Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bolesław Moniuszko: Wykorzystajmy rolę sypialni

Dawid Samulski
– Nie jest to miłość, a raczej przygoda z tym miastem, która trwa już pół wieku – mówi Bolesław Moniuszko, kolejny bohater naszego cyklu „Za co kocham Syców?” Przewodniczący Rady Miejskiej w ...

– Nie jest to miłość, a raczej przygoda z tym miastem, która trwa już pół wieku – mówi Bolesław Moniuszko, kolejny bohater naszego cyklu „Za co kocham Syców?”
Przewodniczący Rady Miejskiej w Sycowie urodził się 59 lat temu w miejscowości Swisłocz, położonej dziś na Białorusi. Od czasu, gdy w 1957 roku przyjechał do Sycowa, miasta, w którym przyszedł na świat, jeszcze nie odwiedził i chyba już nie odwiedzi. Chce, aby jego obraz pozostał mu w pamięci niczym nie zmącony, czyli taki, jaki widział oczami dziecka.
Swisłocz opuścił w wieku 7 lat. Po dziesięciu dniach jazdy towarowym pociągiem dotarł do Sycowa i zamieszkał wraz z rodzicami na ul. Oleśnickiej u państwa Grzybów. Po niespełna dwóch latach przeprowadził się do Rynku, gdzie spędził dzieciństwo i młodość. – Syców wyglądał wówczas zupełnie inaczej, niż dzisiejszy. Między ul. Oleśnicką a Daszyńskiego, czy między Daszyńskiego a Komorowską były szczere pola – wspomina. W szkole, która mieściła się w budynku dzisiejszego gimnazjum, jego pierwszym wychowawcą był pan Chlebowski. Ponieważ po polsku rozmawiał lepiej niż po rosyjsku bariery językowej nie odczuwał i szybko został zaakceptowany przez kolegów, na początku traktujących go trochę jak człowieka z zagranicy. Szybko też związał się z harcerstwem, w którym później przez wiele lat działał jako instruktor. Do teraz potrafi z nazwiska wymienić starych komendantów hufca, takich jak Ludwik Fedoryszyn, Stanisław Kulig, Zdzisław Pietrzak czy Jan Kulig. Jest przekonany, że nic, tak jak ruch harcerski, nie uczyło wówczas samodzielności, odpowiedzialności, szacunku do człowieka i otaczającej go przyrody. – Swoją małą ojczyznę staraliśmy się propagować również na obozach, aby każdy wiedział, że jesteśmy z Sycowa i można na nas polegać. Realizując się w harcerstwie działaliśmy na rzecz środowiska, a tym samym tworzyliśmy element lokalnego patriotyzmu – Bolesław Moniuszko odpowiada na pytanie, co dziś dla niego znaczy to pojęcie. Zdaje sobie sprawę, że przez liczne okna na świat, jak internet czy inne współczesne środki masowego przekazu, lokalny patriotyzm nabrał nieco innego znaczenia. – Jednak zawsze kojarzył mi się będzie z pielęgnowaniem lub tworzeniem pewnych lokalnych tradycji, z angażowaniem się w życie regionu, z którym powinno się utożsamiać – wyjaśnia. Za jeden z przejawów angażowania się w życie swej gminy Bolesław Moniuszko uważa powołanie w Sycowie młodzieżowej rady miejskiej, której przedstawiciele dowodzą, że interesują się sprawami miejsca swojego zamieszkania. – Robią to, choć przecież młodzież łatwiej się przyzwyczaja do tego, żeby brać, niż coś dawać od siebie – podkreśla. Według przewodniczącego, dzisiejsi nastolatkowie są bardzo otwarci na uczestnictwo we wszelkiego rodzaju inicjatywach na rzecz swojej gminy, co może świadczyć o tym, że są ludźmi odpowiedzialnymi.– Opiekując się miejscowymi drzewami, czy, likwidując dzikie wysypiska śmieci, pokazują na przykład, że potrafią dbać o ekologię – nie ma wątpliwości.
– Jak wytłumaczyć niską frekwencję na wielu kulturalnych imprezach, które się u nas organizuje – pytamy szefa sycowskich rajców. – Żyliśmy w ustroju nakazowo-rozdzielczym i przejście z jednego systemu do drugiego trochę ludzi zaskoczyło. Zamknęli się w swoim środowisku i bardziej zaczęli zwracać uwagę na to, co posiadają, a nie na to, kim są. Ale powoli to się zmienia – dostrzega. – Społeczeństwo nabiera przekonania, że nie może żyć w jakichś zamkniętych klanach, że musi się również otworzyć na innych – za przykład podaje Dni Sycowa, które, według niego, są kontynuacją zabaw organizowanych kiedyś w parku, ale w innej formule. Nie traci jednak nadziei, że i do parku ludzie wrócą. – Kiedy miejsce to przejdzie proces rewitalizacji, sycowianie mogą na nowo odkryć jego walory i znów tak chętnie jak kiedyś uczestniczyć w imprezach, które będzie się tam organizować – przypuszcza.
Bolesław Moniuszko park pamięta od 1957 r., dlatego przekonuje, że kiedyś, z elementami przedwojennego zagospodarowania, wyglądał o wiele ciekawiej. – Wiele zmieniło się na niekorzyść, szczególnie w części mniej odwiedzanej przez spacerowiczów – ubolewa nad skutkami pamiętnej nawałnicy z 2005 r., które widoczne są do dziś. Martwią go także zawalone murki w okolicach byłego cypla, czy stan mazuleum. Nie oznacza to, jednak, że za park się wstydzi. – Może szczególnie to nie ma w nim, czego pokazywać, ale sam spacer jego ścieżkami to naprawdę duża przyjemność – jest zdania.
Nasz rozmówca około 30 lat pracował w szkole jako nauczyciel. Dziś, choć jest już na emeryturze, nadal ma kilka godzin w swej byłej placówce – Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych w Sycowie. Nigdy nie twierdził, że zawód pedagoga był jego powołaniem, ale dziś może powiedzieć, że się w nim zrealizował. W swej zawodowej karierze 1,5 roku pracował w zakładzie poligraficznym we Wrocławiu, dwa lata był też w Sycowie inspektorem oświaty. Pierwsze z miast nigdy go jakoś nie kusiło, bo wie, że życie w dużej aglomeracji byłoby dla niego męczące, natomiast w drugim mieszka mu się bardzo wygodnie. – Nawet jeżeli czeka nas rola „sypialni” Wrocławia, to warto to wykorzystać i stać się „sypialnią” o komfortowym standardzie. Przecież ludzie, którzy mają w planach u nas zamieszkać, będą tu zostawiać swoje pieniądze – przypomina.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto