - Nigdy nic takiego nie słyszałam - twierdzi. I dodaje: - Od kilku lat przygotowywano nas, że nasza sytuacja - także finansowa - może się zmienić, bo w ośrodku będzie mniej dzieci. Ale, mówmy szczerze, sytuacja się zaogniła, gdy wiele osób utraciło pewne przywileje. Osoby, którym je zabrano nie mogą się z tym pogodzić i zaczynają jątrzyć, zapominając, że kiedyś zdecydowali się na pracę tutaj.

Szklanka wody
Dyrektor Mariusz Paris przyznaje, że spodziewał się takich trudności w pracy na nowym stanowisku. - Dobrze zapamiętałem lekcję z pierwszej rady pedagogicznej, na której miałem przedstawić swoją koncepcję działania ośrodka - mówi. - W trakcie wystąpieniu poprosiłem o wodę. Od poprzednika usłyszałem, że to jego szklanka. Dopiero po kilku minutach jedna z pań wstała, żeby mi ją podać. To był pierwszy dowód na to, że nie będę tu mile widziany.
Poprzednik Parisa nie przegrał z nim w konkursie. Odszedł na emeryturę. - Trochę wcześniejszą niż planował - słyszymy od jednego z rozmówców. Ze stanowiskami pożegnali się też jego zastępcy. Oboje są obecnie na zwolnieniach lekarskich. Chmury nad placówką zaczęły się zbierać dwa lata temu, gdy okazało się, że powiat pobrał niesłusznie 1,5 mln subwencji m.in. na funkcjonowanie ośrodka w Oleśnicy. Pieniądze trzeba było oddać. Nikt nie został zwolniony, ale Zbigniew Hyszczyn zdecydował się na emeryturę.
- Nie byłem i nie jestem do nikogo nastawiony negatywnie, ale to ja jestem szefem tego zakładu pracy i ja decyduję o jego funkcjonowaniu - mówi stanowczo Mariusz Paris i podkreśla: Nikogo nie zwolniłem, nikomu nie zabrałem etatu. Powiem więcej, mogłem zatrudnić tylu nowych nauczycieli, żeby nadgodzin nie było w ogóle, ale nie zrobiłem tego.
Kontroli, które będą efektem donosu, dyrektor się nie boi. - Ośrodek działa prawidłowo - mówi stanowczo, ale podkreśla: - Mam poważne obawy, że ta nagonka to chęć pozbawienia placówki dzieci. A wtedy jej przyszłość stanie pod znakiem zapytania.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto