Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy pod Oleśnicą też ukryty jest złoty pociąg ze skarbami III Rzeszy

KK
Poszukiwania złota przez wiele tygodni trwały w Wałbrzychu
Poszukiwania złota przez wiele tygodni trwały w Wałbrzychu fot. Dariusz Gdesz
Autor reportażu w miesięczniku „Odkrywca” przywołuje historię z 1945 roku i rozpala wyobraźnię. Czy gdzieś w naszej okolicy może być ukryty skarb Niemców?

W 1972 roku rozgłośnia Polskiego Radia we Wrocławiu wyemitowała reportaż „Kryptonim Złoto”. Jego bohaterem był Herbert Klose, jedyne źródło informacji na temat planowanego przez Niemców w 1945 r. wywiezienia ładunku złota z Wrocławia poza miasto. Historię opisuje najnowszy miesięcznik „Odkrywca”.

- Bezpieka liczyła, że po jego wyemitowaniu ujawnią się informatorzy, którzy zechcą przekazać kolejne wiadomości na temat tego, gdzie i kiedy zakopano ładunek złota - pisze autor reportażu Tomasz Rzeczycki. - Liczono zapewne, że przy takiej okazji zgłoszą się obywatele, którzy wiedzą cokolwiek o skarbach, skrytkach czy kosztownościach ukrytych przez Niemców. Pokłosiem reportażu był anonimowy kontakt od mieszkańca wsi spod Sycowa.

Skarb z wagonu
- O sprawie wiemy dzięki pismu, jakie 2 lutego 1973 roku skierowane zostało do Naczelnika Wydziału II Służby Bezpieczeństwa KWMO we Wrocławiu - pisze miesięcznik. - Podpisał je pierwszy zastępca komendanta powiatowego MO d.s. SB w Sycowie kapitan Eugeniusz Król. Dokument znajduje się od pewnego czasu w zbiorach Instytutu Pamięci Narodowej.

Jakie informacje przekazał milicji mieszkaniec Stradomi? Opowiedziało tym, co usłyszał od jednego z mieszkańców podsieradzkiej wsi. - W roku 1945, wracając z Wrocławia w kierunku Oleśnicy pieszo po torach, w bliżej nieokreślonym miejscu koło lasu spotkali wagon na torach. Z ciekawości usiłowali otworzyć drzwi i zobaczyć, co jest w środku. Nagle z środka padł strzał, a oni schowali się pod wagon. Ponieważ prowadzili rozmowę w języku polskim z wagonu wyszedł żołnierz polski z ranną głową, oświadczając, że wieźli złoto z Berlina do Warszawy lecz zostali ostrzelani. Aleksandrowicz i jego kompan założyli opatrunek żołnierzowi i dowiedzieli się od niego, że zostali ostrzelani przez żołnierzy radzieckich.

W czasie ich rozmowy w pobliżu wagonu przejeżdżał mężczyzna wozem zaprzężonym w krowy, którego zaangażowali do rozładunku zawartości wagonu: złota, platyny. Całość, oprócz ostatniego wozu, złożyli w pobliżu okopów znajdujących się niedaleko stawów, a ostatni transport, z uwagi na załamanie się wozu, złożyli koło pojedynczo spalonego budynku do dołu po ziemniakach. Po zamaskowaniu całości wóz i krowy oddali właścicielowi, a sami wraz z żołnierzem udali się do Namysłowa.

Do opowieści dołączono jeszcze jeden odręczny dopisek: „Aleksandrowicz zaraz po wojnie wybudował nowe zabudowania, a ludzie mówili, że przywiózł złoto”.

Gdzie jest miejsce?
Pomiędzy Wrocławiem a Oleśnicą linia ta przechodzi przez las, a w jednym miejscu nawet pomiędzy stawami. Są to staw borowski, leżący po południowej stronie torów, i staw kolejowy po stronie północnej.

Autor reportażu przedstawia wszystkie te fakty, ale zastanawia się także: - Czy był sens przewozić transport złota z Berlina do Warszawy trasą okrężną przez Wrocław i Oleśnicę? Przecież najprostszy możliwy szlak kolejowy łączący te stolice prowadzi zupełnie gdzie indziej, przez Brandenburgię i Wielkopolskę, czyli przez Słubice i Poznań. Druga rzecz budząca wątpliwość. - Kompani wędrujący z Wrocławia do Oleśnicy mieli się natknąć na wagon, a nie na pociąg. Co się stało z lokomotywą, która go ciągnęła? - zastanawia się autor reportażu. - Odjechała tak sobie, zostawiając złoty ładunek na pastwę losu? Wagon miał zostać ostrzelany przez żołnierzy armii radzieckiej. Czyżby Sowieci później zatrzymali skład, odczepili lokomotywę i, nie sprawdzając zawartości wagonu towarowego, pojechali, ot tak sobie, ze zdobycznym parowozem?

Z opowieści można wywnioskować, że furmanką zrobiono kilka rundek od wagonu do okopów i dopiero za ostatnim razem wóz się załamał pod ciężarem ładunku. W wagonie mogły znajdować się małe skrzynki. Trudno bowiem wyobrazić sobie, żeby pan Aleksandrowicz wraz z kolegami przenosili z wagonu na furmankę skrzynie ważące ponad tonę. A może było inaczej? Może w wagonie hulał wiatr i tylko pod ścianą stały trzy albo cztery skrzynki, w których na dnie leżało trochę pierścionków, naszyjników i sztabek złota? Czy kiedyś się tego dowiemy?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na olesnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto