Kampania jest jak casting

Panie burmistrzu, kończy się 2013 rok. Wzdycha Pan „ufff jak dobrze” czy „żal, że odchodzi”?
Ani jedno, ani drugie. Coś się kończy, ale też coś zaczyna. Traktuję przeszłość jak nauczycielkę życia, czasem bywa surowa, czasem niesprawiedliwa, ale z każdej jej nauki można wyciągnąć cenne wnioski i to staram się czynić.
Czy było w tym roku coś, co się Panu nie udało?
W życiu nigdy nie jest tak, że wszystkie nasze plany się udają, warto się z tym pogodzić. Pewne rzeczy wychodzą łatwo i bez wysiłku - i tych jest zdecydowanie mniej, a inne udają się wskutek ciężkiej i długotrwałej pracy. Dostałem kiedyś od przyjaciela drobny podarunek z sentencją: „Droga do sukcesu jest zawsze w budowie”. Tego się trzymam: buduję i nie zrażam się trudnościami.
Spór z Tiwwalem, sprawa związana z citroenem - czy te boje rozgrywające się przed sądem spędzają Panu sen z powiek?
Ukończenie budowy kompleksu, mimo że wykonawcą było konsorcjum z firmą Tiwwal, było sukcesem. W Oleśnicy udało się to,
co nie udało się kilkunastu innym gminom mającym wątpliwą przyjemność współpracy z tą firmą - zakończyliśmy budowę w oczekiwanych parametrach i jakości i oddaliśmy obiekt do użytkowania. Dlatego nie godzę się z wytwarzaną wokół tych spraw atmosferą - taniej sensacji i rzekomych wielkich bojów. Żyjemy w demokratycznym państwie prawa, gdzie spory wynikające z umów cywilnych rozstrzygane są na drodze sądowej. Miasto reprezentują doświadczeni radcy prawni, sprawy się toczą i pewnie jeszcze potrwają. Mam do nich dużo zarówno osobistego jak i zawodowego dystansu: nie wpływają negatywnie ani na moją pracę, ani na pracę urzędu.
Sporo pretensji w Pana stronę kierowali ludzie optujący za urządzeniem lotniska. Co chciałby Pan im powiedzieć?
Łatwo formułować pretensje pod cudzym adresem, bo w oparach absurdalnych pomówień zamazują się własne winy... Od początku artykułowałem, że lotnisko może powstać - ale pod jednym warunkiem: znaczącego dofinansowania z zewnątrz. Żaden lokalny samorząd nie jest w stanie zrealizować przedsięwzięcia tej skali bez wsparcia unijnego lub prywatnego inwestora. Powiem wprost: dla sentymentów i ambicji garstki ludzi nie będę ryzykował bezpieczeństwa finansowego Oleśnicy. Nie zadłużę miasta na kilkadziesiąt milionów i nie odłożę na bok bieżących potrzeb. Przedsięwzięcie, jakim jest lotnisko, wymaga stałego, corocznego dofinansowania jego udziałowców na poziomie kilku milionów złotych, a udziałowcami mieli być powiat, miasto i gmina, a nie ludzie optujący za urządzeniem lotniska. Z tej perspektywy nie ma sensu żałować braku widoku kołujących nad Oleśnicą samolotów, zwłaszcza, że duży, nowoczesny port lotniczy (położony zaledwie o 25 minut drogi stąd) wykorzystywany jest w niecałych 50 proc. i ma duże rezerwy w możliwości obsługi lotów.
„Śmieciowi” oponenci też nie zostawiają na urzędzie suchej nitki. Zapytam przewrotnie, dlaczego opłata za zagospodarowanie odpadami w Oleśnicy jest tak wysoka?
„Śmieciowi” oponenci traktują tę sprawę politycznie a nie merytorycznie. Trzeba jasno powiedzieć, że nie chodzi im o wysokość opłaty za gospodarowanie odpadami, ale o zaistnienie na kanwie dyskusji o cenie śmieci w mediach i wśród potencjalnych wyborców. System gospodarki odpadami w Oleśnicy jest na wysokim poziomie. Wystarczy porównać to, co miasto oferuje mieszkańcom z ofertą którejkolwiek gminy. Mamy pięciopojemnikowy system segregacji śmieci, dostępny od rana do wieczora PSZOK, dwie zbiórki spod domów odpadów wielkogabarytowych. Nie wywozimy śmieci raz w miesiącu czy raz na parę miesięcy (a proszę mi wierzyć, są takie gminy), ale kilka razy w tygodniu. Śmieci z Oleśnicy są wywożone na legalne składowisko, a nie do nieczynnych żwirowni czy lasów. Każdy kilogram odpadów jest ważony i odpowiednio zagospodarowywany. Wszystko, co można odzyskać ze śmieci - jest odzyskiwane. Razem z 12 innymi gminami budujemy Zakład Zagospodarowania Odpadów w Olszowej. W świetle tych faktów śmieci w Oleśnicy wcale nie są takie drogie, a tak jak mówiłem, weryfikacja wysokości opłaty będzie możliwa już po I kwartale 2014 r. i jestem pewien, że „śmieciowych” oponentów to nie zadowoli i dyskusje na ten i inne tematy trwać będą do jesieni przyszłego roku.
Czy zastanawia się Pan już w jakim kierunku pójdzie kampania wyborcza Jana Bronsia?
Mniej interesuje mnie kampania, a bardziej rzeczywiste działanie. Kampania jest jak casting. W dzisiejszych czasach, pełno tego rodzaju medialnych spektakli. Kampania wyborcza dla wielu jest show, w którym chętnie występują. Po tych “„występach” trzeba jednak zająć się pracą, może mniej efektowną i medialną, za to często trudną, wymagającą wiedzy i doświadczenia. I nad tym się zastanawiam, bo praca dla Oleśnicy jest moją pasją.
1 stycznia za pasem. Jakie postanowienia noworoczne ma Jan Bronś, a jakie burmistrz Bronś?
Jan Bronś chciałby postanowić nie być w czasie prywatnym (którego ma bardzo mało) burmistrzem Bronsiem, chciałby mieć więcej czasu dla rodziny i przyjaciół - bez telefonu i widma zapełnionego szczelnie kalendarza. Burmistrz Bronś natomiast pewnie postanowi, nie licząc się niestety z Janem Bronsiem, pracować nie mniej intensywnie, niż dotąd.