Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Babs Aiyegbusi: Wszystko zależy ode mnie

Bartek Michalak
fot. Bartek Michalak
Pochodzący z Oleśnicy futbolista Babatunde Aiyegbusi walczy o grę w NFL

Przejście z Polskiej Ligi Futbolu Amerykańskiego do największej zawodowej ligi świata jaką jest NFL musiało być sporym przeskokiem, nie tylko pod względem sportowym.
Owszem, to jest zupełnie inny świat. Nawet ja tak do końca nie zdawałem sobie sprawy jak różny. Wszystko dzieje się bardzo szybko, możliwości są wręcz nieograniczone, a kibice naprawdę żyją tym sportem. Spotykasz ich, a oni grożą ci palcem, że macie wygrać.

Jakie były ich reakcje na Twoją osobę jako zawodnika?
Chociaż minęły już trzy miesiące to dla nich wciąż jestem ogromną ciekawostką. Inni zawodnicy pokonywali praktycznie tę samą drogę i mają zbliżoną historię. Najpierw grali w szkole średniej, potem na uczelni, a teraz przychodzą sprawdzić się w NFL. Ale brakuje im tego czegoś, co Amerykanie nazywają factorem X, czegoś co sprawia, że przyciągasz uwagę.

Czyli nie miałeś problemów z aklimatyzacją?
Żadnych. Trzeba było przestawić się na pewne rzeczy, ale to normalne. Amerykanie to naprawdę fajni ludzie. Szanuję ich za pozytywne myślenie, otwartość i życzliwość. Też jestem takim człowiekiem, dlatego czuję się tam dobrze.

W samej drużynie też nie było problemów z nawiązaniem kontaktów?
Tak szczerze, to oni chyba bardziej szukali go niż ja. Dla nich moja dotychczasowa kariera to jest coś niezwykłego. Byli zaskoczeni, że ktoś kto nigdy nie trenował w USA podpisał kontrakt. W dodatku ktoś muszący na co dzień pracować i mający rodzinę. No i oczywiście ciekawił ich fakt, że jestem z Polski, a mam mało polsko brzmiące nazwisko.

Słyszałem, że wszyscy jesteście objęci specjalnym programem dla nowicjuszy.
To charakterystyczne dla NFL. Dbają o naszą równowagę, także mentalną, od finansowego sukcesu przez zapobieganie rodzinnym problemom, kończąc na problemach z drogówką. Inni nowicjusze mają tak samo. Wiedzą, że aby grać w NFL potrzebujesz paru lat, skądkolwiek jesteś. Oni wszyscy są świeżakami.

Integrujecie się w czasie wolnym?
Przede wszystkim mamy tu zorganizowane aktywności drużynowe, takie jak wyjazd na pole golfowe z chłopakami, czy też gdzieś jedziemy do szkoły i spędzamy czas z dzieciakami. Ofensywni liniowi dodatkowo starają się raz w tygodniu wyskoczyć gdzieś na obiad albo kolację. Jeśli chodzi o integracje drużynową to jest naprawdę bardzo fajnie i nie ma tak, że ktoś jest gwiazdorem i on nie będzie. Poza tym nawet gdyby to nie mają wyboru.

Komuś woda sodowa uderza do głowy?
Jeśli chodzi o kontakty bezpośrednie to nie spotkałem się z gwiazdorstwem. W szatni jest naprawdę fajnie, chłopaki są otwarci i bardzo pomocni. A trzeba też pamiętać, że gość przychodzi grać na stadionie w Minnesocie, który ma 70 tysięcy miejsc, ale on może pochodzić z uniwersytetu, w którym grał nawet przy 100 tysiącach. Więc z drugiej strony oni są wychowywani do tego, aby być gwiazdami, a ich życie jest śledzone na każdym kroku.

Z kimś udało Ci się nawiązać bliższą znajomość? Taką wychodzącą poza grupowe spotkania.
Mocno zakumplowałem się z Mike’em Harrisem. Bardzo mi pomaga swoim doświadczeniem. Spędzamy mnóstwo czasu razem, a mamy też swoje drobne, wspólne hobby - grę w darta. Potem poznałem prywatnie jeszcze jednego kolegę, który tak jak Mike jest z Kalifornii. W drużynie też jest jeszcze wielu ludzi, z którymi się dogaduję. Jest też na przykład koleś, który zatrudniony jest, aby być takimi „spoko gościem”.

Jaka jest jego rola w klubie?
Pracuje w dziale player development. Możesz iść do niego z każdym problemem i o nim pogadać, a on pomoże ci go rozwiązać. Tak było z wizą. Nawet nie kiwnąłem palcem, tylko powiedziałem, że jej potrzebuję, a on po tygodniu wraca z papierem w ręce. Miałem kontrakt do sprawdzenia, to wsadził mnie w auto i zawiózł do prawniczki. Tak to mniej więcej wygląda.

Wspomniałeś wcześniej o nieograniczonym możliwościach. Co miałeś na myśli?
To, że tutaj liczy się to, czy coś działa, a nie ile kosztuje. Jako klub możemy mieć wszystko, więc nie bierzemy wszystkiego, ale tylko to, co jest skuteczne. Jest bieżnia antygrawitacyjna, w meeting roomach mamy specjalnie wyprofilowane krzesła, aby kręgosłup się sam nastawiał, a w recover roomie są stoły z kompresorami, pomagającymi w szybszej odnowie. Dodam jeszcze, że sam pokój jest w kolorze niebieskim, bo podobno uspokaja, a telewizor jest kontrolowany głosem, abyś nie musiał wstawać. Wszystko jest dopracowane w najdrobniejszych szczegółach, ale w zamian ty masz ostro trenować i dawać z siebie wszystko.

Wszystko brzmi rzeczywiście jak sen. Jest coś czego Ci brakuje tam w Ameryce?
Na pewno rodziny. Domowego spokoju i możliwości rozmowy o czym innym niż futbol. Miałem do nadrobienia nie tylko elementy techniczne, ale też do przyswojenia mnóstwo zagrywek taktycznych. Każdą ścianę miałem nimi wyklejoną, bo postanowiłem je wykuć. Zasypiasz – widzisz zagrywki, otwierasz oczy – widzisz zagrywki. Można zwariować.

Domyślam się, że przy okazji wizyty w kraju spędziłeś czas z rodziną, choć zapewne nie było to łatwe, patrząc na zainteresowanie mediów i liczne wydarzenia z Twoim udziałem.
Byliśmy nad morzem i spędziliśmy kilka dni razem. Na szczęście moja żona Luiza jest bardzo mądrą kobietą, która wspiera mnie i rozumie, że pewne rzeczy muszę robić. Mam dług wdzięczności wobec wielu ludzi i nadzieję, że dzięki swoim kontaktom i doświadczeniom będę mógł rozwijać futbol i sport w Polsce, a jednocześnie otworzyć trochę Amerykę na naszych graczy.

Myślisz, że mają szansę tam rywalizować?
Mamy zawodników, którzy mogliby spokojnie grać na poziomie high schoolu czy college’u, a naprawdę jedyną barierą jest liczba kilometrów. To są tacy sami goście jak my. Nie czuję przed żadnym z nich strachu, bo to też są homo sapiens, oddychają tlenem i piją wodę. Jeśli przyłożę się do treningu to będę w stanie z nimi konkurować.

Ilu masz konkurentów obecnie w zespole?
Aktualnie mamy 16 liniowych. W składzie na sezon zostanie prawdopodobnie 10, z czego pewnie 8 będzie w składzie meczowym, a tych dwóch będzie włączonych do practice squadu, czyli takiej grupy, która nie gra, ale trenuje z pierwszym zespołem.

Jak oceniasz swoje szanse?
Powiem tak, znam miejsce, gdzie odstaję od reszty, ale też mam świadomość, gdzie dominuję. Wiem, że boją się mojej fizyczności. Do tej pory kładliśmy nacisk na stronę techniczno-szybkościową, ćwiczyliśmy bez sprzętu. Teraz będzie już gra do ziemi i pełny kontakt.

Dla Ciebie powinien to być atut.
Powinien, choć też nie do końca. Byłem już upominany przez trenerów, że uszkodziłem im zawodnika, a nawet nie wiedziałem jak i kiedy. Przewaga masy i siły będzie się wybijała na pewno, ale trzeba pamiętać, że tu też nie brakuje dużych gości, którzy potrafią podnieść ważącego 130 kilogramów faceta i rzucić go na glebę.

Ale czujesz, że jesteś dalej niż na początku drogi?
Oczywiście. Gdybym się nie rozwijał i nie widzieliby potencjału to już dawno by mi podziękowano. Tutaj ciśnienie jest bez przerwy. Jesteś, ale zaraz może Cię nie być. Z drugiej strony czuję, że trenerom zależy na moim sukcesie. Teraz wszystko zależy ode mnie.

Jak wyglądają Twoje plany po powrocie do Ameryki?
Jadę do San Antonio, będę trenował w Texasie, a 25 lipca musimy się już raportować i wyjeżdżamy na camp treningowy. Mecze przedsezonowe, będzie ich pięć, rozpoczynamy Hall of Fame Game. Zaczyna się ten najtrudniejszy poziom, treningi od rana do wieczora, a dodatkowo jeszcze mecze, w których trenerzy będą oceniać świeżaków i podejmą decyzją na temat naszej przyszłości.

Co jeśli jednak się nie uda?
Ludzie się martwią, co będzie jak Vikings mi podziękują? Oni mają 90 osób i z tego połowa wyleci. A ja jestem bogatszy o doświadczenia, ale też plik wizytówek ludzi, którzy czekają na mój telefon. Poza tym jest 31 innych drużyn, którym przez te pięć meczów mogę się spodobać. Mimo to, zrobię wszystko, aby pozostać w Minnesocie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na olesnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto